"Traktat o łuskaniu fasoli" to słynna powieść Wiesława Myśliwskiego, w której narrator dokonuje bilansu swojego życia, opowiadając o sobie tajemniczemu przybyszowi.
Książka uhonorowana Nagrodą Literacką Nike stanowi zbiór rozważań nad rolą przypadku i przeznaczenia w życiu człowieka.
Książka opiera się na monologu głównego bohatera, który od czasu do czasu przerywany jest wtrąceniami jego słuchacza. Żadna z postaci nie zdradza swego imienia. Rozmowa jest prowadzona podczas łuskania fasoli. Bohater opowiada o nieuchronności ludzkiego losu.
W powieści pojawia się mnóstwo sentencji ujętych w niezwykle prosty i trafny sposób, np. "świat jest taki, jak Bóg opisał, a nie jaki człowiek widzi". Wypowiedzi narratora mają wręcz charakter spowiedzi. Mimo to pozostaje ON tajemniczy i nieprzenikniony. W zasadzie nie może ON narzekać na własne życie. Jest utalentowanym saksofonistą, a dzięki graniu w zespole odczuwał artystyczne spełnienie oraz dobrze sobie radził finansowo.
W "Traktacie o łuskaniu fasoli" widoczny jest niezwykły kunszt pisarski Wiesława Myśliwskiego. W książce zwyczajne, codzienne sprawy niepostrzeżenie przeobrażają się w tematy egzystencjalne, transcendentne.
Obecność zagadkowego przybysza wprowadza nastrój niepokoju. Przypomina ON narratorowi znajomą osobę, której dawno nie widział, i przywołuje w nim traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Narrator przeżył pacyfikację wsi, ukrywając się w ziemiance. Przybysz wspomniał o swoim ojcu, który był niemieckim żołnierzem i dowodził podczas akcji podpalenia wioski. Darował życie jednemu chłopcu, ponieważ przypominał mu jego syna.
Warto również sięgnąć po inną książkę tego autora, "Ostatnie rozdanie". Porusza ona tematykę przemijania, pamięci oraz sensu istnienia. Wiesław Myśliwski jest pisarzem dwukrotnie uhonorowanym Nagrodą Literacką Nike. Jego dzieła były ekranizowane i wystawiane na scenach teatralnych, a także w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia.
Fragmenty książki "Traktat o łuskaniu fasoli"
Przyszedł pan fasoli kupić? Do mnie? To przecież w każdym sklepie dostanie pan fasoli. Ale proszę, niech pan wejdzie. Psów się pan boi? Niech się pan nie boi. Obwąchają pana tylko. Kto pierwszy raz, muszą go obwąchać. Żebym to ja wiedział. Nie uczyłem ich tego. Same z siebie tak. Pies, jak człowiek, jest nieprzenikniony. Pan ma psa? To powinien pan mieć. Od psa można się dużo nauczyć. No, siadł, Reks, siadł, Łaps. Dosyć.
A swoją drogą, jak pan tu trafił? Nie tak łatwo do mnie trafić. Jeszcze teraz, po sezonie. Nawet spytać o mnie nie ma teraz kogo. Widział pan, w domkach żywej duszy. Dawno już powyjeżdżali. Mało nawet kro wie, że tutaj żyję. A pan po fasolę. (...)
- fragment, strona 5
(...) Tego, Reksa, znalazłem w lesie. Uwiązany był u drzewa na stalowej lince. Nie zauważyłbym go pewnie, wypatrywałem poziomek pod stopami, nagle, słyszę gdzieś coś kwili jak dziecko. Do głowy by mi nie przyszło, że to może być pies. Taka sarna na przykład, gdy we wnyku umiera, pozna pan od razu, że to sarna. Spotykałem nieraz takie umierające sarny. A tu jakby dziecko. (...)
Zacząłem się już zastanawiać, kto tu, w domkach mógłby mieć takie niedawno narodzone dziecko. Mnie już nic nie dziwi, powiem panu, nawet jakby dziecko ktoś wyniósł do lasu. Zacząłem przeglądać krzak za krzakiem, obchodzić najbliższe drzewa. Wtem widzę, pod bukiem leży on, Reks. Widocznie mnie wywąchał i chociaż był prawie umarły, zakwilił. Bo musi pan wiedzieć, węch w psie na końcu umiera. (...)
- fragment, strona 24