Book Lovers

Ona jest bezlitosną agentką literacką, której daleko do słodkich bohaterek romansów.

On jest znanym wydawcą, który każdą wziętą pod skrzydła książkę zamienia w czyste złoto.

Oboje twardo stąpają po ziemi. I oboje, wbrew swojej woli, lądują w jednym z najbardziej urokliwych miasteczek. Czy Sunshine Falls roztopi ich serca?

U-WIEL-BIAM tę historię! Cenię sobie lekkie i przystępne w odbiorze pióro Henry, ale szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że jej nowe dzieło aż tak mnie zachwyci. W kalendarzu dopiero luty, a ja jestem przekonana, że pozycja ta wyląduje w tegorocznej topce. Ba! To jedna z najlepszych komedii romantycznych, jakie dane mi było KIEDYKOLWIEK przeczytać!

"Book lovers" to gotowy scenariusz filmowy, który z powodzeniem mógłby zostać przeniesiony na wielkie kinowe ekrany. Emily wykreowała bohaterów, którzy mimo wad wzbudzają w czytelniku ogromną sympatię i wręcz nie sposób im nie kibicować. Jednak to nie tylko fenomenalna, wypełniona słownymi utarczkami miłosna historia, ale i poruszająca siostrzana więź, która niejednokrotnie chwyta za serce. Henry udało się subtelnie przelać na papier ważną prawdę - kompromisy w relacjach są niezwykle istotne, ale nigdy kosztem swojego szczęścia. Szczęścia, o które powinniśmy walczyć.

Cóż, "Book lovers" to po prostu pełen pakiet. Rozbrajające dialogi. Charakterni bohaterowie. Wzruszające momenty. Po prostu musicie ją przeczytać!

Ocena: 4+/5

Gatunek: romans

Motywy: Small Town Romance, książki!, Rivals to Lovers, siostrzana więź

.

Mówi się, że Book Lovers to najlepsza powieść Emily Henry - nie mogę się z tym nie zgodzić! To Must Read dla fanów romansów, turbo urocza książka, która nie ma słabych stron. Co takiego sprawia, że zbiera aż tak wysokie noty?

A. Fabuła opierająca się na zderzeniu dwóch światów: miastowa "pańcia" przybywa do małej mieścinki, gdzie z pomocą siostry zamierza zmierzyć się ze schematami znanymi nam wszystkim z rom-comów.

B. Motyw Rivals to Lovers - świetnie i bardzo wiarygodnie nakreślony. Między bohaterami iskrzy, ich słowne przekomarzanki bawią i sprawiają, że z uśmiechem na ustach przewraca się stronę za stroną.

C. Rewelacyjnie wykreowane postacie - zarówno Nora, jak i Charlie nie są nieskazitelni (spoiler alert: dodatkowo Norę ciężko polubić na samym początku), mają swoje wady i mam wrażenie, że właśnie dzięki temu tak łatwo się z nimi zżyć.

D. Tematy poboczne, które urozmaicają fabułę: relacja między siostrami, radzenie sobie z żałobą, parentyfikacja... Dużo tego!

Chcecie przeczytać porządny romans, bez wywracania oczami na sporą dawkę krindżu? "Book Lovers" będzie idealnym wyborem. Czytajcie i delektujcie się tą historią!

  

Często nazbyt pochopnie oceniamy innych. Spotykając kogoś z kwaśną miną od razu widzimy go jako niedostępnego i niemiłego, nie biorąc pod uwagę tego, że zwyczajnie może mieć zły dzień lub przed chwilą dostał jakieś druzgocące wiadomości. Osobom dużo pracującym od razu przypinamy łatkę pracoholika, nie rozważając nawet tego, że po prostu kocha to, co robi i chce pomóc ludziom od niego zależnym. Matki poświecające się wychowaniu dzieci nazbyt często nazywa się kobietami bez ambicji, nie rozumiejąc, że może taki styl życia daje im szczęście. Przykładów można by mnożyć, a przecież dużo łatwiej by się żyło, gdyby każdy porzucił chęć do wyciągania pochopnych wniosków. I po prostu był szczęśliwy, tak, jak to jemu pasuje.

Nora to świetna agentka literacka, istny rekin w świecie wydawniczym. Nie rozstaje się z telefonem, zawsze jest dostępna dla autorów i swoich pracodawców, a całe jej życie kręci się wokół pracy. W Nowym Jorku czuje się jak ryba w wodzie, doceniając wszelkie udogodnienia, jakie zsyła jej przebywanie w metropolii. Na pierwszy rzut oka wydaje się wyniosłą, pełną aspiracji kobietą, która jest trudnym przeciwnikiem. Jej życie prywatne praktycznie nie istnieje, a każdy rozpad związku to idealny scenariusz do początków komedii romantycznej. I jedynie siostra ze swoją rodziną stanowią jej centrum wszechświata, lecz to zawsze Nora brała na barki odpowiedzialność i każdą możliwą pomoc jaką może zesłać w ich kierunku. Jeden wyjazd ma odbudować powoli zatracane więzi rodzeństwa. Lecz jeden wyjazd może także zmienić wszystko.

Charlie jest redaktorem i wyrobił już sobie niezłą opinię w świecie wydawniczym. Wszystko czego się dotyka to pewny bestseller, choć on sam nie jest najłatwiejszy we współpracy. Nie obawia się być krytycznym i szczerze przedstawiać swoich opinii. On także, podobnie jak Nora, jest zanurzony w swojej pracy po uszy i nie wyobraża sobie zmiany tempa swojego życia. Jednak los zsyła czasem najmniej prawdopodobne scenariusze, którym musi się podporządkować nawet tak wyniosły mężczyzna jak Charlie.

"Book lovers" to niezaprzeczalnie najlepsza książka Emily Henry. Jestem w niej po uszy zakochana i trudno mi było się od niej oderwać. Stanowi balsam dla duszy, ukojenie dla serca ale i niesie w sobie tyle niespodziewanych i kompletnie odstających od sztampowych zwrotów akcji w romansach, że to wręcz nieprawdopodobne. Autorka za pomocą genialnie wykreowanych bohaterów pokazuje, że ludzie skrywają o wiele więcej, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. Jednak aby to odkryć należy poświęcić im o wiele więcej uwagi, bowiem doświadczenia życiowe skutecznie nauczyły ich, że lepiej nie odsłaniać się przed innymi i nie ufać w pełni. Uwielbiam siłę, jaką każdego dnia udowadnia Nora ale i jej słabszą stronę, którą skrzętnie skrywa przed światem. Uwielbiam poczucie bezpieczeństwa jakie daje Charlie ale i tę jego jedyną w swoim rodzaju opiekuńczość i zrozumienie. Uwielbiam miłość do książek obojga postaci, pasję jaką odnajdują w swojej pracy ale i bezwzględne poświęcenie dla bliskich im osób. Magnetyzm bohaterów jest jedyny w swoim rodzaju, niezaprzeczalny i wręcz uzależniający, bowiem kibicujemy im do utraty tchu. Kocham małomiasteczkowość jaka bije z tej pozycji, choć ukazaną zgoła odmiennie od tego, do czego jestem przyzwyczajona, bo oczami ludzi, którzy domem nazywają metropolię. I od początku do końca uwielbiam poprowadzenie fabuły- jest wyjątkowa, zaskakująca, idealna w swoim przekazie, niosąca ze sobą o wiele więcej niż zwyczajna powieść o miłości, mająca tyle istotnej treści przekazywanej także za pośrednictwem wyróżniających się postaci pobocznych. Ta książka to po prostu perfekcja w wydaniu Henry, a ujęcie przez nią wielu tematów jest naprawdę niezwykłe. Genialnie pokazuje, że kompromisy są ważne ale trzeba podchodzić do nich z głową. Przypomina, że każdy człowiek ma swój limit bycia silnym i stanowiącym opokę ale też, że każdy ma prawo znaleźć swoje szczęście w zupełnie innych warunkach i to jest jak najbardziej w porządku. Gorąco polecam tę lekturę, ja wrócę do niej niejeden raz!

Pierwszym, co trzeba zaznaczyć to fakt, że każda następna książka Emily Henry jest lepsza. Da się to wyczuć w budowie charakterów jak i w tworzeniu wątków oraz fabuły. Ta pozycja podobała mi się bardziej niż ,,Ludzie, których spotykamy na wakacjach”, chociaż nadal posiada swoje głupotki, co sprawia, że jest to lekka i niewymagająca lektura.

Wątek romantyczny to znany nam motyw ,,from enemies to lovers”. Przyznaję, że gdy tylko dotarłam do momentu z przypadkowym spotkaniem dwóch osób, które się nie znoszą w losowym miejscu, to przewróciłam oczami z nudów. Jednak ostatecznie uznaję, że osoba autorska bardzo dobrze z tego wybrnęła. Sposób w jaki poprowadziła ten wątek był bardzo satysfakcjonujący. Często zdarza się, że w tym tropie autorzy decydują połączyć ze sobą nienawidzących się bohaterów, którzy nie przepracowali w pełni wcześniejszych konfliktów. Tutaj bohaterowie budują swoją relacje w dojrzały sposób, nie bojąc się zmierzyć z nieporozumieniami przeszłości.

Główna bohaterka, Nora, ma dobrze zarysowane motywacje i decyzje, które podejmuje zgadzają się z jej charakterem. Spodobało mi się jej poczucie humoru i to jak uparcie dąży do celu, ale… Mam wrażenie, że Henry za bardzo obudowała cały charakter bohaterki na jednej traumie z przeszłości. Jakby ta jedna rzecz zdeterminowała to, jaką osobą jest teraz.

Zupełnie jakby to, jakie miała dzieciństwo czy relacje z rówieśnikami nie ma żadnego znaczenia, bo osoba Nory wykreowała się dopiero po tym niemiłym doświadczeniu, a wcześniej wcale nie miała charakteru i motywacji. Na pewnym etapie książki zaczęło mnie męczyć, jak wszystkie jej decyzje były poparte tym jednym wydarzeniem i co się po niej działo.

Ostatecznie bardzo mi się podobał wątek romantyczny, chociaż jego początki nie były zbyt obiecujące i trochę dziwne (nadal nie rozumiem po co były niektóre sceny). Flirty są z pazurem, żarty przez nich rzucane zabawne i dwuznaczne, a przy gorących scenach naprawdę robi się gorąco. Byłam ogromnie zaskoczona faktem, że przez całą historię nasi kochankowie bardzo, bardzo dużo rozmawiali. Bohaterowie autentycznie byli zainteresowani swoją wzajemną przeszłością i planami na przyszłość. Swobodnie rozmawiali o swoich zmartwieniach i obawach na późniejszym etapie znajomości. Ten prosty aspekt sprawił, że ich relacja stała się autentyczna, bo właśnie to robią ludzie, którzy się sobie podobają. Rozmawiają i lepiej się poznają.

Emily Henry jest nam sprzedawana jako autorka głównie romansów, ale tutaj obyczaj zdecydowanie przeważa nad romansem. Oprócz Charlie’ ego bardzo dobrze poznajemy siostrę protagonistki, Libby. Zastanawiam się czy ich związek nie jest nawet najważniejszy w tej książce. Bardzo dobrze zostało nam pokazane, co razem przeżyły i jak silna wiąże ich więź. To ciekawe, że Henry poświęciła tyle miejsca na kwestię wychowania dziewczyn przez ich matkę i jak wpłynęła na ich obecne życie.

Osoba autorska (moim zdaniem) ma tendencję do kreowania egoistycznych bohaterów, którzy niby troszczą się o swoich bliskich, ale w taki niezdrowy sposób. Nora niby martwi się o siostrę, ale mimo wszystko nie chce wypuścić jej z rąk i nie może dopuścić do siebie myśli, że jej pełnoletnia siostra posiadająca swoją rodzinę może sama poradzić sobie ze swoimi problemami. Ciężko mi uwierzyć że trzydziestoletnia kobieta, która przecież tak kocha swoją siostrę, na wiadomość, że ta podjęła samodzielną dojrzałą decyzję, zamiast się cieszyć ze szczęścia siostry to skupia się na tym, że ta ją zostawia i nie ma już nikogo. Niby został nam pokazany proces, w którym Nora zaczyna rozumieć, że nie może ciągle być odpowiedzialna za siostrę, ale ja tego nie kupuję.

Czy mam problemy z tą książką? Tak. Czy żałuję, że ją przeczytałam? Absolutnie nie. Książki Emily Henry idealnie wpasowują się w okres wakacyjny, kiedy mam ochotę się odprężyć i nie zmuszać się do głębszych przemyśleń. ,,Book lovers” z pewnością przypadnie do gustu fanom małomiasteczkowego romansu i z pewnością każdemu czytelnikowi, dla którego czytanie to pasja. Nora jest takim odbiciem każdego maniaka czytelniczego, który sięgnie po tą pozycję i powinien złapać z nią dobry kontakt w tej kwestii.

„Book Lovers” to książka, na którą bardzo czekałam i gdy w końcu usiadłam z nią w fotelu, świat dookoła się rozpłynął. Przeniosłam się razem z bohaterami do urokliwego miasteczka rodem z romansów - Sunshine Falls, gdzie Nora, zamiast odznaczać kolejne punkty z wakacyjnej listy, ciągle wpada na Charliego, swego największego przeciwnika na rynku wydawniczym. To jedno lato sprawi, że życie tej dwójki całkowicie się zmieni. Tylko czy dla czytelnika ta zmiana będzie zaskoczeniem?

Książki towarzyszą mi tak naprawdę od zawsze, choć miałam takie momenty, że nie czytałam ich wcale. Nie będzie więc zdziwienia, jeśli powiem, że romansów przeczytałam naprawdę duże ilości. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że historia Nory i Charliego niczym mnie nie zaskoczyła. Czy to jednak znaczy, że mi się nie podobała?

Zdecydowanie nie!

Już od pierwszej strony zostałam wciągnięta w świat bohaterów i nawet się nie spostrzegłam, kiedy zrobił się środek nocy. Spędziłam z tą książką bardzo przyjemnie czas, obserwując jak relacja Nory i Charliego od nienawiści zmierza w zupełnie innym kierunku, niż się oni spodziewają. Historia jest przeurocza, a dialogi pełne humoru. Romantyczne fragmenty są po prostu przesłodkie. Doskonałym dodatkiem było też przyjrzenie się relacji obu sióstr, które nie zawsze miały łatwo. Kibicowałam im z całego serca.

Choć książka była przewidywalna, bawiłam się doskonale! I oczywiście wyczekuje kolejnych książek autorki :)

Do przeczytania książek autorstwa Emily Henry zbierałam się już od jakiegoś czasu, ale jednak mimo że mam je na swoim regale, jakoś cały czas odwlekałam moment, w którym wreszcie zapoznam się z jej twórczością. I właśnie wtedy na horyzoncie pojawiło się "Book Lovers".

Publikacja kupiła mnie już samym tytułem, więc stała się moim zdecydowanym "must have" i "must read" tego roku (chociaż właściwie powinnam napisać miesiąca).

Teraz kiedy jestem już po lekturze, powinnam zadać sobie pytanie: Czy naprawdę była warta zachodu? Według mnie zdecydowanie tak.

Uważam, że jest to publikacja, którą każdy miłośnik książek (i romansów) zdecydowanie powinien przeczytać! I to nie tylko ze względu na tytuł.

Nora jest agentką literacką, która słynie ze swojej bezwzględności oraz z tego, że stawia pracę ponad życie prywatne. W zasadzie istnieje jedynie jeden wyjątek od tej reguły w osobie jej młodszej siostry - Libby, nad którą kobieta przejęła opiekę, gdy kilkanaście lat wcześniej zmarła ich mama.

Chociaż od tamtej chwili minęła sporo lat, a Libby zdążyła założyć już własną rodzinę, Nora w dalszym ciągu uważa, że musi otaczać ją ramieniem i chronić przed całym złem tego świata. Dlatego, gdy ciężarna siostra proponuje wyjazd do miasteczka, które zostało opisane w powieści autorki, którą Nora reprezentuje, kobieta bez wahania spełnia jej prośbę.

Na miejscu zupełnie niespodziewanie kobieta spotyka Charliego Lastrę – redaktora, który odrzucił jej propozycję współpracy przy książce, której akcja rozgrywa się właśnie w tym miejscu.

Nora z jednej strony jest zaskoczona widokiem Charliego, ale z drugiej również zaintrygowana tym, co taki typowy nowojorczyk jak on, robi w małym i spokojnym miasteczku w Karolinie Północnej. Sunshine Falls może nieco przewidywalnie okazuje się jego miasteczkiem rodzinnym, ale wcale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadzało.

W takim razie czy książka Emily Henry okazała się przewidywalnym małomiasteczkowym romansem?

Zdecydowanie nie określiłabym "Book Lovers" takim mianem, chociaż właśnie tego spodziewałam się od samego początku. Autorka zaskoczyła mnie tym, że ten romantyczny rodzaj miłości przez większość książki stanowi jedynie tło, ponieważ pierwsze skrzypce gra tu jednak miłość do rodziny oraz poświęcenie, na jakie bohaterowie są gotowi, aby uszczęśliwić swoich bliskich.

Emily Henry całkowicie kupiła mnie klimatem swojej powieści do tego stopnia, że pochłonęłam ją w jeden dzień. Książka pozwoliła mi przenieść się w zupełnie inny świat i poczuć się, jakbym była częścią tej małej lokalnej społeczności, w której znalazły się siostry Stephens. Jednak to, co urzekło mnie najbardziej to ostatnie kilkadziesiąt stron, które okazały się prawdziwym, emocjonalnym rollercoasterem.

"Book Lovers" autorstwa Emily Henry to urocza i romantyczna powieść dla miłośników literatury. Książka ta opowiada historię dwóch ludzi, którzy spotykają się w księgarni i zaczynają się dzielić swoją miłość do książek. Henry kreuje ciepły i przytulny świat, który przypomina nam, jak ważne są chwile spędzone z ulubioną lekturą oraz z ludźmi, którzy dzielą nasze zainteresowania. "Book Lovers" to idealna propozycja dla wszystkich, którzy pragną zanurzyć się w romantycznej atmosferze i przenieść do świata książek.

Historia mnie zaciekawiła, zwłaszcza, że czytałam poprzednią książkę autorki. Miałam nadzieje, że również mnie zaciekawi i się nie zawiodę.

Nora jest agentką literacką. Kocha książki i z nimi pracować. Nie jest w związku.

Charlie jest wydawcą i ma talent wyszukiwania bestselerów. Wcześniej odrzucił książkę, bardzo stanowczo i nie przyjemnie, którą chciała mu sprzedać Nora.

Ta dwójka nie darzy się sympatią.

I powiem Wam, że jakoś na początku nie pomyślałam, że Charlie zostanie w tej historii na dłużej. Spotkanie jego i Nory nie było przyjemne, więc mogli się już nie spotkać. Jednak los bywa przewrotny i znów krzyżuje ich drogi. Nie są to miłe chwile, ale robi się ciekawie.

Książka jest gruba, ma ponad 400 stron, ale niech Was to nie przeraża, bo historia wciąga i cieszy. Z każdą stroną robi się ciekawie. Fajnie nakreślone postacie i dobrze się to czyta, nic nie razi.

Pomimo tego, że domyślałam się zakończenia, to było to później, nie na początku książki.

O tym tytule jest ostatnio bardzo głośno, zwłaszcza na instagramie, bałam się, że skoro tak reklamowana, to będzie beznadziejna. Jakże ja się myliłam. Dobrze się ją czyta i w podróży, w przychodni czy w domu na łóżku ;) Ciekawie opowiedziana historia, z opisami dzięki, którym moja wyobraźnia działała i jestem ciekawa czy moja wyobraźnia nie była za bardzo wybujała haha

Podobało mi się, że była w to wszystko wpleciona książka, jako praca głównych bohaterów i ten spontaniczny wyjazd, który okazał się całkiem inny niż planowany.

Cieszę się, że mogłam ją przeczytać, a jeśli i Wy macie na nią chęć, ale jeszcze się zastanawiacie, to ja serdecznie polecam. Jeśli lubicie gatunek, który reprezentuje Book Lovers, to na pewno się nie zawiedziecie.

Podejmujesz decyzję, wkraczasz na drogę, która oddala cię od reszty, żeby sprawdzić, dokąd ona prowadzi. Może właśnie dlatego gatunek ludzki tak bardzo lubi opowieści. Są szansą na powtórkę, okazją do doświadczenia życia, jakie nie jest nam dane.

Rzadko kiedy wracam do autorów, których wcześniejsza powieść jakkolwiek rozczarowała mnie jednak w przypadku Emily Henry po ponowne sięgnięcie skusiło mnie pojawienie się motywu książki i małe, spokojne wakacyjne miasteczko, które wręcz wołało mnie. I o ile początek czytałam pełna obaw, tak już przed połową wiedziałam, że całość skradnie moje serce i to nie tylko przez klimat miasteczka, a głównie przez relacje i sposób jej budowania między bohaterami. Od początku było widać między Norą a Charliem jakąś nić sympatii, czasem większą, czasem mniejszą mimo wszystko ona tam była, ich przyjaźń nie powstała z niczego, miała realne fundamenty i to dzięki temu ich późniejsza relacja tak bardzo skradła moje serce.

Całość recenzji [Adres usunięty]

Bohaterami najnowszej powieści Emily Henry są Nora i Charlie. Oboje są liczącymi się graczami na rynku wydawniczym. Nora to agentka literacka, indywidualnie podchodząca do każdego swojego twórcy. Przez takie podejście do pracy swoje życie osobiste odłożyła na później. Nie ma czasu na stałe związki, a w te relacje w które wchodzi wyglądają bardziej jak transakcje niż relacje. Charlie jest wydawcą z talentem do wyszukiwania bestsellerów. Niestety spotkanie tej dwójki okazało się narodzinami śmiertelnych wrogów. Niespodziewanie dla nich obojga pewnego dnia ich drogi się krzyżują w maleńkiej, romantycznej miejscowości rodem z romansideł dla kobiet. Nora wraz z siostrą miały w Sunshine Falls odpocząć, nacieszyć się swoją siostrzaną relacją, bawić na niejednej małomiasteczkowej imprezie w towarzystwie przystojniaków w kapeluszach kowbojskich. Niespodziewane spotkania z Charlim sprawiają, iż plany stają się niemożliwe do zrealizowania, a wymarzony odpoczynek zamienia się w pełen napięcia i iskier czas. Czy ta rywalizacja, dystans i spory mogą dać początek ich wspólnej relacji? Przecież powiada się, iż przeciwieństwa się przyciągają jak magnes!

Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i mam nadzieję nie ostatnie. Jest to ciekawie napisana powieść, z wieloma zwrotami akcji, humorystycznymi dialogami i małą miejscowością w tle. Od razu polubiłam dwójkę bohaterów i nie ukrywam, że kibicowałam im do samego końca książki. Polecam powieść na niejeden wieczór, tylko ostrzegam, bo wciąga!

📚Lubicie komedie romantyczne?

📚 Jeśli Wasza odpowiedź na powyższe pytanie jest twierdząca to z pewnością znacie często spotykany w nich schemat. Mamy kobietę sukcesu, często bardzo stanowczą i wymagającą. Mamy mężczyznę, który zostaje zmuszony do wyjazdu z wielkiego miasta do małego miasteczka. Tam musi odbudować rodzinny biznes. Przez przypadek wpada na nieśmiałą kobietę. Zakochuje się w niej. Rzuca dotyczasową partnerkę i rozpoczyna nowy rozdział w życiu. Koniec.

📚 A gdyby tak spojrzeć na tę historię z innej strony?

📚 Nora to ambitna, bezwzględna i niezwykle utalnetowanana agentka literacka. Gdyby powrócić do naszej schematycznej komedii romantycznej to pełniłaby rolę porzuconej narzeczonej, która nie wyobraża sobie życia bez pracy. Nora kocha książki. Są dla niej jednym z najważniejszych elementów w życiu.

📚Charlie jest wydawcą zajmującym się poszukiwaniem literackich perełek. Jest również jednym z największych konkurentów Nory.

📚 Nora wraz z siostrą wyjeżdżają na urlop do małego miasteczka, w którym toczy się akcja jednej z ulubionych książek Nory. Przez przypadek Nora wpada na ostatnią osobę, której by tam się spodziewała. Okazuje się, że Charlie również jest w tym miasteczku. Ich wcześniejsze spotkania kończyły się bardzo źle. Jak będzie tym razem?

📚 Książka o ludziach kochających książki. To musiało się udać. Jestem całkowicie zauroczona tą książką. Uwielbiam jej wielkomiejski klimat. Uwielbiam też ,,małomiasteczkowy" klimat, który pokazał zupełnie inne oblicze bohaterów. Jestem ogromną fanką autoironii, poczucia humoru i gier słownych i zastosowanych w błyskotliwych dialogach Nory i Charliego. Ogromnie doceniam fakt, że bohaterowie na przestrzeni książki mieli czas, żeby się poznać i powoli rozwijać swoją relację, która do samego końca pozostała nieoczywista. W ,,Book Lovers" poruszono również temat relacji między Norą i jej siostry. To fantastyczne, że dwie zupełnie różne osoby, po tak wielu przejciach tak świetnie się rozumieją i nie wyobrażają sobie życia bez siebie.

📚To książka prawie idealna (spuszczę zasłonę milczenia na jedną scenę, której w ogóle nie powinno być). Czuję, że to totalnie moja historia. Pozwoliła mi się przenieść się do zupelnie zakakującego świata i poczuć się częścią tej mała społeczności. Bardzo wyczekiwałam premiery tego tytułu. Cieszę się, że ta historia stanowiła, że czułam ekscytację na samą myśl o powrocie do czytania.

"Sączę lodowatą kawę i pławię się w krążącej w moich żyłach serotoninie. Bo czy jest coś lepszego od mrożonej kawy w księgarni w słoneczny dzień? Nie licząc gorącej kawy w księgarni w dzień deszczowy."

Nora jest agentką literacką. Pracoholiczka, która nie ma czasu na relaks. Młodsza siostra namawia ją jednak na wspólny urlop. Ta się zgadza. Okazuje się, że dokładnie w tym samym malutkim i romantycznym miasteczku spotyka swojego największego rywala – Charliego. To znajomy z branży, bo zajmuje się wyszukiwaniem bestsellerów oraz ich wydawaniem.

Piękne i urokliwe miasteczko oraz para ludzi, którzy nie darzą się sympatią. Czy to nie brzmi jak historia prosto z książkowego romansu?

Początek był dla mnie nieco nużący, doskwierało mi sporo opisów. Jednak, kiedy już akcja się nieco rozkręciła to przyznam, że bawiłam się całkiem fajnie. Przede wszystkim bohaterowie zostali bardzo fajnie wykreowani. Łączy ich miłość do książek, obydwoje pracują w jednej branży, na różnych stanowiskach a jednak się nienawidzą. Każde ich spotkanie kończy się kłótnią. Do czasu...

Generalnie historia dość lekka i sympatyczna. Nie powiem, że z tych, które na długo zapadają w pamięć no ale jednak te sarkastyczne odpowiedzi bohaterów mnie do siebie trochę przekonały. Troszkę szkoda, że zabrakło perspektywy Charliego. Zawsze jakoś tak lepiej czyta mim się książki, kiedy mogę poznać perspektywę obu głównych bohaterów. Mimo, że tutaj tego mi zabrakło to tak, jak wspomniałam, sympatyczna jest ta historia. Momentami było nawet seksownie, zwłaszcza w rozmowach głównych bohaterów.

Osobiście uwielbiam motyw hate-love i wiem, że wielu z was również. Dlatego mogę polecić wam te książkę. Jest idealna dla osób kochających czytać. Bo to takie trochę gogglebox. Tyle, że tam ogląda się ludzi oglądających telewizję. Tutaj natomiast czyta się o ludziach czytających książki. Ciekawe.