-
Recenzent WybitnyOcena: 3/5Dodana przez Marta W. w dniu 2016-09-14Recenzja dotyczy produktu typu: książka
4 z 5 osób uznało recenzję za przydatnąJeszcze pod koniec ubiegłego wieku zawód stewardessy dostępny był tylko dla nielicznych, pięknych i wykształconych kobiet, które odznaczały się opanowaniem w sytuacjach wyjątkowych oraz znajomością co najmniej dwóch języków obcych. Dziś może odrobinę stracił na prestiżu - głównie przez rozwój lotnictwa i znacznie większe zapotrzebowanie na członków personelu pokładowego, jednak nadal o pracy w przestworzach marzy wiele kobiet i mężczyzn na całym świecie. O tym jak wyglądały początki tego zawodu w Polsce pisze Anna Sulińska, opierając się na autentycznych historiach pierwszych polskich stewardess.
Dzięki temu reportażowi poznamy ogólny zarys historii polskiego lotnictwa - od czasów przedwojennych, aż do końca epoki PRL-u. Sulińska pisze o tym, jakimi samolotami dysponowała polska flota, o ryzyku związanym z użytkowaniem awaryjnych maszyn (i dlaczego nie tylko dopuszczano je do lotu, ale wręcz nakazywano ich eksploatację!) oraz o innych niebezpieczeństwach czyhających na załogę i pasażerów na pokładzie samolotu. Temat samych stewardess nie został oczywiście zapomniany - dowiemy się jak przebiegał proces rekrutacji, jakie warunki musiała spełniać przyszła stewardessa oraz jakie były jej obowiązki podczas lotu. Historie kobiet, do których udało się dotrzeć autorce zgodnie mówią także o szmuglowaniu towarów zza granicy, co pomimo wysokiego ryzyka stanowiło właściwie nieodłączną część tej pracy. Ponadto wspomniane zostały katastrofy Polskich Linii Lotniczych LOT z 1980 i 1987 roku.
Reportaż Anny Sulińskiej pokazuje jak zamknięte jest środowisko stewardess, które niechętnie dzielą się swoimi historiami mimo upływu lat. Z tego też względu książka nie jest tak fascynująca jak można się spodziewać - samych relacji jest stosunkowo niewiele, a pustą przestrzeń w książce wypełniają momentami zbyt szczegółowe statystyki i historia polskiego lotnictwa w ogóle. Wniebowzięte napisane są niezwykle poprawnie, autorka mocno trzyma się reporterskiej formy, ani na chwilę nie pozwalając sobie na swobodniejszy ton. Odbiera to książce lekkości, a przez mniej wciągające fragmenty ciężko się brnie. Całość jest starannie dopracowana, ale nie zawsze w równej mierze interesująca. O ile opisy budowy Okęcia czy statystyczne liczby pasażerów w kolejnych latach mnie znudziły, tak z ogromną uwagą śledziłam relacje dotyczące podróży i kwitnącego w PRL-owskiej rzeczywistości przemytu. Dodatkowym smaczkiem są też stale obecne na kartach tej książki realia czasów - współpraca z komunistami, przynależność do partii, ucieczki z kraju czy częste przesłuchania.
Wniebowzięte mimo kilku wad są źródłem naprawdę ciekawych informacji i historii z życia wziętych, a ponadto wzbogacone zostały archiwalnymi zdjęciami, które jeszcze lepiej pozwalają poczuć klimat tamtych lat. Można na przykład zobaczyć jeden z pierwszych samolotów latających w PLL Lot, mundury stewardess czy złapany w kadrze moment ze szkolenia na pływalni.
Dla zafascynowanych tematem będzie to na pewno udana lektura. Jest to w końcu solidny kawałek historii polskiego lotnictwa cywilnego i realia Polski Ludowej w tle, a przy tym autorce udaje się zredefiniować pojęcie zawodu „podniebnej kelnerki”, ukazując różne oblicza pracy stewardessy, które w dużej mierze nie straciły na aktualności.
W 1903 roku Orville Wright wzbija się w powietrze maszyną napędzaną silnikiem spalinowym i na nowo definiuje wolność. W 1945 jej smak poznaje w Polsce sześć dziewcząt, dwie dekady później – około dwudziestu. Z każdym rokiem jest ich więcej. Znają języki obce, są młode, piękne i bardzo dobrze wykształcone. Wyjeżdżają na Zachód, kupują modne ubrania, kawior popijają szampanem, podróżują z aktorami, pisarzami, sportowcami. Nocują w najlepszych hotelach, zarabiają w dolarach, chodzą na rauty w ambasadach. I to wszystko w godzinach pracy. Totalna wolność – to daje w PRL-u zawód stewardesy. Zawód, a właściwie zajęcie, jak twierdzą setki zazdrosnych, polegający na tym, by ładnie wyglądać, przejść się po pokładzie i podać kanapki pasażerom.
To wszystko prawda. Częściowa.
Bo bycie stewardesą w PRL-u to także praca po dwanaście godzin na dobę przez niemal trzydzieści dni w miesiącu, konieczność radzenia sobie ze zmęczeniem, z trudnymi pasażerami, z służbami bezpieczeństwa i celnikami, którzy patrzą na ręce, z chorobami, ze strachem o życie swoje i koleżanek. To także codzienne wybory – czy zapisać się do partii, czy dorobić, czyli przemycać, uciec z Polski, czy jednak zostać z rodziną?
Stewardesy pracujące w Polskich Liniach Lotniczych LOT w czasach PRL-u przez lata milczały. Niedoceniane, często pomijane w historii polskiego lotnictwa opowiadają, jak naprawdę wyglądało ich życie. Mówią o marzeniach, wolności, samodzielności i o cenie, jaką musiały za nie zapłacić.
„Wydawać by się mogło, że sama przyjemność – życie w podróży, i to jeszcze w czasach, gdy jeździł mało kto. Świetne zarobki – pensja wprawdzie była niska, ale z Nowego Jorku można było przywieźć dżinsy, z Kairu buty, a z pokładu zwędzić kawior i jakoś wyjść na swoje. Wokół masa wpływowych ważniaków i miłe słowo od Micka Jaggera.
Anna Sulińska nie dała się zwieść. „Latanie to była nobilitacja”, usłyszała setki razy, postanowiła więc sprawdzić owej nobilitacji cenę. Opisała upokorzenia, codzienne ryzyko i niecodzienne niebezpieczeństwa, porwania i katastrofy, wreszcie – morderczo ciężką pracę.
„W lataniu opanowanie to połowa zwycięstwa”, powtarzała charyzmatyczna szefowa stewardes w latach sześćdziesiątych. W pisaniu o stewardesach co najmniej połowa sukcesu to cierpliwość. Sulińska ma jej nieskończone, "nomen omen", pokłady. To pozwoliło jej dotrzeć do kobiet, które nawykły do życia w cieniu i wcale nie zamierzały z niego wychodzić, namówić je na opowieści, pokazanie dzienników i dokumentów. Odnalazła raporty donosicieli SB, niepublikowane relacje pilotów i kuriozalne porady z branżowej prasy. Ta utrzymywała lotniczy świat w przeświadczeniu, że „zgrabna, ładna i uśmiechnięta stewardesa to gwarancja przyjemnej podróży”, i doradzała, żeby zawsze pamiętały, by się ładnie umalować.
Książka "Wniebowzięte" opowiada o tym, co kryło się pod makijażem.”
Aleksandra Boćkowska