Cevenole. Zbrodnia w uzdrowisku

🚓🕵️Cevenole. Zbrodnia w uzdrowisku. - Marek Żaromski @marekzaromski 🕵️🚓

Kryminał, który w moim wyobrażeniu miał być oczywisty - A TU BOOM, do końca nie rozgryzłam kto był mordercą 😅.

Zafascynowało mnie to, że mamy tutaj czasy PRL-owskie! Jest rok 1964! Mamy sobie miejscowość uzdrowiskową a w niej pensjonaty i kuracjuszy. No czy to nie brzmi sielsko?

Dom ,,Fraszka" pani Anny Małeckiej przywołuje do siebie śmietankę towarzyską. No NIE BYLE KTO zatrzymuje się pod dachem pani Anny. Ale toteż pod tym dachem dochodzi do morderstwa pani domu!

Zamieszanie względem podejrzanych było nietuzinkowe! Wraz z historią poznawałam kto jest kim, jakie zawiłości były w tym,a w tym życiu! A motywy? NO JUŻ myślałam ,,TO TEN!", a później pojawiała się nowa poszlaka i BOOM, cały mój zamysł walił się na łeb, na szyję.

Jest też tutaj przyjaciel pani Anny, który prowadzi swoje śledztwo równolegle do porucznika MO, Krzysztofa Pola (jak dowiecie się jakie łączą ich koligacje! Ho,ho!). Pan Stanisław Gorszewski na początku odsłuchuje symfonie Cevenole D'Indiego - i myślę, że każda książkara odnajdzie coś w tych dźwiękach! Musiałam przesłuchać, żeby wiedzieć w czym ten zachwyt pana Gorszewskiego! Jest to postać z tajemnicą, trudną przeszłością, ale na szali tych tajemnic leży również serce! ALE nie dajcie się zwieść!

Kończąc! Historia jest wciągająca. Naprawdę dawno nie czytałam kryminału, w którym DO KOŃCA obstawiałam złą osobę za morderce😅! Zazwyczaj udaje mi się rozwiązać wcześniej sprawę - tej nie umiałam, ale też dlatego, że nie wszystko jest wyciągnięte dla czytelnika (niektórych faktów dowiadujemy się po czasie). Jednak wgl mi to nie przeszkadzało. Jedyne co było dla mnie trudne do połapania to te smaczki PRL-owskie. Myślę, że starszy czytelnik wyniesie z tej podróży jeszcze więcej frajdy niż ja 🥲 (czego zazdroszcze).

Połowa lat 60, prowadzącą uzdrowisko, Annę Małecką ktoś zamordował w jej pokoju, w dzień jej 50 urodzin. Do rozwikłania sprawy zostaje wezwany porucznik Milicji Obywatelskiej Krzysztof Pol, mężczyzna prosi o pomoc Stanisława Gorszewskiego, chodź jego reputacja nie jest nieskazitelna. Każdy z przebywających w tamtym czasie na miejscu kuracjuszy i najbliższych pani Ani jest podejrzany, każdy mógł mieć odpowiedni motyw. Lecz jak to zwykle bywa, rozwiązanie tej sprawy nie jest takie proste, nie wszystko jest takie jak się nam wydaje.

Klasyczny kryminał, dobrze się czytało, a powrót do czasów PRL-u, w których jeszcze nie było mnie na świecie, była cudowna i kupiła mnie odrazu. Cieszę się że mogłam poznać skrawek tamtych czasów, tego jak się żyło i mentalności ludzi.

Ostatnio na moim blogu dość często pojawiają się książki z historią w tle. Jak już wielokrotnie wspominałam, przedmiot szkolny – historia, nie należał do moich ulubionych. Zapewne dlatego, że kazano nam się uczyć suchych dat i faktów, a żaden z nauczycieli nie chciał, lub raczej nie mógł, bo takie były czasy, o niej inaczej opowiadać niż mu nakazano. Za to teraz uwielbiam sięgać po książki, których akcja rozgrywa się w przeszłości, bo obok ciekawej historii otrzymuję zwykle sporo wiedzy historycznej. Niezmiernie się cieszę, że polscy autorzy sięgają do tematyki historii Polski, dokonują researchu, a potem piszą wspaniałe powieści, dzięki którym mogę poszerzać moje horyzonty czytelnicze i wiedzę. Moim zdaniem Cevenole to powieść, wspaniale oddająca klimat czasów PRL-u, które dawno już minęły i może nie wzbudziła we mnie takich emocji, jak na kryminał przystało, to czytało mi się ją bardzo dobrze. Jest w niej jakiś spokój, łagodność i nostalgia, jakkolwiek to brzmi w odniesieniu do kryminału, ale tak właśnie czułam. Może dlatego, że nie ma tu hektolitrów krwi, epatowania przemocą, wulgaryzmów, ale za to są cudowne opisy otaczającej przyrody, piękna natury, a fabuła jest przepełniona tęsknotą za miłością. I jest sympatyczny, opanowany detektyw amator, który od razu wzbudził moją sympatię. Marek Żaromski miał ciekawy pomysł, który udało mu się w interesujący sposób zrealizować. Cavanole to mądra powieść pełna wartości uniwersalnych pokazująca, czym jest dla człowieka historia i wiara w Boga, przepełniona muzyką mało znanej symfonii Vincenta d' Indy, odtwarzanej z gramofonu Bambino.

Anna Małecka przyjmowała w swoim pensjonacie gości z pozycją. Do pensjonatu znanego z dyskrecji, będącego oazą spokoju, przyjeżdżali wpływowi goście. W nocy, gdy Anna Małecka obchodzi w ścisłym gronie swoje pięćdziesiąte urodziny, zostaje zamordowana. Do śledztwa został skierowany młody porucznik z komendy Milicji Obywatelskiej w Krzyżowcu Zdroju, Krzysztof Pol, który jak się później okaże jest bliskim krewnym Stanisława Gorszewskiego byłego działacza WiN, przyjaciela właścicielki pensjonatu.

Porucznik nie będzie miał łatwego zadania, bo każde z gości jest kimś, i lepiej, żeby ich nie tykać. Jak w takich warunkach ma wpaść na właściwy trop i złapać sprawcę, skoro nie można, a wręcz nie wolno rzucać podejrzeń na pensjonariuszy, który feralnej nocy przebywali w pensjonacie.

Ujęła mnie kreacja głównego bohatera, Stanisława Gorszewskiego, który ze stoickim spokojem, wielkim oddaniem, miłością bliźniego, krok po kroku stara się wyjaśnić, kto i dlaczego zamordował jego przyjaciółkę. Anna Małecka przeżyła wojnę, konspirację, a teraz gdy wiodła spokojne życie i nie mogła już nikomu zaszkodzić, znalazł się ktoś, kto postanowił pozbawić ją życia. Stanisław chce odkryć tożsamość mordercy i powody, które nim kierowały. Gorszewski mozolnie wszystko układa w całość, co zapewne nie udałoby się jego siostrzeńcowi. Cierpliwie i powoli łączy fakty, sprawdza kto i gdzie w tym czasie był i pomimo że jest blisko odkrycia prawdy, to co najważniejsze wciąż mu umyka. Imponował mi zadziwiający spokój i opanowanie Stanisława, konsekwentność w dążeniu do celu. Wszystko załatwiał w kulturalny sposób, działał z wyczuciem i taktem. Z trudem oddzielał prawdę od plotek, pewniki od fantazji.

Cevenole. Zbrodnia w uzdrowisku, to powieść dla wielbicieli klimatów PRL- u, ale nie tylko. Również dla tych wszystkich, którzy lubią powolną akcję, stopniowe odkrywanie kolejnych informacji i śledztwo prowadzone przez nietypowego detektywa amatora. Gatunek powieści milicyjnych poszedł dawno w zapomnienie, a Marek Żaromski odważnie nawiązał do tego gatunku i świetnie mu się to udało. Nie mogę napisać, że ta powieść jest wybitna, zaskakująca, czy też trzymająca w napięciu, bo zabrakło mi w niej trochę emocji, ale jest niezwykle interesująca i świetnie skonstruowana. Czytałam ją z dużym zaangażowaniem i wielką ciekawością. Cevenole jest debiutem Marka Żaromskiego i jak sądzę, każda kolejna jego książka będzie lepsza, bardziej dopracowana. Z wielką uwagą będę śledziła dalszy rozwój umiejętności pisarskich autora, bo niewątpliwie ma on talent, wiedzę i niesamowitą wyobraźnię.

Zwykle nie przepadam za historiami osadzonymi w PRL-u, dlatego do książki Marka Żeromskiego podchodziłam z lekkim dystansem, jednak, jak się okazuje, zupełnie niepotrzebnie! Wspaniałe, barwne opisy sprzętu i wystroju wnętrz z czasów młodości naszych rodziców czy dziadków idealnie dopełniają powieść i świetnie współgrają z aurą tajemniczości, jaką stwarza autor.

Cieszę się, że poza dosłowną warstwą można w książce znaleźć też "głębię", związaną z odkrywaniem dobra i zła w otaczającym nas świecie.