Sprawdź podobne
- Autor: Emily Brontë
- Wydawnictwo Świat Książki
- Seria Angielski ogród
- Oprawa: Twarda
- Rok wydania: 2015
- Ilość stron: 336
- Format: 12,5x20 cm
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788379434800
- Język: polski
- ISBN: 9788379434800
- EAN: 9788379434800
- Wymiary: 20.7x13.4x2.7 cm
Recenzje książki Wichrowe Wzgórza (22)
-
Początkujący RecenzentOcena: 5/5Dodana przez Jagoda K. w dniu 2022-02-07Opinia potwierdzona zakupemRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąMówi się, że nie należy oceniać książki po okładce. Lecz co poradzę jeśli ona jest taka piękna? Po za tym sama treść jest równie cudowna jak okładka! Nic dodać nic ująć.
-
Początkujący RecenzentOcena: 4/5Dodana przez Aleksandra M. w dniu 2019-09-10Opinia potwierdzona zakupemRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąWichrowe Wzgórza to jedna z tych książek, które choć raz trzeba w życiu przeczytać, niezależnie od gustu literackiego- "nasze dusze są jednakowe, niezależnie od tego co w nich tkwi". Jest to jednak ten typ literatury, do której trzeba dojrzeć, aby w pełni zagłębić się w jej treści. Posiada wiele, naprawdę wspaniałych cytatów, z którymi każdy z nas być może zdążył się wcześniej spotkać. Dodatkowo książka oferowana jest w pięknej oprawie.
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Monika S. w dniu 2015-04-20Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
21 z 30 osób uznało recenzję za przydatnąPolecam tę książkę zarówno dla tych, którzy widzieli ekranizację, jak i dla miłośniczek powieści romantycznych, które ekranizacji nie oglądały. Wichrowe wzgórza należą do kanonu klasyki literatury.
-
Recenzent WybitnyOcena: 5/5Dodana przez Sandra P. w dniu 2016-11-20Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
5 z 5 osób uznało recenzję za przydatnąEmily Jane Brontë urodziła się w 1818 roku w hrabstwie West Yorkshire w Anglii jako środkowa z tzw. sióstr Brontë. Poza znanymi do dziś również ze swoich pisarskich talentów Anną i Charlotte, do rodzeństwa Brontë zaliczały się jeszcze dwie siostry (zmarłe dość szybko) i brat. Mimo że wysnuwa się różne teorie na temat, czy wszystkie trzy siostry były równie utalentowane i rzeczywiście są twórcami znanych do dziś powieści, oficjalnie autorstwo jednej z najbardziej znanych powieści spod piór sióstr, tj. „Wichrowych Wzgórz”, przypisuje się właśnie Emily Jane. Poza tą powieścią środkowa z sióstr pisała także wiersze.
Do domu Earnshawów w Wichrowych Wzgórzach trafia osierocone dziecko, któremu pan domu nadaje imię Heathcliff. Jego córka, Cathy, szybko znajduje z chłopcem nić porozumienia, aż wkrótce para ta staje się nierozłączna. Przeciwnie jest w przypadku jej starszego brata, Hindleya, który zaczyna go prześladować. Kiedy Cathy zapoznaje się z mieszkającym nieopodal, w Thrushcross Grange, rodzeństwem Lintonów, Edgarem i Izabelą, wszystko ulega zmianie. Dotąd nierozłączna para spędza ze sobą coraz mniej czasu, przestają się rozumieć, aż w końcu zupełnie się od siebie oddalają. Kiedy do Heathcliffa docierają wiadomości o zaręczynach Cathy z Edgarem, urażone uczucia i niespełniona miłość sprawiają, że ucieka z Wichrowych Wzgórz. Po trzech latach wraca jako posiadacz niewiadomego pochodzenia fortuny – i pragnie się zemścić.
Nie mogę żyć bez mego życia! Nie mogę żyć bez mojej duszy!
Podchodziłam do „Wichrowych Wzgórz” jak pies do jeża. Obawiałam się, że będę zawiedziona, że kolejny raz nie podzielę opinii innych czytelników, którzy są fanami tej, należącej już do klasyki literatury światowej, powieści. Po przeczytaniu ostatniej strony mogłam stwierdzić jedno – już dawno nie pomyliłam się tak co do książki. Nie powiedziałabym, że „Wichrowe Wzgórza” wciągnęły mnie od początku – przez pierwsze kilkadziesiąt stron byłam nieco zdezorientowana, trudno było mi się odnaleźć wśród postaci, czekałam też, aż fabuła wejdzie w decydujący moment. Później jednak emocje bohaterów udzieliły mi się, a burzliwa historia Heathcliffa i Cathy – ale nie tylko ich – wciągnęła mnie bez reszty. Przepadłam gdzieś pomiędzy niespokojnym, mrocznym klimatem Wichrowych Wzgórz a silnymi, gwałtownymi i niszczycielskimi emocjami każdej z postaci.
Nasze dusze są jednakowe, niezależnie od tego, co w nich tkwi.
Najlepszą stroną tej książki są niewątpliwie bohaterowie. To w nich jest siła, to oni załatwiają tu tak naprawdę wszystko. Są zarysowani wyraźnie, grubą kreską, a każdy ma solidnie nakreślony, unikalny charakter. Wszyscy targani są silnymi emocjami, które potrafią udzielić się czytelnikowi. Z reguły trudno zapałać do jakiegokolwiek z nich sympatią. Odnoszę wrażenie, że w zamyśle autorki nie miały być to postaci, które ujmują swoją dobrocią serca, mądrością i pięknem duszy. Wręcz przeciwnie – Emily Jane zdaje się uwypuklać ich wady jak najbardziej się da. Tak więc Heathcliff to mściwy tyran, który poszedł o wiele za daleko w pragnieniu zemsty, zdający się niemal żywić krzywdą drugiego człowieka; Catherine (matka) to w gruncie rzeczy kobieta dość próżna, odrzucająca prawdziwą miłość z powodu konwenansów; Cathy (córka) jest zwyczajnie głupiutka i naiwna, a Linton to, co tu dużo mówić, mięczak podporządkowany ojcu, zbyt bardzo się go bojący, aby o siebie – i nie tylko siebie – zawalczyć. Mając tak szeroki wachlarz bohaterów (oczywiście nie wspomniałam o wszystkich), nie można narzekać na nudę. Postaci nie wzbudzają sympatii, ale, o dziwo, przynajmniej kilkoro z nich nie wzbudza także antypatii, ale kalejdoskop innych, gorących, gwałtownych uczuć. Trudno jakiemukolwiek z nich przypisać cnotliwość i moralną dobroć, a jednak ma się poczucie, że nie zasłużyli oni na to, co ich spotyka. Bohaterowie są po prostu ludzcy, mają zalety i mają wady (choć te odgrywają tu zdecydowanie ważniejszą rolę). Popełniają błędy, są impulsywni, gwałtowni w swoich uczuciach. Emily Jane naprawdę po mistrzowsku wykreowała kilkoro silnych, zdecydowanych charakterów, które są dla „Wichrowych Wzgórz” solidnym fundamentem.
Kocham ciebie, choć mnie zabijasz, lecz czy mogę wybaczyć ci to, że zabijasz siebie?
Nie da się jednak ukryć, że jedyna powieść w dorobku Emily Jane Brontë to romans. Jeśli oczywiście przyjmiemy kryterium, że romansem są powieści opowiadające o miłości. Z takim gatunkiem zazwyczaj kojarzą się historie, w których przedstawiona jest relacja dwojga zakochanych w sobie ludzi albo ich droga do związania się ze sobą. „Wichrowym Wzgórzom” daleko do romantyzmu i miłości w klasycznym tych słów rozumieniu. Bo miłość nie wygląda tu tak, jak w marzeń większości dziewczyn czy kobiet. Jest bardziej gorzka niż słodka, destrukcyjna, przejmująca nad człowiekiem całą kontrolę, burzliwa i nieprowadząca do happy endu, choć nie da się też ukryć, że to silna, nierozerwalna więź, trwająca aż po grób – albo i dalej. I chyba właśnie dzięki takiemu obrazowi miłości ta książka aż tak mi się spodobała – bo było to coś innego, coś o sile huraganu, co wtargnęło nagle i zostawiło po sobie trwałe spustoszenie.
Ja wierzę, ja wiem, że upiory chodzą po ziemi. Pozostań przy mnie na zawsze – przybierz, jaką chcesz, postać – doprowadź mnie do obłędu, tylko nie zostawiaj mnie samego w tej otchłani, gdzie nie mogę cię znaleźć!
Świetnym dopełnieniem powieści jest jej klimat – pochmurny, wietrzny, deszczowy krajobraz wrzosowisk. Jest w nim coś niepokojącego, mrocznego, kryje się w nim obietnica i zapowiedź tego, czego doświadczają bohaterowie, a razem z nimi czytelnik. Emily Jane postarała się, aby wszystko było w tej powieści spójne, nie inaczej jest więc z nastrojem. W końcu nie ma chyba lepszego sposobu na podkreślenie burzliwych emocji postaci, jak szalejąca za oknem wichura połączona z bębniącym o szyby deszczem i rozbłyskającymi raz po raz piorunami, jakby symbolami uczuć na nowo rozpalających bohaterów. Nie na darmo zresztą Wichrowe Wzgórza są wichrowe.
Lektura „Wichrowych Wzgórz” była dla mnie czystą przyjemnością. Nie mam pojęcia, czemu aż tak obawiałam się, że nie przypadnie mi ta książka do gustu, skoro trafiła w dziesiątkę. Z pewnością zapoznam się z innymi książkami sióstr Brontë, zresztą już poczyniłam pewne kroki w tym kierunku. A jeśli nie znacie jeszcze „Wichrowych Wzgórz”, to czym prędzej nadróbcie tę zaległość, bo warto, naprawdę warto.
[Adres usunięty] -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Aneta G. w dniu 2017-01-30Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
4 z 5 osób uznało recenzję za przydatnąKolejny z moich wielkich powrotów do przeszłości, kiedy powinnam odkryć, że po kilku latach ocena bohaterów zmienia się, tak jak to miało miejsce w przypadku „Rozważnej i romantycznej”. Tym razem się nie udało…
„Wichrowe wzgórza” czytałam w wieku lat około dwudziestu, kiedy byłam jeszcze zbyt romantycznie usposobionym podlotkiem i potrafiłam wszelkie niegodziwości usprawiedliwiać porywem uczucia, którego większość świata nie jest w stanie pojąć i właściwie ocenić. Uwielbiałam Heathcliffa. Ekranizację obejrzałam kilkakrotnie, ostatni raz parę miesięcy temu i to wzbudziło we mnie niepokój – wciąż darzyłam go sympatią. Jako że książkę zawsze przedkładam nad film, postanowiłam wrócić do źródła i przekonać się, czy z racji wieku i nabytych doświadczeń moja ocena bohaterów powieści uległa zmianie. Oto i wnioski…
Dziwnie się z tym czuję, może nawet trochę jest mi wstyd, ale Heathcliff wciąż pozostaje moją ulubioną postacią „Wichrowych wzgórz”. Krzywdy, jakich doświadczył w dzieciństwie, niesprawiedliwe osądy i ciągłe zniewagi uczyniły zeń tego, kim stał się w dorosłym życiu. Nie winię go za to. Zemsta planowana latami, brak dbałości o innych, nawet tych, którzy winni być mu bliskimi, okrucieństwo, brak skrupułów i wyrzutów sumienia – nie pochwalam tego, ale też nie oceniam Heathcliffa przez pryzmat jego późniejszych lat. Kluczem do braku potępienia jest właśnie dzieciństwo.
Są takie miłości, które winny się ziścić na przekór wszystkiemu. Doskonałą definicję takiego właśnie uczucia podaje sama Katarzyna Earnshaw:
„Przewodnią myślą mojego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a ON jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a ON zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego”.
Katarzyna w chwili szczerości wyznała, że Heathcliff jest bardziej nią niż ona sama. I dlatego nie mogę jej wybaczyć decyzji poślubienia Lintona. To ona stworzyła potwora, to jej decyzja doprowadziła do cierpień tylu osób. Skupiając się na samych faktach, ciężko lubić Heathcliffa, jego zachowania nie można bowiem poprzeć ani zaakceptować. Ale były momenty, w których Heathcliff obnażał samego siebie i te właśnie chwile zyskały mu moją sympatię, która istnieje nawet teraz, gdy myślałam, że moje romantyczne usposobienie zelżało. Jak widać ono po prostu na co dzień jest uśpione, by powrócić z dawną mocą w chwilach takich jak ta, gdy czytasz o ogromie miłości Heathcliffa:
„Katarzyno Earnshaw, obyś nie zaznała spoczynku tak długo, jak ja żyję. Powiedziałaś, że cię zabiłem, stań się więc nawiedzającym mnie upiorem. Duchy zamordowanych prześladują po śmierci zabójców. Ja wierzę, ja wiem, że upiory chodzą po ziemi. Pozostań przy mnie na zawsze – przybierz, jaką chcesz, postać – doprowadź mnie do obłędu, tylko nie zostawiaj mnie samego w tej otchłani, gdzie nie mogę cię znaleźć! O Boże! To się nie da wypowiedzieć! Nie mogę żyć bez mego życia. Nie mogę żyć bez mojej duszy!”
Tego Heathcliffa pokochałam, a że nie oddzielisz bohatera od jego zachowań, biorę go z całym pakietem rzeczy haniebnych i okrutnych, które jednak przesłania mi ogrom jego miłości, tak teraz jak i osiem lat temu, gdy po raz pierwszy sięgałam po „Wichrowe wzgórza”.
Ulubione cytaty:
„Moją krzywdę przebaczam. Kocham ciebie, choć mnie zabijasz, lecz czy mogę przebaczyć ci to, że zabijasz siebie?”
„Nie można go kochać tak jak mnie; jakże ona może kochać w nim to, czego w nim nie ma?”
„Dumni ludzie ściągają na siebie wielkie zmartwienia”
„Taki człowiek kocha i nienawidzi w tajemnicy, a wzajemność w miłości czy nienawiści uważałby za impertynencję”
[Adres usunięty]