Piotr Kalwasik niczym z pozoru nie wyróżnia się na tle otoczenia. Jest zwyczajnym dzieciakiem, który letnie wakacje spędza na koloniach nad morzem. Idzie do dobrego liceum, później się żeni i zostaje pisarzem. Ale od czasu do czasu zdejmuje z twarzy maskę szarego człowieka, stając się mścicielem. Mściciel nie zna litości. Jest wcielonym okrucieństwem i gdy morduje, robi to tak, aby ofiara czuła, że umiera. Niech więc umiera trucicielka psów! Niech umiera złośliwa matematyczka! Niech krzyczy z bólu facet, który odbił mu dziewczynę!
"Dziecko Księżyca" to opowieść, która mogła wydarzyć się naprawdę. Czy się wydarzyła? Ostatecznie tego autor nam nie zdradza, ale bez wątpienia chciałby, żebyśmy tak myśleli. A jeśli to stuprocentowa fikcja, odmalowana została z ogromnym realizmem. Sielski nastrój wakacyjnych kolonii, dekadencka atmosfera Warszawy schyłku PRL i początku lat 90., a w końcu wejście w rozbuchane, nowe tysiąclecie. Wszystko to tętni życiem, muzyką, zapachami i smakami tamtych lat. "Dziecko Księżyca" to prawdziwy wehikuł czasu i już przez to samo jedynie książkę tę warto przeczytać.
No ale jest to przede wszystkim opowieść o zemście i mścicielu, którego każdy z nas nosi w sobie. Ilu ludzi weszło nam w drogę? Ilu zdołało nas skrzywdzić? Lub może nie nas, może kogoś innego? Ilu chcielibyśmy dla przykładu ukarać? Bohater powieści Piotra Ibrahima Kalwasa wprowadza te pragnienia w życie. Jest karzącą ręką tam, gdzie sprawiedliwość prawników i kodeksów nie zdołałaby sięgnąć. Morderstwa, których dokonuje, planowane są z ogromną pieczołowitością. Cały ten proces Kalwas opisuje nam z dbałością o najmniejsze nawet detale, niczym Forsyth w "Dniu Szakala". I to kolejny powód, by po tę książkę sięgnąć.
Jest to również opowieść o dojrzewaniu, o kolejnych przeobrażeniach, jakie na przestrzeni dekad przechodzi człowiek. Łaknące przygód dziecko, drżący przed nauczycielem nastolatek, mężczyzna wchodzący w dorosłość, aż w końcu człowiek dojrzały... Kalwas zna wszystkie blaski i cienie tej nieustającej transformacji. A zatem mamy i powód trzeci.