Wezwany przez Gwen, swą dawną ukochaną, Dirk t Larien przekonuje się, że świat Worlorn, chluba światów zewnętrznych, bardzo się zmienił i jest teraz umierającą planetą. Worlorn podejmuje samotną wędrówkę przez mrok międzygwiezdnych otchłani. Dumni Kavalarowie władają swym światem zgodnie z opartym na przemocy kodeksem. Jednak ich brutalna cywilizacja zaczyna chylić się ku upadkowi?
Tuf Wędrowiec
0/5- Tytuł: Światło się mroczy
- Autor: George R. R. Martin
- Wydawnictwo Zysk i S-ka
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2014
- Ilość stron: 394
- Format: 14,5x20,5 cm
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788377851876
- Język: polski
- Oryginalny tytuł: Dying of the Light
- Tłumacz: Jakuszewski Michał
- Nr wydania: 2
- ISBN: 9788377851876
- EAN: 9788377851876
- Wymiary: 206 x 27 x 140
- Powiązane tematy: Czarny Piątek
Recenzje książki Światło Się Mroczy /Mk/ (3)
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Bookendorfina I. w dniu 2020-03-11Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatną"Imiona zawierają w sobie całą prawdę i wszystkie kłamstwa, gdyż nic nie zniekształca rzeczywistości skuteczniej niż fałszywe imię, które zmienia ją jednocześnie z jej obrazem."
Frapujące spojrzenie na fabułę budowaną z perspektywy umierającego świata, przemijającej wielkości, gasnącego blasku, zanikających jednostek życia i wyniszczonych upływem czasu relacji. Jednak nie jest to przygnębiająca perspektywa, wręcz odwrotnie, ukazująca, że choć nic nie jest trwałe i wieczne, to jednak cudownie komponuje się z pozostałymi elementami cyklu istnienia i egzystencji. Owszem, przyglądamy się losom pojedynczych jednostek, lecz patrzymy z pejzażu kosmosu, galaktycznych wędrówek, powstałych cywilizacji i definiujących jednostek czasu. Fascynujące, z jednej strony bezmiar i nieskończoność, z drugiej intensywna, choć błyskawicznie ulotna, obecność. Coś się kończy, choćby żywot planety, a coś zaczyna, jak nowe możliwości. Oko lunety wymierzone jest w gigantyczne formy, ale ogniskuje się na pojedynczym punkcie.
George R.R. Martin wprowadza czytelnika w niezwykle uszczegółowiony świat, co się z nim działo na przestrzeni wielu wieków, jakie przechodził przeobrażenia, w którym miejscu obecnie się znajduje, a nawet podaje wskazówki, jak dalej wiele rzeczy może się potoczyć. Umiejętnie oddane kreacje bohaterów, mocno różniące się osobowością i przynależnością kulturową, zajęte swoimi sprawami do momentu, kiedy nieznana siła pcha ich ku stycznym punktom. Początkowo spodziewamy się określonego kierunku scenariusza zdarzeń, przyzwyczajamy do panującej atmosfery, by za chwilę spojrzeć na nią z drugiej strony lustra. Czytając powieści tego pisarza zawsze mam wrażenie, że postaci żyją na swój sposób, tak jakby i ich twórca też nie do końca w zamysłach uwzględniał ścieżki, którymi przyjdzie im się przemieszczać w walce o dobro, życiowe sukcesy, czy w realizacji niebezpiecznych misji. Okazuje się, że ta szczególna cecha od początku towarzyszy stylowi pisania George R.R. Martina. Ma to szczególny urok, gdyż trudno przewidzieć rozwinięcie akcji i jej rozgałęzienia, a zatem z większą uwagą przykuwa do historii. Mniej przekonujący okazał się wątek miłości, ale niewątpliwie potraktowany w nietuzinkowy sposób. Liczyłam na większe napięcie przy poznawaniu powieści, nie można odmówić obecności intrygujących incydentów, to jednak materiał, z którego są utkane czasem bywa poprzecinany. Podsumowując, dobrze bawiłam się przy tej przygodzie, miło spędziłam czas, frapująca wprawka po długiej przerwie od fantastyki, choć obciążona znamionami debiutu sprzed wielu lat.
[Adres usunięty] -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 3/5Dodana przez Oliwia S. w dniu 2019-10-14Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąGeorge R.R. Martin to autor, o którym powinien słyszeć niemalże każdy, a to za sprawą jednej z jego niesamowitych sadze "Pieśń Lodu i Ognia", która przyniosła mu sławę na skalę światową, która spotęgowała się wraz z ukazaniem się ekranowej adaptacji w postaci serialu "Gra o tron", która do dziś cieszy się ogromną popularnością. Mimo iż osobiście nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z najsławniejszą z jego twórczości i dotychczas sięgnęłam zaledwie po jego dwa opowiadania, uznałam, że warto skorzystać z okazji i zapoznać się z pierwszą z jego publikacji, jaką jest "Światło się mroczy".
Już na samym początku za żadne skarby świata nie mogłam wciągnąć się w tą fabułę, a czytanie całej tej historii było dla mnie po prostu męczące. W dodatku liczne wymyślone dla celów opowiadania słownictwo nie ułatwiało sprawy, - mimo iż bez dwóch zdań zalicza się do jednych z lepszych obecnych tu pomysłów - przez co wertowanie fabuły szło mi bardzo mozolnie.
Zarówno bohaterzy jak i przedstawiona tu akcja nie powala, a wręcz nuży i ogranicza się wyłącznie do kart powieści. W tym przypadku mogę powiedzieć, że widać iż autor nie nabył jeszcze wystarczających umiejętności pisarskich, przez co wiele z popełnionych tu gaf zasługuje na solidną poprawkę. Byłoby to o tyle trudne iż nawet sama akcja nie jest jakoś szczególnie interesująca, miejscami powiedziałabym, że jest po prostu kiepska, gdyż w większości książki nie dzieje się absolutnie nic poza zarysowaniem świata i bohaterów oraz relacji między nimi.
Worlon, niegdyś miejsce balu i radości, dziś opustoszałe, ciche, pozbawione życia. Z ponad miliona osób, pozostała zaledwie dwudziestka, wliczając w to naukowców, którzy zdecydowali się przeprowadzić na niej badania. Zdawać by się mogło, że Dirk t'Larien po siedmiu latach zapominał o swojej dawnej utraconej miłości, jednak gdy tylko pojawia się od niej wezwanie, ON stawia się i decyduje towarzyszyć jej podczas wyprawy.
W skrócie mogłabym powiedzieć, że na samym bardzo przydługim początku dowiadujemy się, że na tej planecie nie ma już nic, dostajemy parę zwrotów akcji i na tym chyba koniec. Dopiero dużo później sytuacja nieco się poprawia i akcja staje się nieco bardziej dynamiczna, a opisy trochę ciekawsze. Mimo wszystko ogromną wadą pozostaje jedno wymiarowość bohaterów.
Jeżeli miałabym być szczera, osobiście raczej nie wrócę do tej książki, co nie znaczy, że w tym momencie zamierzam zakończyć swoją przygodę z Grorgem R.R. Martinem, wręcz przeciwnie, z przyjemnością wrócę do jego twórczości, jednak najpewniej stanie się to dopiero w przypadku "Gry o tron". -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 3/5Dodana przez Michał L. w dniu 2019-10-03Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąNIE WCHODŹ ŁAGODNIE DO TEJ DOBREJ NOCY
Zanim George R.R. Martin zasłynął „Grą o tron”, stworzył niejedną powieść i jeszcze więcej wszelkiej maści opowiadań. Dlaczego żadne z nich nie stały się tak wielkimi hitami, jak jego opus magnum, nie trudno zgadnąć – Martin to nie literacki artysta, a jedynie pisarz-wyrobnik. Niezły, ale niewybijający się szczególnie, mimo licznych nagród i nominacji, na tle innych autorów swoich czasów – może poza tym wyjątkowym dziełem, jakim była „Gra o tron”. I „Światło się mroczy” też jakoś się nie wybija. To po prostu niezła, prosta fantastyka, zaludniona prostymi postaciami, która momentami przejawia jednak przebłyski prawdziwej inwencji. Szkoda, że sporadycznie.
Akcja powieści zabiera nas na planetę Worlorn, niegdyś tętniący życiem, teraz konający świat, na który wraca wezwany przez dawną ukochaną Gwen, Dirk t’Larien. Stan globu dziwi bohatera, ale przede wszystkim nie ma ON jeszcze pojęcia co właściwie go czeka. Wmieszany w miłosne (i nie tylko) intrygi, trafia w sam środek wydarzeń, z którymi najchętniej nie miałby wiele do czynienia…
„Światło się mroczy” to powieściowy debiut Martina – i fakt ten wiele wyjaśnia: od nie do końca spełnionych ambicjach autora, czerpiącego zarówno z klasyki SF, jak i klasyki dramatu (z tymi przerysowanymi, rozbuchanymi kwestiami miłosnymi), nie w pełni wykształcony styl i bardzo prostą konstrukcję postaci. „Światło się mroczy” to także pierwsza opowieść o uniwersum „Tysiąca światów”, w którym rozgrywają się np. „Żeglarze nocy”. Przede wszystkim jednak „Światło się mroczy” to romans. Science fiction to jedynie tło dla opowieści o miłości – pełnej nieszczęść, niespełnienia, zawirowań, przetasowań… Momentami jest w tym harlequinowa naiwność, momentami całość ma zadatki na coś wyższego… Ale cała wyższa wartość tak naprawdę kończy się tu na tytule, będącym fragmentem wiersza Dylana Thomasa „Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy” („Do not go gentle into that good night”).
Cała reszta to prosta, niezaskakująca rozrywka oparta na wspomnianej już miłości i umieraniu. Bo tu zdaje się umierać wszystko: planeta, miasta na niej pobudowane, bohaterowie (tak wewnętrznie – Dirk, jak i jak najbardziej dosłownie – rasa Kavalarów), uczucia… Z tym, że Martin nie wykorzystuje potencjału tematu. Zamiast skupić się na refleksyjnej, nostalgicznej opowieści psychologicznej, przez pierwsze pół książki koncentruje się na zarysowaniu tła. Robi to nieźle, bo jego wizja do mnie trafia, nawet jeśli nie ma tu drugiego dna. Potem jednak zaczyna się akcja, która sprawia, że powieść czyta się szybciej, niż wcześniej, ale jednocześnie całość porywa jakby mniej.
Oczywiście kto nie ma oczekiwań i większych ambicji, będzie bawił się znakomicie. Bo to niezła fantastyka o miłości, trochę naiwna, trochę płaska, ale nie najgorzej napisana, mająca kilka naprawdę pomysłowych momentów i na pewno nienużąca. Fani Martina też się raczej nie zawiodą. Ale ci, którzy szukaliby jakichś wyższych wartości, świetnie uchwyconej psychologii postaci i niebanalnego podejścia do tematu mogą poczuć zawód. Choć i oni w pewnym stopniu dadzą się uwieść całości.