''Gwiazdor'' to słodko-gorzka, absolutnie szczera i autentyczna opowieść o codziennym życiu.
Wielkie miasto, sława, pieniądze. Brzmi tak słodko i prestiżowo, że aż nierealnie. I tak też jest; mało kto wie, jak często za tymi słowami stoją rozpacz i nędza - jeśli nie materialna, to z pewnością emocjonalna. Marzysz o przeprowadzce do "Warszawki"? A może jednak rozważysz tę opcję raz jeszcze?
Benek (Bernard, nie Benedykt) to bohater znajdujący się na skraju "połowy wieku", zwanego mniej przyjemnie kryzysem wieku średniego. 40-latek oprócz tego, że jest całkiem uznawanym scenarzystą, po godzinach (jak również siłą rzeczy w godzinach pracy) jest alkoholikiem i lekomanem. Seks już dawno nie sprawia mu przyjemności wystarczająco dużej, aby mieć na niego ochotę.
Jakby katastrof życiowych było mało, jeszcze zapchał mu się zlew. Na to wszystko do drzwi pukają problemy, których nie sposób uniknąć, prowadząc jego styl życia i będąc w tak głębokim dołku psychicznym. Okazuje się, że pompowane dziunie u boku sławnych ludzi i miękki jak aksamit czerwony dywan nie są tak pożądane przez człowieka, jak mogłoby się wydawać. Popularność okraszona jest bowiem poniżeniami, kolorowe drinki zaskakują szarością, a całość posypana jest koksem czy innym syfem, bez którego w tym świecie wielu nie potrafi żyć.
Dosadnie ujęta powieść Piotra C. nie pozostawia złudzeń - mało kto potrafi przetrwać w show-biznesie i nie skończyć na dnie (najczęściej moralnym).
Autor "Pokolenia Ikei", "Brudu" i "Kobiet" bez skrupułów pozbawia chęci na bycie częścią "wielkiego świata" - oczywiście pozostawiając wybór każdemu, kto chce spróbować. Jednak lojalnie ostrzega, że to, co na pierwszy rzut oka wydaje się celem życiowym, bywa początkiem jego końca.