Taylor Swift. My, swifties

„Taylor Swift. My, swifties” to powieść graficzna, która opowiada o życiu artystki głównie poprzez jej piosenki. Zabiera nas w podróż przez wszystkie ery i najbardziej popularne przeboje amerykańskiej gwiazdy. Możemy w krótki i obrazowy sposób zapoznać się z przesłaniem danych piosenek i poznać charakterystykę każdego albumu. Dodatkowo na samym końcu znajduje się horoskop, który dopasuje nam erę i setliste 🥰

Jest to bardzo krótki tytuł, którego przeczytanie zajmie max 15 minut, a samych informacji nie jest zbyt dużo. Głównie skupiamy się tutaj na ilustracjach, które są absolutnie przepiękne i skradły moje serce 😍 Cały komiks zachowany jest w uroczych, pastelowych odcieniach.

W tym roku wyszło naprawdę wiele publikacji o Taylor i w pewnym momencie zaczęłam odczuwać pewien przesyt, ale to jest zupełnie coś innego, nowego. Wydaje mi się, że na naszym rynku wydawniczym nie było do tej pory powieści graficznej i za to według mnie należy się duży plus, bo wyróżnia się to na tle innych pozycji.

Nie traktowałabym tego komiksu jako kompendium wiedzy o artystce, a raczej jako uzupełnienie lub przyjemny dla oka dodatek. Prawdziwa gratka dla fanów Taylor Swift, ale czy jest to coś niezbędnego? Nie, lecz jak już kupicie, to nie pożałujecie 🤭

Na czym polega fenomen Taylor Swift? Wielu ludzi zadaje to pytanie od miesięcy. Osoby, które jej nie słuchają, ani nie śledzą tego, co dzieje się w życiu gwiazdy, nie do końca poznają, czy też zrozumieją odpowiedź na to pytanie. Bo jak to w życiu bywa… to nieco złożona rzecz.

Sama pierwszy raz zetknęłam się z jej twórczością od momentu wydania „Love story”, czyli od ery Fearless. Jednak fanką zostałam od ery Red. I powiem wam, że nie chodzi o to, że wokół jej życia miłosnego zawsze wiele się działo. Owszem, było to szeroko komentowane, ale cała magia tkwi w tym, że Taylor potrafi przelać prawdziwe emocje na teksty i muzykę. Fani na całym świecie identyfikują się z historiami, które tworzy. - Ja do tej pory jestem zafascynowana trójkątem miłosnym na płycie Folklore💔. - Co trzeba przyznać, artystka jest niebywale uzdolniona muzycznie i próbuje nowych rzeczy. To widać, bo jej fandom cały czas się rozrasta.

„Taylor Swift. My, swifties” to ukłon w stronę piosenkarki i jej dorobku. Osoby, które nie są zaznajomione z twórczością artystki mają okazję poznać wszystkie ester eggi, które towarzyszą w uniwersum Swifties, jak: szczęśliwa liczba, czerwony szalik, albo bransoletki przyjaźni. Przy każdym albumie mamy wstęp, który wprowadza nas w daną erę i inspiracje związane z powstaniem płyty. Dalej są piosenki i ich główne motywy. Wszystko to przedstawione w prosty i przejrzysty sposób. Te rysunki są po prostu świetne!😍

Dalej mamy ciekawostki o Eras Tour – i wiecie co, pamiętam, gdy ogłosiła trasę, to wiele osób nazywało ją wariatką, która będzie grała dla pustych stadionów, a myślę, że będzie to największa trasa koncertowa, w jaką kiedykolwiek ktoś wyruszył. Widać, że Taylor ma więź ze swoimi fanami i jest to na zasadzie siostrzeństwa. Gra około 44 piosenek przez niemal trzy i poł godziny, przebierając się jakieś 17 razy… Nie mówcie, że to nie wymaga poświęceń. Fizycznie brzmi to jak maraton, który musi pokonać kilka razy w tygodniu – w Warszawie trzy dni pod rząd.

W drugiej części mamy horoskop i playlisty związane z danymi znakami zodiaków. Myślę, że to naprawdę ciekawy pomysł. Choć u mnie nie do końca się nie sprawdził – wyszło mi, że moja era to Midnights, co nie bardzo do mnie pasuje, ale za to piosenka „Enchanted” już jak najbardziej.

Reasumując, myślę, że komiks to idealna pozycja zarówno dla fanów, jak i świetny przewodnik, dla osób, które dopiero poznają twórczość artystki. Sama czytałam go z nutką nostalgii i teraz już jestem w pełni gotowa na sobotni koncert :D

Taylor Swift – kto choć raz nie słyszał tego nazwiska? Osobiście nie znam takiej osoby. W tym roku artystka po raz pierwszy pojawi się w naszym kraju, a to wzbudza ogrom emocji – i słusznie. Na rynku zaczęły pojawiać się kolejne publikacje dotyczące Taylor, a i wydawnictwo Jaguar nie zostało w tyle. Czy książka Patricii C. Agüero to pozycja warta uwagi? O tym w tej recenzji.

Sama z muzyką Taylor nie mam za dużo wspólnego (to znaczy: mam braki w znajomości jej dyskografii), co przyznaję bez bicia, jednak te utwory, które znam, katuję non stop. Książkę otrzymałam jako niespodziankę, ale postanowiłam się z nią zapoznać bliżej, bo kto wie, może stanę się Swiftie?

Pozycja pełna jest przede wszystkim muzyki. Nie znajdziemy tutaj informacji typowo biograficznych na temat artystki, ale o jej muzyce, o poszczególnych erach, przez jakie przechodziła Taylor i w jakich tworzyła swoje kolejne albumy. Muszę przyznać, że czytanie o tym sprawiło mi niemałą przyjemność i w pewien sposób zaspokoiło ciekawość. No i uzupełniło wiedzę, powiedzmy to sobie wprost.😊

Autorka skupia się również na utworach Swift, pokazując, o czym opowiadają te poszczególne i do których z momentów w życiu mogą pasować, co akurat uważam za naprawdę interesujące. Muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w życiu większości z nas, więc czytanie o tym, jakie ktoś miał lub mógł mieć odczucia po słuchaniu utworów Taylor, jest według mnie dość... mocno ukazujące prywatne życie danej osoby. Wiecie, co mam na myśli? Mam nadzieję.

W książce nie zabrakło również fragmentu dla zodiakar – do każdego znaku zodiaku zostały dopasowane poszczególne utwory Taylor oraz ery, co stanowiło ciekawe urozmaicenie tej pozycji. Przyznaję, sama z zainteresowaniem sprawdziłam, co pasuje do mojego znaku i ku mojej radości utwór Wildest Dreams się tam znalazł (bardzo go lubię!). Gdybym jednak miała ocenić, czymże ta książka jest, to... chyba nie do końca umiem. Z jednej strony jest to taka trochę publikacja informacyjna na temat Taylor, ale z drugiej strony może odgrywać rolę takiego leksykonu na temat jej utworów, poszczególnych er i albumów.

Czy uważam tę pozycję za wartą uwagi? Jeżeli ktoś jest Swiftie, to myślę, że tak. Ta książka może być faktycznie prawdziwą gratką na fanów artystki, który dzięki temu, że jest tak ładnie wydany, z pewnością zyska w ich oczach jeszcze bardziej. Dla mnie jednak, jako osoby, która nie jest największą fanką Swift, a raczej zna jej kilka/kilkanaście utworów, ta publikacja jest raczej tylko ciekawostką i nie czuję w stosunku do niej większych uczuć (choć ilustracje są śliczne).

Jeżeli jesteście ciekawi dyskografii Taylor, jesteście jej fanami lub po prostu lubicie ładnie wydane książki, to ten tytuł może Wam się spodobać (pod różnymi względami).