Gdzieś między Westwood Road a Cranbury Avenue jest dom, a w zasadzie jego widmo. Stary, pokryty bluszczem budynek na wzgórzu, który pojawia się, co dziewięć lat i wpuszcza do swojego wnętrza jednego gościa. Nie można go znaleźć na żadnej mapie, ani w żadnym rejestrze, na własne oczy mogą ujrzeć go tylko Ci, którzy otrzymali zaproszenie. Każdy kto przekroczył próg tego domostwa znikał bez śladu, tak jak szare mury, po to by za jakiś czas pochłonąć kolejną ofiarę.
"Slade House" to nie jest zwyczajny dom, ponieważ wstęp do niego mają nietypowi goście. Oczarowani, a może nawet nieco przytłoczeni niesamowitą posiadłością nie będą mieli ochoty opuszczać jej murów. Jednak z czasem okaże się, że wejście które pojawiło się znienacka, nagle przepadło. Gospodarzami jest rodzeństwo, które co dziewięć lat kieruje zaproszenie do osoby zupełnie odbiegającej od reszty społeczeństwa. Wszystko zaczyna się w 1979 roku, kiedy trzynastoletni Nathan Bishop, który zdecydowanie nie jest taki, jak reszta jego rówieśników otrzymuje propozycję wstępu do tajemniczej posiadłości. Po nim przychodzi kolej na innych aż do 2015, gdy dom odwiedza doktor Iris Marinus-Levy. Pięć opowieści, pięcioro różnych bohaterów i "Slade House", tajemniczy budynek, którego widmo skrywa ogromny sekret, tak samo, jak jego mieszkańcy.
David Mitchell przygotował smakowitą "Ucztę Wyobraźni", a raczej jedno z dań, bo "Slade House" to książka, która wchodzi w skład serii pozycji z gatunku science fiction i fantasy, które zdobyły sporą popularność wśród Czytelników. Wśród nich dzieła takich autorów, jak Hal Duncan, William Gibson, czy K. J. Bishop. Jeśli jesteś głodny innych powieści Mitchella to powinieneś skusić się na "Widmopis" albo "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta".