Nowa praca Świętego Mikołaja

Jeśli myśleliście, że po zakończeniu świąt Święty Mikołaj urzęduje na Biegunie Północnym i przez niemal cały rok przygotowuje się do kolejnych świąt, to nic bardziej mylnego ;)

Jak się okazuje przez kryzys, cięcia i oszczędności Mikołaj zostaje zwolniony! Wyobrażacie sobie? To nie jest jednak czas na odpoczynek na emeryturze, chociaż Mikołaj ma już swoje lata. Podjął zatem poważną decyzję o znalezieniu nowej pracy, niestety szybko się też przekonał, że w jego wieku oraz z jego aparycją, nie tak łatwo spełnić oczekiwania potencjalnego pracodawcy, przez co znalezienie nowej pracy stało się sporym wyzwaniem.

Z czasem poszukiwania przynoszą rezultat, a praca operatora śmieciarki przynosi ostatecznie niespodziewane efekty (nie powiem jakie😉). Bo musicie wiedzieć, że Mikołaj nie jest tylko Mikołajem z racji wykonywanego wcześniej zawodu, ale z potrzeby i dobroci serca.

Kreatywne myślenie, odpowiednia współpraca i chęci mogą wiele zdziałać! Nikt tak jak Mikołaj nie czuje sensu świąt, takich w których liczy się coś więcej niż zwykłe prezenty. Bo tego też pewnie nie wiecie, że dla Poczty Ogólnoświatowej (niedawnego pracodawcy Mikołaja) sens miały tylko prośby o konkretne prezenty, wszelkie życzenia i marzenia nieziszczalne trafiały do niszczarki. A za takimi listami kryło się wiele osób, w tym Becia, sąsiadka Mikołaja.

Ta książka to w pewnym sensie alternatywna historia Świętego Mikołaja. Niezwykle żartobliwa i okraszona cudacznymi ilustracjami książka, które idealnie komponują się z ta nietypową opowieścią.

Nam spodobała się bardzo. A przemycenie do tej książki wątku recyklingu było jak mały prezent pod choinkę.

MIKOŁAJ NA BEZROBOCIU

Zaczęło się u mnie nietypowo, bo od tomu drugiego. Uroczego tomu drugiego, który jakoś szczególnie nie wymagał znajomości pierwszej części, ale nie miało to większego znaczenia. Kupiła mnie ta opowieść, więc zapragnąłem poznać część pierwszą. I fajnie jest. Nie wiem, która bardziej mi się podobała – chyba obie tak samo – ale wiem, że warto jest te małe, sympatyczne i sympatycznie ilustrowane książeczki poznać.

Święty Mikołaj, znamy go. Brodaty facet w czerwonym kostiumie, kiedy nadchodzi Boże Narodzenie wsiada do ciągniętych przez latające renifery sań i leci rozdawać prezenty dzieciom na całym świecie. No ale to w grudni, a co robi cały rok? Głównie oddaje się przyjemnością, to pójdzie na spacer, to coś upiecze, poczyta coś, to znów coś porobi. I pojawia się problem. Bo kryzys, bo redukcja i… i kończy bez pracy. Są łatwiejsze metody na roznoszenie prezentów, ale jednocześnie na emeryturę jeszcze nie pora. Co teraz? Mikołaj rzuca się w wir poszukiwania zajęcia i… Właśnie, co ze sobą zrobić? W czym się sprawdzi? I jak teraz będzie wyglądało jego życie?

Te książki przypominają mi nieco komedie świąteczne z lat 80. XX wieku. Trochę absurdalne, trochę bliskie życia – kryzys i te sprawy – i przyjemnie reinterpretujące mit Mikołaja. Zresztą fajny byłby z tego film: taki z nastrojem, z jajem, z przesłaniem. Coś dla całej rodziny, niby wpasowujące się w schemat, bo o problemach Mikołaja z jego własnym zawodem było już całkiem sporo opowieści, a jednocześnie trochę to wszystko odświeża i pozostaje urocze i ujmujące.

Taka to historia o spełnianiu marzeń niezależnie od wieku. O tym, że marzyć warto i nigdy nie jest na to za późno. Niby więc zimno, niby kryzys, a ciepła historia, przyjemna, systematyczna, pouczająca. Dzieje się tu sporo, komicznie, jest z czego się pośmiać, ale dydaktyzm też jest tu obecny. Efekt? Nic nachalnie, za to wszystko lekko, prosto, ale na poziomie, miło, przyjemnie, w sam raz dla dzieci, ale i bez zawodu dla dorosłych.

No i jeszcze te ilustracje. Jak pisałem omawiając tom poprzedni (kolejny znaczy) szata graficzka miejsca skojarzyła mi się ze świetnym komiksem „Wielki zły lis” Benjamina Rennera (który doczekał się też świątecznej przygody w formie albumu „Trzeba ratować święta”) no i to mnie wzięło. I bierze nadal, bo ogląda się to wszystko znakomicie.

Na Mikołajki i na gwiazdkowy prezent, super rzecz. Warto poznać, warto do niej wracać. Warto włączyć do stałego świątecznego repertuaru. Oby powstało więcej części serii.

Co by się stało, gdyby Mikołaj musiał zmienić pracę? Dziwnie, nieprawdaż. Wszak od dawien dawna, Mikołaj w święta roznosi prezenty, a przez cały rok odpoczywa. Zaskarbił sobie sympatię dzieci na całym świecie, a jego renifery znają wszyscy. W jakiej innej pracy odnalazły się Mikołaj? To może być trudne, zwłaszcza że od wielu, wielu lat zajmował się tylko jednym.

Kilka słów o fabule

Aby odkryć, cóż takiego może jeszcze robić Święty, zajrzyjcie do książki autorstwa Michelle D’Ignazio. Obiecuję, że będziecie się przy tej lekturze wyśmienicie bawić. Poczta Ogólnoświatowa była, krótko mówiąc, spłukana i dyrektor postanowił zrobić cięcia i wprowadzić pewne nowoczesne udogodnienia. Jedną z pierwszych jego decyzji było zwolnienie Świętego Mikołaja (który był tym bardzo zszokowany) oraz rezygnowanie z papierowych listów. Od tej pory dzieci mają wpisywać tylko listę prezentów do specjalnego systemu. Bez życzeń, bez miłych zwrotów. Dyrektor Poczty ogólnoświatowej zniszczył całą magię świąt.

A co robił Mikołaj? Zajął się poszukiwaniami pracy! Jednak nie wszystkie oferty były dla niego dobre. Czy bohater nadaje się na telemarketera albo kelnera?

Ciepły humor

„Nowa praca Świętego Mikołaja” to cudowna opowieść o spełnianiu marzeń. Ciepło aż z niej bije, a lektura wywołuje uśmiech na twarzach czytelników. Chociaż jest to książka skierowana do nieco starszych odbiorców, to dzięki ciekawej treści, prostemu stylowi i krótkim rozdziałom, można czytać ją cztero- czy pięciolatkom. Nie w całości, ale po kilka rozdziałów. Zobaczycie, że maluchy będą z ekscytacją wyczekiwać kolejnych przygód Mikołaja! Jak się zakończą? Czy naszego bohatera czeka szczęśliwy finał? Autor z niezwykłą gracją i humorem przeprowadza nas przez kolejne karty, dając czytelnikom dobrą lekturę, która umili oczekiwanie na święta.

Rozdziały są krótkie, a bohaterowie ciekawe skonstruowani. Jako tego złego możemy określić dyrektora Poczty Ogólnoświatowej, a w drużynie Mikołaja są renifery oraz Befana (a kto to jest? Autor przygotował krótkie wyjaśnienie) oraz sąsiadkę bohatera, która od wielu, wielu lat pisała do niego listy, ale nie doczekała się odpowiedzi. Czy Becia pozna Mikołaja? Oprócz humoru i ciekawej fabuły książkę tę cechuje niezwykłe ciepło. Ta lektura wywołuje uśmiech na twarzy, opatula nas jak ciepły koc i pokrzepia serca. Mikołaj pokazuje, że na spełnienie marzeń nigdy nie jest za późno.

Słowo o ilustracji

Nie mogę nie wspomnieć o ciekawych ilustracjach. Są zabawne, delikatnie przerysowane, ale na swój sposób urocze. Na każdej stronie znajduje się chociaż jeden rysunek, co bardzo umila i uatrakcyjnia lekturę. Kocham książki, które wydrukowane zostały na grubym, mięsistym papierze – wydaje mi się, że przyjmują one atrament zupełnie inaczej niż zwykłe strony, a w dodatku wpływają pozytywnie na wygląd powieści. Całość dopełnia atrakcyjna, gruba okładka, dzięki której lektura będzie się ciekawie prezentować na półce.