Są momenty w życiu człowieka, które zapadają w pamięć jako te kluczowe i najważniejsze. Dlatego wspominając je widzimy przed oczami duszy wszystkie szczegóły, nawet te najbardziej drobne i z pozoru nieistotne. Dlatego Samuel tak dobrze pamięta dzień, w którym jego matka odeszła. Tak samo rzecz się ma ze wspomnieniem tej nocy, gdy po raz pierwszy pocałował ukochaną. Równie dobrze widzi w myślach popołudnie nad stawem w lesie, kiedy po raz ostatni widział swego najlepszego przyjaciela. Wszyscy troje zniknęli nagle z życia Samuela. Rozpamiętuje te chwile, myśli bez przerwy o tych, których utracił, choć na lata ukrył się w wirtualnym świecie Elflandii. Tam jest bohaterem, tam zabija potwory.
Po latach Samuel wyrusza na spotkanie prawdy. Prawdy o swojej rodzinie. Boleśnie przeżywa to, że jego dotychczasowe życie było jedynie ulotną grą pozorów. Tym razem nie walczy już z potworami rodem z gier komputerowych. Oto nadszedł czas, by zmierzyć się z Niksami. Kim lub czym są Niksy? To demony, o których kiedyś opowiadała mu matka. Oszałamiają i uwodzą, wciągają do swojego świata i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Niksy to bliscy, którzy od nas odeszli lub upragnione, a nieuchwytne rzeczy. Każdy widzi je inaczej. Każdy ma swoje Niksy. Czy Samuelowi uda się je pokonać?
W powieści tej Nathan Hill objawił prawdziwy, literacki talent. W niezwykły, bezprecedensowy sposób udało mu się połączyć elementy nordyckiej mitologii ze światem gier komputerowych, a także wspomnienie zamieszek, które miały miejsce w Chicago w 1968 roku oraz nie znającą granic czasu i przestrzeni miłość. Stworzył tym samym bogaty, wielowymiarowy obraz świata przesiąknietego najbardziej nawet skrajnymi emocjami. I przyznać trzeba, że uczynił to w taki sposób, że od powieści tej wprost nie sposób się oderwać. Porusza ona tematy trudne i niezwykle ważkie. Napisana została jednak z prawdziwą maestrią. Choć przekazuje treści głębokie i poruszające, to jednak czyta się ją zaskakująco lekko. I na tym właśnie polega magia i urok tego dzieła.