Ostatni skok
4/5Ostatni lot
5/5Ostatni ślad
0/5Ostatni wyrok
0/5Pasażer na gapę
5/5- Autor: Manel Loureiro
- Wydawnictwo Muza
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2014
- Ilość stron: 480
- Format: 13.0x20.5cm
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788377587195
- Język: polski
- Oryginalny tytuł: El ultimo pasajero
- Tłumacz: Ostrowska Joanna, Ostrowski Grzegorz
- Nr wydania: 1
- ISBN: 9788377587195
- EAN: 9788377587195
- Wymiary: 13.0x20.5x3.5 cm
- Powiązane tematy: Czarny Piątek
Recenzje książki Ostatni pasażer (2)
-
Recenzentus NotPospolitusOcena: 4/5Dodana przez Robert K. w dniu 2016-11-05Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
3 z 3 osób uznało recenzję za przydatnąJuż gdzieś to widziałem! To pierwsza myśl, gdy zaczynasz czytać tę książkę. Samotnie dryfujący po wodach Atlantyku statek wycieczkowy, bez pasażerów, bez załogi, znaleziony przypadkowo przez angielskich marynarzy. Przecież był taki film, który zaczynał się łudząco podobnie – „Statek Widmo”! Jednakże na szczęście na tym wątku podobieństwa się kończą.
Okazuje się, że ten ponury, pełen faszystowskich symboli III Rzeszy statek, jednak ma pasażera. O dziwo to żydowskie niemowlę z gwiazdą Dawida na szyi. Udaje się je uratować, a statek bezpiecznie przyholować do jednego z angielskich portów. Mija wiele lat zanim ktoś sobie o nim przypomni. Zniszczony, zdezelowany statek kupuje tajemniczy milioner. Chce, aby wycieczkowiec jeszcze raz ruszył w rejs, a wszystko po to, aby rozwikłać zagadkę pewnej sierpniowej nocy 1939 roku i jej jedynego żywego bohatera.
Akcja książki jest bardzo dynamiczna, może nawet trochę za bardzo, bo wkrada się delikatny chaos, ale w sumie połączenie powieści sensacyjnej z horrorem wypada w tym przypadku całkiem dobrze. To solidna rozrywka, która zapewne pochłonie jakiś beznadziejny, deszczowy listopadowy dzień. Oby tylko później w nocy książka dała spać. „Bo ten statek jest przeklęty (…) Pożera ludziom dusze, a potem je wypluwa zmienione w coś mrocznego”. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Magdalena S. w dniu 2014-10-06Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
6 z 10 osób uznało recenzję za przydatnąManel Loureiro to autor, z którego twórczością już się zapoznałam w całkiem niezłym stopniu. Nie tak dawno temu miałam przyjemność zapoznać się z jego trylogią „Apokalipsa Z”, która nie ukrywam – spodobała mi się. Z każdą kolejną częścią widziałam rozwój autora i coraz lżejsze pióro, co bardzo mnie cieszyło. Za każdym razem widziałam, że autor posiada bogatą wyobraźnię i doskonałe pomysły, które coraz lepiej wciela w życie i przelewa na papier. Ale… czy udało mu się stworzyć historię z innego gatunku? Jak pan Loureiro poradził sobie z powieścią grozy?
Tuż przed wybuchem II wojny światowej, w sierpniu 1939 roku angielski statek transportowy „Pass of Ballaster” natknął się na środku Atlantyku na statek wycieczkowy „Valkirie”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że „Valkirie” była opuszczona – żadnych pasażerów, żadnej załogi, żadnej żywej duszy. Statek widmo dryfujący spokojnie we mgle, na który schodzi trojka marynarzy z angielskiego statku i odnajduje jedynego żyjącego pasażera – noworodka z gwiazdą Dawida na szyi.
Po siedemdziesięciu latach Kate Kilroy, dziennikarka, dostaje do napisania artykuł o „Valkirie”, a okazuje się, że statek został kupiony przez pewnego milionera i całkowicie odrestaurowany. „Valkirie” po raz kolejny wypływa w rejs, a Kate znajduje się na pokładzie. Jak się wkrótce okazuje, będzie to niezapomniana podróż – nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Bardzo lubię powieści grozy, a statki zawsze miały w sobie coś, co budziło we mnie lekki niepokój – do tej pory, gdy znajduję się w pobliżu jakiegoś ogromnego statku, całe moje ciało przebiegają ciarki. Z tego właśnie powodu cieszyło mnie miejsce akcji, w którym rozgrywała się cała historia. Autor w bardzo umiejętny sposób łączy ze sobą wydarzenia z roku 1939 z teraźniejszością. Podróże w czasie i zjawiska nadprzyrodzone są rzeczami uznawanymi za coś nierealnego, jednak autor wplótł je w swoją opowieść w taki sposób, że łatwo uznać je za bardzo realistyczne. Wpływ „Valkirie” na pasażerów, w tym również na Kate, jest niesamowity – ludzie tracą zmysły, widzą rzeczy, których widzieć nie powinni, ale nie to jest najgorsze – tajemnica ona, głęboko związana ze statkiem, zmusza ludzi do robienia rzeczy okrutnych i przerażających, do których nigdy w życiu by się nie posunęli.
„-Czy wierzy pani w duchy, Kate?
-Nie. Prawdę mówiąc, nie (…)
-To dobrze. To, w co się nie wierzy, nie może zrobić krzywdy, prawda?”
Bohaterowie są bardzo realistyczni i dobrze wykreowani. Kate jest osobą zawziętą i mimo że chwilami ukazują się jej słabości, jest to w zupełności normalną rzeczą. Właśnie takie zwykłe o codzienne zachowania poszczególnych bohaterów uświadamiają nam różnorodność charakterów, jaka panuje na pokładzie i dodaje im życia. Historia stworzona przez Manela Loureiro jest zaskakująca i łączy w sobie wiele intrygujących elementów. Mamy tutaj do czynienia nie tylko ze wspomnianymi wcześniej zjawiskami paranormalnymi, ale również z odrobiną historii nazistowskiej, doświadczamy również z poszczególnymi postaciami takich rzeczy jak radzenie sobie z własną przeszłością, odnajdywanie celu w życiu czy też próba okiełznania najmroczniejszych zakamarków ludzkiego umysłu. Książka trzyma w napięciu aż do samego końca, a i nie raz ciarki nawiedzają całe ciało czytelnika i budzi się w nim niepokój.
„Serce mówiło mu, że choć mało kto o tym pamięta, w człowieku kryją się potwory, które ujawniają się w najmniej spodziewanych momentach.”
„Ostatni pasażer” to wciągająca i doskonale napisana książka. Autor bezbłędnie poradził sobie z powieścią grozy, w której połączył wiele elementów tworzących logiczną całość. Stworzył odpowiednią atmosferę i klimat, dzięki którym jeszcze łatwiej jest nam przenieść się na pokład „Valkirie” i przeżywać wszystko wraz z bohaterami – o ile macie mocne nerwy i serce. Nieprzewidywalne zakończenie było zadowalające, a i nawet na koniec – przy ostatnim zdaniu - poczułam na ciele lekki dreszczyk. Przyznaję, że „Ostatni pasażer” przypadł mi do gustu bardziej niż „Apokalipsa Z” i jest to książka, po którą naprawdę warto sięgnąć. Wystawiam ocenę 8/10 i czekam na dalsze powieści autora – najlepiej z tego samego gatunku!
A więc jak, macie ochotę na rejs?