Zjazd rodzinny

„Zjazd rodzinny” to kawałek świetnej rozrywki, która przepełniona jest mnóstwem różnorodnych emocji i co najważniejsze „ludzkich” bohaterów.

Czytając tę historię nie sposób się nie śmiać, ale i denerwować, czy wzruszać. Jest to jedna z tych historii, które pozytywnie nastrajają do życia, są lekkie i przyjemne, a przy tym nie zostały pozbawione ludzkich dylematów oraz rozterek. Z jednej strony jest to historia o rodzinie i więzach z bliskimi, a z drugiej opowieść o miłości dla której jest się w stanie zrobić wszystko.

Autorka wśród wielu zabawnych historii, dialogów z nutką komizmu umieściła ważne treści związane z rodziną i tym jak istotna jest w niej komunikacja, a także szczera rozmowa. Uświadamia nam co naprawdę liczy się w życiu, jak istotną rolę ogrywa w nim rodzina i jaką moc oczyszczenia niesie za sobą przebaczenie.

Trójka zwaśnionego rodzeństwa - Ford, Cooper i Palmer to postacie niezwykle barwne, różnorodne i charakterne. Każdy z nich skrywa swoje tajemnice, ma wady, zalety, a także problemy do przepracowania. Relacja rodziny przepełniona jest ogromną ilością niedomówień, żalu i rozczarowań, które wymagają szczerej rozmowy. Jadnak jaka rodzina nie ma problemów i wszyscy się w niej świetnie dogadują? Chyba żadna. To właśnie sprawia, że książka, jak i bohaterowie stają się tak bliscy sercu czytelnika.

„Zjazd rodzinny” to powieść otulająca jak kocyk, pokrzepiająca i niosąca nadzieję. Do tego okraszona jest świetną dawką humoru co daje nam lekturę idealną na coraz to dłuższe jesienne wieczory. Serdecznie polecam ♡

ℤ𝕛𝕒𝕫𝕕 𝕣𝕠𝕕𝕫𝕚𝕟𝕟𝕪

Nie wiem, czemu tą książkę odkładałam na później.

Jest świetna!

O rany, ile ja się przy niej uśmiałam.

Tego właśnie mi było trzeba.

Komedia, romans - a nawet trzy!

I rodzinna atmosfera.

Nie brakuje także problemów życiowych.

Rodzeństwo Chance jest jedyne w swoim rodzaju.

Wszyscy zabójczo atrakcyjni, inteligentni a jednak każdy ma swoje wady i grzeszki.

Kiedy przybywają do rodzinnej miejscowości by wyprawić rodzicom rocznicę, nie wiedzą, że ich spotkanie okaże się jedną wielką katastrofą.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - tak, jest happy end ale jaki!

Jeśli szukacie lekkiej książki ale nie pozbawionej życiowych doświadczeń, która rozbawi Was do łez niemalże od początku do końca - to dobrze trafiliście.

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i już ją uwielbiam.

Jej styl pisania jest dosyć prosty ale nie prostacki, lekki, przyjemnie zachęcający do lektury.

Po tej lekturze marzy mi się spotkać z Doktorem Beau...

Ford, Cooper i Palmer. Trójka zwaśnionego rodzeństwa. Postaci niezwykle różnorodne, barwne, charakterne i skrywające tajemnice. Bohaterowie, których relacje przepełnia żal, rozczarowanie i niedomówienia. Teraz mają wziąć udział w uroczystości złotego julileuszu swoich rodziców. Co z tego wyniknie? Jeśli myślicie, że powyższe może wróżyć wyłącznie kawał zabawnej historii, to jesteście w błędzie. „Zjazd rodzinny” to nie tylko przezabawna historia, ale także opowieść o tym, co w życiu ważne. Siegając po tę powieść otrzymacie przepełnioną wybornym humorem książkę, która pod płaszczem kłótni, wzajemnych niesnasek i dialogów okraszonych komizmem kryje znaczący przekaz, przez co też niesie unikatową wartość. Uświadamia, że zawsze warto walczyć o to, co dla nas istotne i cenne. Przypomina, jak dużą rolę odgrywa rodzina i jaką wartość niesie przebaczenie.

Niniejszy tytuł to kawał fajnej rozrywki, która pozytywnie nastraja do życia, poprawia samopoczucie, napawa optymizmem i absolutnie relaksuje. W formie przerywnika między mrocznymi historiami sprawdzi się idealnie. Lekka, pozytywna i przyjemna, choć niepozbawiona codziennych dylematów i rozterek. Z jednej strony to opowieść o miłości, a z drugiej urzekająca historia o rodzinie i więzach między najbliższymi. Pełna ciepła, otulająca, pokrzepiająca i podana ze sporą dawką wyśmienitego humoru. Życiowa, okraszona tajemnicami i opowiedziana z perspektywy kilku bohaterów, co tylko zwieksza dynamikę powieści i chęć poznania przez czytelnika dalszych ich losów. Lektura idealna na jesienne wieczory z kubkiem herbaty w dłoni. Z przyjemnością towarzyszyłam głównym bohaterom podczas ich wzlotów i upadków. Do czego i Was goraco zachęcam.

Ponoć z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, tak mówią…

Martin i Peggy Chance wychowali troje dzieci, żyjąc w przekonaniu, że wpoili im wszystkie wyznawane przez siebie zasady i wartości.

Pozory jednak często mylą…

Ford poświęca się swojej pracy do tego stopnia, że nie ma czasu na nic innego. Dba o to, by rodzinne imperium rozrastało się z klasą, jednak… jego życie wygląda jak w piosence „jeść, pić, spać, jak tamagotchi”. Jest uzależniony od sukcesu, a traumy z dzieciństwa nie pozwalają mu zapomnieć nawet na chwilę, czemu musi go odnieść.

Cooper nie potrafi otrząsnąć się po rozwodzie. W zasadzie on i żona do siebie nie pasowali a ich małżeństwo rozpadło się na długo przed złożeniem papierów rozwodowych. Mimo to średnie dziecko państwa Chance wcale nie próbuje ruszyć do przodu, poświęca się pomocy starzejącym się rodzicom i narzekaniu, byle tylko mieć jakąś wymówkę. Słomiany zapał, który stał się jego drugim imieniem też nie pomaga…

No i Palmer, wisienka na torcie. Lubi myśleć o sobie jako o wyzwolonej instagramerce, podróżniczce, kobiecie, która odniosła sukces. Lubi tak o sobie myśleć, choć niewiele ma to wspólnego z prawdą. Z domu „uciekła” niemal od razu po skończeniu liceum, gnana wyrzutami sumienia i wstydem z którym nie umiała sobie poradzić. Jednak musiała nigdy nie słyszeć powiedzenia „ucz się na swoich błędach”, bo nawet jako dorosła kobieta wciąż jest bezmyślna i skupiona wyłącznie na sobie.

Gdy trójka spotka się ponownie w rodzinnym domu nie ma inne wyjścia, to musi skończyć się katastrofą.

Zjazd rodzinny Meghan Quinn to dziecko romansu i powieści obyczajowej, zgodnie z kanonami życie głównych bohaterów dąży do punktu, w którym wszystko trzaśnie a potem będzie musiało już być tylko lepiej. Rodzeństwo nie potrafi dogadać się nawet w kwestii rocznicowego przyjęcia dla rodziców, a co dopiero gdy pojawiają się tematy osobiste.

Jak oceniam te książkę? Właściwie to dość słabo, z przykrością muszę stwierdzić, że pomysł na opowieść był dobry, jednak zupełnie mnie ona nie porwała. Choć autorka skupiła się na trójce rodzeństwa i to na ich charaktery zwala winę za problemy w komunikacji i życiowe nieszczęścia, patrząc z boku tu całej rodzinie przydałaby się terapia. Rodzice uważają, że ich dzieci domyślą się wszystkiego same, więc nie należy im niczego mówić, zwracać im uwagi, tłumaczyć czy karać ich złego zachowania. Dzieci dawno zgubiły klucz do drzwi z napisem „rzeczywistość” i poświęcają się kolejno: praholizmowi, umartwianiu i egocentryzmowi.

Czy charaktery bohaterów książki powinny aż tak wpływać na jej odbiór? W tym wypadku owszem, ponieważ nikt poza czytelnikiem nie wydaje się tego zauważać. Rodzina, sąsiedzi i przyjaciele zachowują się jakby wcale nie miało dla nich znaczenia zachowanie rodzeństwa i to jak wpływają na życie innych. A gdy w momencie kulminacyjnym skaczą sobie do gardeł, zawiedzeni ich postępowaniem rodzice zamykają cała trójkę (dorosłych przypominam) w domu, pozbawiając ich telefonów i w ten sposób zmuszając do pogodzenia się.

Ten dysonans między tym co opisane a tym, jak działało na mnie rodzeństwo Chance mocno utrudniał mi czytanie, nie raz z frustracją odkładałam książkę by ponarzekać na czyjeś bezsensowne zachowanie i odczułam ulgę, gdy wreszcie dotarłam do końca.

Ja wiem, że mogło być gorzej, bo miałam już w rękach dużo gorsze pozycje, ale coś mnie w Zjeździe rodzinnym uwiera na tyle, żeby pozostawił we mnie pewien niesmak. Nie polubiłam jego bohaterów, nie przekonała mnie ich historia ani zapewnienia o wzajemnej miłości i zrozumieniu.

Próbując być sprawiedliwa daję 6/10, bo to nie jest zła-zła książka, tylko brak w niej prawdziwości.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Insignis

#współpracareklamowa

#współpracabarterowa

#współpracarecenzencka

"Zjazd rodzinny" to jednotomowa historia skupiająca się na rodzinie Chance'ów. Martin i Peggy Chance wierzą w miłość do grobowej deski. Zbliża się złoty jubileusz ich małżeństwa, a oni sami są przekonani, że stworzyli wzór idealnego związku dla swoich dorosłych już dzieci. Ku ich rozczarowaniu wygląda jednak na to, że cała ta lekcja poszła na marne – najwyraźniej żadne z trojga rodzeństwa nie potrafi zaryzykować i odnaleźć miłości w swoim życiu. Ford, najstarszy, poświęca się pracy i opiera jakimkolwiek romansom. Cooper nie może się otrząsnąć po rozwodzie. Najmłodsza Palmer jest wyzwoloną instagramerką i podróżniczką. Kiedy rodzeństwo Chance spotyka się, żeby zaplanować rocznicowe przyjęcie dla swoich rodziców, musi stawić czoła sercowym komplikacjom, bratersko-siostrzanej rywalizacji oraz definitywnemu końcowi dzieciństwa.

To była tak bardzo komfortowa historia, że aż brak mi słów by opisać to jak strasznie mi się ona spodobała! W ostatnim mam czasie ewidentnie mam przeczucie do dobrych książek i jedną z nich jest właśnie "Zjazd rodzinny"! Tak cudownie przyjemnie spędziłam czas z tą książką, że nie chciałam się z nią rozstawać! To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i na pewno nie ostatnie bo jej styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. W historię rodzeństwa Chance wkręciłam się już od pierwszych stron i przeżywałam wszystko bardziej niż powinnam. Bardzo podoba mi się to, że książka jest napisana z różnych perspektyw różnych bohaterów - zwłaszcza Forda, Coopera i Palmer. Dzięki temu mamy trzy historie miłosne, z jednym tłem fabularnym, przedstawione z punktu widzenia każdego bohatera! Świetna sprawa prawda? Trzeba przyznać brawa autorce bo sam zamysł na fabułę jest bardzo ciekawy i jeszcze się z takim nie spotkałam. Rodzeństwo Chance - skradło moje serce. Ford, Cooper i Palmer zagościli w nim na dobre. Choć największą słabość chyba faktycznie mam do Forda. Każde z nim jest inne. Ma inny charakter i robi w życiu co innego. Ford zajmuje się rodzinnym biznesem. Cooper jest redaktorem i głównie on pomaga rodzicom bo jest najbliżej. Palmer natomiast jest instagramerką jeżdżącą po świecie. Każde z nich ma inny obiekt westchnień ale czy z tego wyjdzie coś dobrego? I czy przede wszystkim uda im się dojść do porozumienia z organizacją 50-lecia małżeństwa ich rodziców? Tego sami musicie się dowiedzieć! Ta historia ma w sobie tyle humoru, ciepła i komfortu, że uwierzcie - stanie się jedną z najlepszych książek jakie przeczytaliście. Cudownie spędziłam przy niej czas a na zakończeniu piszczałam jak totalny głupek z tych emocji. "Zjazd rodzinny" to było coś co potrzebowałam przeczytać. Ford, Cooper i Palmer sprawili, że nie chciałam opuszczać ich świata i pewnie kiedyś jeszcze do nich wrócę! Gorąco polecam!💜

Właśnie takiej książki teraz potrzebowałam. "Zjazd rodzinny" jest ciepłą, lekką opowieścią, którą wypełniają pozytywne emocje. Bohaterowie zmagają się z wieloma różnorodnymi problemami, ale od początku do końca mamy świadomość, że w końcu uda im się dojść do ładu. Jest żartobliwie i romantycznie, w takim świecie chciałoby się żyć. Idealna lektura na pozbycie się stresu, odprężenie i przeżycie paru kojących chwil.

‘’Zjazd rodzinny’’ to pełna zawirowań historia rodziny Chance, przepełniona zarówno humorem , jak i nawarstwiającymi się problemami i kryzysami we wzajemnych relacjach. Bo kto z nas nie zna popularnego powiedzenia, że ‘’Z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciach’’ ?

Naszymi głównymi bohaterami jest trójka rodzeństwa, która kiedyś dosłownie skoczyłaby za sobą w ogień, a dziś nie potrafi wytrzymać ze sobą dłużej niż 5 minut w jednym pomieszczeniu. Palmer, Ford i Cooper mają inne temperamenty i poglądy na życie , lecz łączy ich niezaprzeczalnie dobro rodziców oraz rodzinnej firmy Watchful Wanderers . Zbliżająca się rocznica ślubu rodziców, którą mają wspólnie zorganizować jest szansą nie tylko na ponowne zacieśnienie rodzinnych więzów, lecz także na podróż w głąb siebie i przepracowanie własnych problemów .

‘’Zjazd rodzinny’’ to książka, która zaskoczyła mnie swoją wielowątkowością oraz tym, że autorka nie bała się w niej poruszać również trudniejszych tematów. Sięgając po ten tytuł obawiałam się , że będzie to przesłodzona książka, przepełniona naiwnymi miłosnymi frazesami bez głębszych treści, jednak w ostatecznym rozrachunku miło się zaskoczyłam. Bardzo polubiłam się z głównymi bohaterami, którzy w ostatnim czasie nieco się pogubili, a przyznanie się do błędu przychodzi im z wielkim trudem, co znacznie utrudnia rozwiązanie wielu ich problemów. W pewnym momencie cała trójka uświadamia sobie, że to jednak rodzina jest najważniejsza i co by się nie działo musi się wspierać i o siebie dbać . Na plus zasługują również wątki miłosne – nie przez pomyłkę wspomniałam je w liczbie mnogiej, gdyż jest ich trzy i wszystkie trzy zostały wyśmienicie wykreowane. Myślę, że podróż na Marina Island, gdzie toczą się perypetie naszych bohaterów, umili Wam jesienne wieczory i popołudnia. Autorka operuje lekkim piórem i zapewnia czytelnikom sporą dawkę humoru i rozrywki. Mocno polecam !

Najzabawniejsza książka tego roku właśnie wjechała na salony! Zjazd rodzinny to niezwykłe połączenie dobrego humoru i niebanalnego podejścia do problemów jakie stają na drodze trójki rodzeństwa. W książce pokazane są relacje, od rzeczywistej strony i próba uświadomienia nam że rodzina jest bardzo ważna.

"Chwilę zażenowania mieszają się z chwilami radości i chwilami smutku. Nie bez powodu mamy emocje. Czym byłoby życie bez nich?".

Książka pisana jest w 1 osobie i ma w sobie kilka pov, więc niektóre sytuacje poznajemy z innej strony. Od dawna nie śmiałam się tak głośno podczas czytania, ale Palmer i Martin naprawdę potrafią rozśmieszyć do łez. Martin, ojciec, stał się moją inspiracją. Hobbistycznie koloruje kolorowankę z przekleństwami. I wydaje mi się, że taka forma mi też sprawiłaby nie lada radość. W książce podkreślony jest fakt, że Ford i Cooper są adoptowani i bardzo często zmieniali domy zastępcze co też na nich wpłynęło co sami możemy zauważyć.

"Zazwyczaj jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, to oznacza, że ma bardzo dużo do powiedzenia".

Zjazd rodzinny skupia się na rodzinnym biznesie, ale i rocznicy ślubu rodziców a przy tym mamy w głąb w relacje rodzeństwa które kiedyś się wspierało i kochało a teraz trochę się nie lubią. Każdy z nich choć jest dorosły, momentami przypomina nastolatka który nie wie co robi, dlaczego to robi ale bunt jest dobra odpowiedzią na wszystko. Zarówno Palmer, Cooper jak i Ford mają swoje zalety jak i wady, a każdy z nich reaguje zupełnie inaczej na bliskość drugiej osoby. Nie zapominając o tym, że warto dowalić rodzeństwu i być dla nich nieznośnym. Dzięki temu są momenty które wszystko komplikują ale i pokazują jak ważna jest komunikacja i wybaczenie.

"Tak to jest w rodzinach... dzieją się różne rzeczy. Żadna nie jest idealna. Są czasami pokręcone i paskudne ale to, w jaki sposób radzie sobie w tych pokręconych i paskudnych czasach, wzmacnia rodzinne więzi".

Trójka rodzeństwa choć bardzo różna jest do siebie bardzo podobna. Każdy z nich jest zaborczy ale chcę to osiągnąć nieco inaczej. Każdy z nich próbuje zrozumieć siebie i wybrać swoją drogę nie dostrzegając że być może mają takie same wątpliwości. Opisy różnych zawodów w fabule stanowią ciekawe połączenie, a przy tym pokazują że zawsze jest czas na zmianę nawet jeśli się jej obawiamy.

"Razem jesteśmy silniejsi, teraz tylko rośniemy w siłę".

Zjazd rodzinny pod zabawną fabułą skrywa opowieść z drugim dnem. Każdy bohater przeżywa swoje katharsis i próbuje zmienić się dla dobra ludzi których kocha. Jest to niewątpliwie ciekawa pozycja którą polecam wszystkim, którzy szukają nie tylko dobrej zabawy ale i czegoś więcej. Bardzo mi się podobało i na pewno nie raz powrócę do tej pozycji.

Polecam