Tylko ludzie
5/5- Tytuł: Marsjanin
- Autor: Andy Weir
- Wydawnictwo Akurat
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2022
- Ilość stron: 384
- Format: 14.5 x 21.5 cm
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788328722972
- Język: polski
- Oryginalny tytuł: The Martian
- Tłumacz: Ring Marcin
- Nr wydania: 2
- ISBN: 9788328722972
- EAN: 9788328722972
- Wymiary: 14.5x21.5 cm
- Powiązane tematy: ekranizacje, Oscary
Recenzje książki Marsjanin (16)
-
Początkujący RecenzentOcena: 3/5Dodana przez Magdalena K. w dniu 2015-07-10Opinia potwierdzona zakupemRecenzja dotyczy produktu typu: książka
13 z 25 osób uznało recenzję za przydatną"Marsjanin" Andy Weir'a to dziennik astronauty, który na skutek nieszczęśliwego zbiegu wypadków został zupełnie sam na Czerwonej Planecie. Co gorsza, nasz bohater nie tylko jest samotny, ale w dodatku - wszyscy uważają go za zmarłego. Tak rozpoczyna się kosmiczny survival i walka o powrót na Ziemię.
Brzmi obiecująco? Entuzjastyczne recenzje "Marsjanina" oraz obietnica ekranizacji tej książki przez Ridleya Scotta skusiły mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Niestety, nie mogę połączyć się w zachwytach z przedmówcami. Mój pierwszy zarzut wiążę się trochę z formułą samej powieści. Mamy do czynienia z rodzajem dziennika, zatem poznajemy naszego bohatera poprzez jego wpisy. Kim jest zatem Mark Watney? Dla mnie to trochę taki Pan Nikt. Niewiele mogę o nim powiedzieć po lekturze opisującej jego zmagania z marsjańską rzeczywistością. Ot, taki wesołek, a którym możesz iść na piwo i który w najbardziej kryzysowej sytuacji sypnie żartem. Żartem raczej prostym, bez drugiego dna dodajmy. Po prostu dobry, dzielny chłopak w kosmosie - prosty jak podanie ręki. Konstrukcja głównego bohatera wiąże się z całokształtem klimatu panującego w książce - w moim odczuciu jest to festiwal hamburgerów. Powieść jest "amerykańska" do bólu: podniesiemy się dumnie z każdego niepowodzenia, uratujemy tego chłopaka - to nasz człowiek itd. Szkoda, bo dla mnie oznacza to zmarnowany potencjał. Gdzie mroczny klimat Marsa? Gdzie wątpliwości człowieka, który został zupełnie sam w kosmosie? Rozumiem, że mamy do czynienia z kimś o nad przeciętnej woli walki - ale czy wszystko musi odbywać się w atmosferze białego, amerykańskiego uśmiechu i głośnego high five?
Podsumowując, polecam książkę tym, którzy na lato potrzebują czegoś lekkiego do pociągu a unikają romansów. Taki kąsek do połknięcia na raz, bez głębszych refleksji i powrotów. -
Początkujący RecenzentOcena: 5/5Dodana przez Katarzyna K. w dniu 2016-09-30Opinia potwierdzona zakupemRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąSuper książka, wciągająca i ciekawa, bardzo fajnie i szybko się ją czytało. Gorąco polecam. Moja ocena 5/5
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Magdalena S. w dniu 2015-09-30Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
13 z 15 osób uznało recenzję za przydatnąLot w przestrzeń kosmiczną nie jest już czymś niewyobrażalnym. NASA obecnie pracuje nad projektem kolonizacji tej planety a „szczęśliwcy”, którzy mają tego dokonać już zostali wybrani. No tak… inicjatywa ciekawa, plan piękny, ale należy się liczyć z tym, że zawsze coś może pójść nie tak. Nawet bardzo nie tak… dlatego to nie do końca takie szczęście, bo co jeśli jeden z członków załogi w nieszczęśliwym wypadku zostanie na Marsie sam?
Mark Watney miał niesamowitego pecha – był jednym z sześciu członków załogi Aresa 3, która wybrała się na Marsa. Misja musiała zostać przerwana z powodu straszliwej burzy piaskowej, ewakuacja trwała, a biedny Mark został ranny i ślad po nim zaginął. Załoga, święcie przekonana, że go straciła, ruszyła w podróż powrotną do domu, choć ciężko było im się pogodzić ze stratą. Jednak Mark przeżył, ale czy na długo? Sam na opustoszałej planecie, z brakiem odpowiednich narzędzi, nie wspominając już o zapasach żywności… Jednak człowiekiem zawsze kieruje chęć przetrwania, dlatego botanik podejmuje heroiczną walkę, w której wykorzystuje nie tylko swoje umiejętności, ale wszystko, co tylko może. Tonący brzytwy się chwyta…
Szczerze? Nie wyobrażam sobie, co zrobiłabym, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Jest to naprawdę tak przerażająca wizja, że chyba nawet całkowicie do mnie nie dociera. Budzisz się obolały na obcej planecie… planecie! To nawet nie jest bezludna wyspa czy nieznane Ci miasto. To jest Mars! Ciało niebieskie oddalone od Ziemi o 227 936 637 kilometrów! Przetrwanie tam graniczy przecież z cudem… dlatego podziwiam głównego bohatera, który nie poddał się ani razu! Walczył do samego końca, zachował trzeźwość umysłu i zimną krew, chociaż nic nie było proste. I jak tu mu nie kibicować? Jak nie obdarzyć go wsparciem (chociaż tym mentalnym) i sympatią? Mark Watney jest postacią niesamowitą. Nawet w obliczu niemal pewnej śmierci nie traci poczucia humoru i mimo że tematyka poruszana przez tę powieść do zabawnych nie należy, to dzięki jego ironii nie raz uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Doskonałą rzeczą jest to, że Andy Weir wprowadził kilka rodzajów narracji. Perspektywa Marka jest niczym pamiętnik spisywany w poszczególny dni pobytu na Marsie. Dzięki temu otrzymujemy pełen obraz sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater. Widzimy, z czym musiał się zmierzyć, aby przetrwać. Pojawia się również punkt widzenia załogi, która odleciała z Marsa oraz ludzi pracujących dla NASA, którzy kontrolują misję Ares. Chyba najważniejszą rzeczą, którą taki zabieg wprowadził, była niepewność. Tak na dobrą sprawę, podczas czytania, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy Markowi się uda. Kłody pod nogami, piasek w oczy (dosłownie i w przenośni) – na obcej planecie nic nie jest łatwe. Zwłaszcza przetrwanie. Dlatego niepewność towarzyszy nam cały czas, nawet w punkcie kulminacyjnym.
Autor doskonale poradził sobie z przedstawieniem świata, w którym rozgrywa się akcja. Szczegółowe i dopracowane opisy i specjalistyczne słownictwo wprowadzają nas do realiów fizyki, botaniki, inżynierii i mechaniki. Mogłoby się wydawać, że taka historia nie ma w sobie żadnego potencjału, a czytanie o tym, co każdego dnia robi Mark stanie się po chwili nudne. Nic bardziej mylnego! Andy Weir dba nie tylko o rozbudzanie naszej wyobraźni, ale również wzbudzanie ciekawości. A jak można nie chcieć śledzić poczynań człowieka, który z tak ogromną determinacją walczy z dnia na dzień? Tym bardziej, że Mars jest nieprzewidywalny i wydarzyć może się dosłownie wszystko – nie tylko burza piaskowa, ale przecież sprzęt, który doskonale znamy i korzystamy z niego na Ziemi, może zupełnie inaczej zachowywać się na innej planecie.
„Marsjanin” to doskonała powieść, która wciąga już od pierwszej strony. Wciąga i nie puszcza, ona po prostu pochłania. To niezwykle oryginalna i jedyna w swoim rodzaju historia o przetrwaniu, woli walki oraz o tym, że nie ma żadnych ograniczeń – człowiek jest w stanie zrobić wszystko, przekroczyć każdą granicę i zmobilizować się do działania, aby nie zginąć w osamotnieniu. Mark Watney jest znakomitym bohaterem, którego nie da się nie lubić. Ironiczny humor jest wisienką na torcie, podobnie jak odpowiednie stopniowanie napięcia i niepewność towarzysząca nam od początku do końca. Obok tej pozycji nie można przejść obojętnie, gdyż jest po prostu niesamowita! -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Adriana B. w dniu 2014-11-13Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
29 z 50 osób uznało recenzję za przydatnąJuż od samego początku historii, jesteśmy wciągani w wir wydarzeń nie z tego świata. Burza pisakowa przybrała zbyt dużą siłę destrukcyjną, niemożliwe by cała ekspedycja mogła zakończyć się sukcesem. Postanawiają więc uciec z tej burzliwej planety, która wydaje się walczyć z obcymi przybyszami. Niestety Mark Watney zostaje ciężko ranny. Szybkie decyzje rządzą tym światem, reszta załogi ucieka z tej planety, mając na uwadze, że Mark nie żyje. Jednak rzeczywistość okazuje się całkowicie inna…
Jestem ogromnie urzeczona tą historią. Już od pierwszych stron, zaczęłam popadać w tę planetę bezwzględnie. Założyłam skafander i hełm razem z bohaterem i chciałam mu pomóc, przebywałam z nim na Marsie przez ogromną liczbę soli(jednostka dnia na Marsie, ponieważ doba na tej planecie jest odmienna od naszej ziemskiej). Nie każda historia musi się skończyć tragicznie, nie każda historia musi się skończyć szczęśliwie, w dzisiejszych czasach nigdy nie wiesz, co autor wymyślił.
Już od samego początku główny bohater wbija w nas szpilki humoru, czasem nawet dość czarnego. Bo co byście powiedzieli na to, że musicie przeżyć na Marsie, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że zostaje zniszczona łączność z Ziemią, a Ciebie uważają za zmarłego? Właśnie, ja bym już narobiła w majtki ze strachu, z otaczającej mnie samotności i z tego powodu, że zostałabym skazana na pastwę losu. Fakt, jedzenie jest, ale na pewno nie starczy do czasu, gdy wyruszy kolejna misja na Marsa. Musi ON więc kombinować i to bardzo szczegółowo, aż tak, że niektórych zwrotów, słów nie jestem w stanie zrozumieć. Lecz nie martwcie się, w niczym te nazwy nie przeszkadzają, oczywiście na początku wprawią was w osłupienie, ale gdy wyłączycie myślenie, a raczej zastanawianie się nad tym, co to naprawdę jest, to idzie gładko i przyjemnie, jeżeli można tak powiedzieć o sytuacji, w której znalazł się główny bohater.
Mark Watney ujął mnie za serce, swoimi wypowiedziami, a raczej jego wpisami do dziennika. Istny komik, który może i chce zamaskować cały ten strach, który w nim siedzi, ale ma to niesamowity wydźwięk w tej historii i nadaje tej książce autentyczności i niebywałego charakteru, którego nie znajdziecie w innej książce. Tak, jest to niespotykana do tej pory książka, tu nie znajdziecie jakichś kosmitów, tutaj znajdziecie odpowiedź na to: jak przetrwać. Istny Cast Away w wersji pozaziemskiej, gdzie jedyne, co was otacza, to czerwona pustynia.
Jakbym mogła się do czegoś przeczepić, może nie przyczepić, a raczej powiedzieć czego było za mało, to właśnie tych wpisów z dziennika marsjańskiego. Jedni wolą urozmaicenie, w postaci wydarzeń z ziemi, które tutaj się pojawiają, ale ze względu na to, że tak zakochałam się w głównym bohaterze, to mogłabym nawet przeczytać o tym, jak nic nie robi. Jego przemyślenia i wydarzenia wiele razy wprawiały mnie w szeroki uśmiech. Więc dla mnie, nawet gdyby była ona całkiem wypełniona misją na marsie to nie miałabym nic przeciwko.
Nie mogę się doczekać filmu, Ridley’a Scott’a, który będzie miał swoją premierę w przyszłym roku, a główną rolę zagra Matt Damon. Przyznacie, że istna gratka, zarówno dla czytelników, jak i filmożerców. Ja zaliczam się do dwóch grup, i ogromnie Wam polecam tę bohaterską walkę na czerwonej planecie, nie tylko z własnym sobą, a z przeciwnościami losu, na które nie zawsze możemy mieć wpływ. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Sebastian J. w dniu 2015-02-03Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
25 z 45 osób uznało recenzję za przydatnąKsiążka jest eksperymentalnym i rzadko spotykanym jeszcze tworem napisanym w formie dziennika. Wcześniej spotkałem się z podobnym schematem w powieści "Troje" Sary Lotz. Pierwsze pięć rozdziałów jest w całości złożonych z wpisów dziennika marsonauty i zasadniczo nie czuje się niczego dziwnego w czytaniu wspomnień porzuconego w samym środku czerwonej pustyni człowieka, któremu kończy się w zasadzie wszystko - poza wyszukanym dowcipem. Później jednak powieść się rozwija. Autor przenosi akcję na Ziemię do centrum NASA, gdzie możemy śledzić na bieżąco poczynania Watneya oczami innych ludzi - pojawia się zatem narracja trzecioosobowa. Watneya obserwuje cały świat, ponieważ gdy do wiadomości publicznych dotarła informacja o pozostawieniu na czerwonym globie samotnego człowieka, cała ludzkość zaczęła śledzić jego poczynania i mocno mu kibicować. Ten aspekt powieści autor oddał idealnie.
Nie znaczy to jednak, że "Marsjanin" to tylko na sucho spisany dziennik jedynego człowieka na Marsie z adnotacją w wiadomościach kanału 1. Książka składa się z kilku części - poza wspomnianymi zapisami jest również szereg dialogów pomiędzy bohaterami na Ziemi, a także załogi powracającego z Marsa statku. Ten, kto oglądał "Apollo 13" odnajdzie znajome elementy, takie jak opisy technologii, sposoby działania urządzeń budowanych do badania kosmosu, czy w końcu burze mózgów trwające całe noce, podczas których inżynierowie z NASA zastanawiają się jak z kilku rzeczy i taśmy klejącej stworzyć np. filtr do powietrza czy jak przebudować łazik kosmiczny, aby spełniał wymogi długiej podróży. Sporo z tych detali został oczywiście uproszczone - tak jak żaden film, którego akcja odbywa się w kosmosie via wspomniany wcześniej "Gravity" czy "Kosmiczni kowboje" z rzeczywistym trzymaniem się praw fizyki ma zwykle niewiele wspólnego.
Generalnie jest to kawał dobrej roboty. Znakomicie poprowadzona fabuła, wielowątkowa, ze spojrzeniem z kilku różnych perspektyw. Historia ujęta w powieści jest oczywiście ciekawa, ale niekoniecznie nowatorska, pomimo że rękoma Marka autor produkuje paliwo i tlen, czy nawet wodę za pomocą aparatury chemicznej, to jednak fabuła posiada kilka luk. Sporym zdumieniem jest późniejsze przyśpieszenie akcji, ale trudno oczekiwać, aby w 400 stronach zawrzeć wpisy dziennika i ważniejsze wydarzenia z okresu półtora roku.
Natomiast mistrzostwem są napisane przez autora postacie, przede wszystkim osoba Marka Watneya. Może miejscami zabawna na wyrost, ale to postać która na długo zapadnie w pamięci. Jego poczucie humoru jest wielkim plusem książki, i tak naprawdę w przeplocie z nawiedzającymi go klęskami - sukcesem "Marsjanina". Ciekaw jestem gry Damona, ale pokazał ON już w "Interstellar", że w skafandrze kosmonauty wygląda wiarygodnie.