Zbiór opowiadań queerowej singapurskiej pisarki Amandy Lee Koe w tłumaczeniu Mikołaja Denderskiego. Ministerstwo moralnej paniki to tytuł kultowy na singapurskiej scenie literackiej. Debiut nagrodzony w 2014 roku Singapore Literature Prize for Fiction i Singapore Book Award w 2016 roku zachwycił wszystkich. Nic dziwnego – w każdym opowiadaniu autorka przekracza literackie normy, łamie społeczne tabu, żeby – koniec końców – napisać o tym, co w życiu najważniejsze. O miłości(ach): tych zapomnianych, przegranych, nieakceptowanych. Niewidzialnych granicach między nami, które boimy się przekraczać. Społecznych problemach, o których nadal można mówić głośno tylko w formie literackiej zabawy. Historii – z różnych perspektyw, głosami tych, którzy zazwyczaj są uciszani. O tym, że wcale nie każdy czuje się w domu u siebie. Amanda Lee Koe pisze jednocześnie z pazurem i poetycko, zaczepia, żeby chwilę później wzruszyć. Przedstawia postaci różnych kultur, wierzeń i języków, których drogi krzyżują się na krótką chwilę w dynamicznym, tętniącym życiem singapurskim mieście-państwie. Ale każda z czternastu opowieści rezonuje w nas jeszcze długo po tym, gdy przewrócimy ostatnią stronę.
Ministerstwo moralnej paniki
Informacje szczegółowe Pokaż wszystkie
Wydawnictwo: | Tajfuny |
Oprawa: | Miękka |
Rok wydania: | 2020 |
Ilość stron: | 216 |
- Autor: Amanda Lee Koe
- Wydawnictwo Tajfuny
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2020
- Ilość stron: 216
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788395243394
- Język: polski
- Oryginalny tytuł: Ministry of Moral Panic: Stories
- Tłumacz: Denderski Mikołaj
- ISBN: 9788395243394
- EAN: 9788395243394
- Wymiary: 1290x1980
- Powiązane tematy: Prezent na Dzień Kobiet, Książki feministyczne, Promocje
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 3/5Dodana przez Olga P. w dniu 2021-12-05Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąHistoria pokazała, że świat dla kobiet nie jest miejscem przyjaznym. Przez większość istnienia ludzkości kobiety były poniżane i traktowane jako gorszy gatunek ludzi. Nie mogły mieć własnego zdania, nie mogły iść przez życie według własnych zasad, często nie mogły nawet marzyć. Były prowadzone jedną ścieżką i nikt nie zwracał uwagi, czy ta ścieżka im odpowiada. Na szczęście w wielu rejonach świata z czasem sytuacja kobiet się poprawiła. Powoli zaczęły być traktowane jako równe mężczyznom. Niemniej proces poprawy sytuacji kobiet rozpoczął się stosunkowo niedawno, a i dzisiaj niekiedy wydaje się być tylko pozorny. Tym bardziej że w wielu częściach świata nadal nic się nie zmieniło i nie widać znaków, by w najbliższym czasie miało się zmienić. Brzmi to dla mnie przerażająco, ale cieszy mnie, że mówi się o tym na głos.
Moje przemyślenia miały początek w czasie lektury książki "Ministerstwo moralnej paniki". Autorka jest pochodzenia singapursko-amerykańskiego, więc zapewne zna dwa kulturowo odmienne od siebie światy. Zdecydowałam się zapoznać z tą książką, ponieważ słyszałam często sprzeczne opinie na temat treści, które przedstawia. Dla mnie takie sprzeczne opinie działają jak wabik. I oto mam lekturę za sobą i... Bardzo mieszane odczucia.
Od pierwszych stron można zaobserwować, że pisarka posługuje się unikatowym stylem. Dotychczas nie spotkałam się z powieścią, gdzie język używany przez autora tworzył taką niestandardową atmosferę. Przez "Ministerstwo moralnej paniki" przemawia pewność siebie i bezkompromisowość. Te dwie cechy warsztatu literackiego prowadzą czytelnika przez przedstawiane treści, mówiąc, że teraz czas na słowa pisarki. Nie ma tu możliwości przerywania, podważania. Teraz czas na Amandę Lee Koe i to, co ona chce opowiedzieć. Trudno mi się było ustosunkować do jej poglądów, ponieważ czułam właśnie to narzucanie mi opinii. Zamiast chcieć słuchać pisarki, czułam się do tego zmuszona.
W ogóle warto wspomnieć, że książka jest zbiorem czternastu opowiadań. Opowiadań, które są całkowicie od siebie odmienne, jednakże posiadają wspólny rdzeń – poniżenie i bardzo trudny los kobiet. Każde opowiadanie po kolei wywoływało we mnie wiele negatywnych emocji. Bez wątpienia właśnie taki był zamysł pisarki, lecz było mi ciężko sobie poradzić z własnymi, tak bardzo intensywnymi, emocjami. Ogrom zadawanego cierpienia, niesprzyjającego losu i niemożność wyrwania się z błędnego koła poniżenia przytłaczały mnie i sprawiały, że nie chciałam kończyć książki. Zarazem wiedziałam, że należy ją skończyć, bo nie można obojętnie przechodzić przy takich treściach.
Podoba mi się różnorodność opowieści. Przedstawione są kobiety w różnym wieku, o różnych pochodzeniu pod względem statusu społecznego i ekonomicznego oraz o różnych historiach. Niektóre z kobiet zostały postawione przed danym wydarzeniem i nie otrzymały szansy wyboru. To los i źli ludzie zdecydowali o nich. Lecz jako czytelnicy możemy też obserwować kobiety, które miały wybór i wybrały cierpienie i upokorzenie. Tak naprawdę to pozornie był wybór. Z obiektywnej perspektywy można zaobserwować, gdzie mogły zdecydować inaczej i iść drogą lepszego traktowanie. Niemniej społeczeństwo, stereotypy i presja podyktowały ich życie i nie pozwoliły na szczęście.
W "Ministerstwie moralnej paniki" czuć pewne różnice kulturowe. Wydają się być dyskretne, lecz wystarczająco zauważalne, by doprowadzić do refleksji nad tym, co dzieje się w innych częściach świata i jak jest to postrzegane. Wszystkie opowiadania traktuję jako manifest pisarki, która krzyczy, że nadal potrzeba zmian. I że nie można zamykać oczu, tylko dlatego że być może nam w tej chwili jest komfortowo i czujemy się szczęśliwe. Nigdy nie wiadomo, czy to się nie zmieni, a teraz mamy wystarczająco sił, by przynajmniej próbować pomóc innym.
Moim jedynym problemem związanym z tą książką jest pewnego rodzaju wyłaniająca się pretensjonalność wśród przedstawionych treści. Mam poczucie, że to przemówi do osób, które same choć w małej mierze przeżyły coś podobnego. Dla osób, które nie rozumieją, może pozostać to nadal nieuargumentowanym zarzutem. Pragnęłabym w tej książce odnaleźć coś, co właśnie pomoże innym zrozumieć sytuację niektórych kobiet.
Książką Amandy Lee Koe okazała się wyjątkowo poruszającą lekturą, która niosła wiele wartościowych i przełomowych treści. Pisarka nie bała się pisać o tym, co myśli i nie unikała tematów tabu. Jest to godne szacunku i przyznania jej olbrzymich pokładów odwagi. Niestety nie wszystkie aspekty pod względem warsztatu literackiego przypadły mi do gustu, co sprawiło, że odebrałam opowiadania w mniej pochlebny sposób niż dawały na to potencjał.