Premierowy tom głośnej, wielokrotnie nagradzanej (m.in. Nagrodą Eisnera czy Harveya) serii komiksowej, w której przyglądamy się codziennemu życiu najnormalniejszego z Avengers. Clint Barton, czyli tytułowy Hawkeye, nie ma żadnych supermocy - po prostu jest świetnym łucznikiem. Jak więc wygląda jego życie poza misjami supergrupy? Gdzie mieszka, z kim się przyjaźni, jak trenuje? Autorzy komiksu Hawkeye: Moje życie to walka to scenarzysta Matt Fraction (The Immortal Iron Fist, Uncanny X-Men) oraz rysownicy David Aja (Daredevil, The Immortal Iron Fist), Javier Pulido (The Incredible Hulk, The Amazing Spider-Man) i Alan Davis (ClanDestine, Excalibur). |
- Autor: Matt Fraction
- Wydawnictwo Egmont
- Seria Marvel Now, Seria Hawkeye
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2017
- Ilość stron: 132
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788328119482
- Język: polski
- Tłumacz: Szpak Marceli
- ISBN: 9788328119482
- EAN: 9788328119482
- Wymiary: 17x25.5 cm
- Powiązane tematy: Last Minute
Recenzje
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Robert W. w dniu 2017-05-03Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: komiks
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąMam ambiwalentny stosunek, do tych wszystkich hulków, supermenów, spidermanów, czy innych herosów, którzy gdyby nie ich niezgulstwo, albo inne wypadkowe-przyznajmy to szczerze, nie byliby zbyt interesujący.Co innego taki Hawkeye, czy inaczej mówiąc Sokole Oko. Stworzony w latach sześćdziesiątych, przez dwójkę twórców, zyskał sympatię i uznanie, można by rzec wszędzie.
A czym się różni ten heros, od innych, może spytacie. Ano tym, że jego"moce" pochodzą od niego samego. Jest po prostu znakomitym łucznikiem i nawet ze starcia, z naładowanym mocami przeciwnikiem potrafi wyjść zwycięsko.
"Hawkeye. Moje życie to walka" opowiada o zwyczajnym życiu tego bohaterach. Gdy nie walczy w ramię w ramię z takimi tuzami jak Kapitan Ameryka, czy Thor, po prostu oddaje się drobnym mieszczańskim rozrywką. Odwiedza sąsiadów, grilluje, a czasem nawet urządza imprezy. Zwyczajne życie czasem przerywane jakimiś spektakularnymi wydarzeniami. Bo należeć do grona Avengersów, to nie przelewki.
Wszystkie epizody zawarte w tym komiksie spodobały mi się właśnie dla ich"zwyczajności". Pierwszy bohater, który mimo tego że jest całkiem zwyczajny, potrafi rzeczy niezwykłe. Co więcej nie musi się uciekać do niestworzonych mocy.
Clint Barton-bo tak nazywa się w zwyczajnym świecie Hawkeye, pokazuje nam to co zawsze chcieliśmy wiedzieć. Jak sobie układa egzystencje bohater, gdy nie musi ratować świata. Takie przedstawienie życia, jakby nie było superbohatera jest dla mnie sporą nowością.
Co do rysunków, jak już wielokrotnie powtarzałem-nie jestem aż takim znawcą tego tematu, żeby krytykować, czy się zachwycać, jednak nawet ja uważam że warto się przyjrzeć bardziej tym planszom.
Nie pozostaje mi nic innego jak polecić. Uważam, że bohater ten zasługuje na moją uwagę i będę śledził jego poczynania. Przez ponad 50 lat zapewne wiele narozrabiał ... -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Michał L. w dniu 2017-03-24Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: komiks
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąNIEMAINSTREAMOWY HAWKEYE
Na temat tej serii padło już wiele dobrych słów, a ona sama wymieniana jest wśród najlepszych tytułów wydawanych po polsku w ramach Marvel Now. I rzeczywiście coś w tym jest. „Hawkeye” pisany przez Matta Fractiona wyróżnia się na tle mainstreamowych komiksów pod wieloma względami. Czytając go nie trzeba znać historii postaci ani aktualnych wydarzeń dotykających całego uniwersum. Co więcej niemalże każdy zeszyt to samodzielna, zamknięta opowieść utrzymana w klimacie noir, która przypomina wczesne komiksy z Batmanem.
Clint Barton bardziej znany jako Hawkeye, członek Avengers, chociaż nie dysponuje żadnymi nadludzkimi umiejętnościami. Jedyne czym się wyróżnia to fakt, że jest najlepszym łucznikiem na świecie. Czym jednak zajmuje się, kiedy wraz z Kapitanem Ameryką, Thorem, Iron Manem i całą resztą herosów nie walczy z potężnymi wrogami i kosmicznym zagrożeniem? Mieszka w kamienicy, imprezuje na dachu wraz z sąsiadami, pomaga im w rozwiązaniu problemów z właścicielem, czasem stanie do walki z… cyrkowcami, to znów pozna piękną, acz tajemnicza kobietę, seks z którą skończy się prawdziwymi kłopotami… Czasem, w przerwach pomiędzy strzelaniem do „zwykłych” przeciwników i utratami przytomności po kolejnym ciosie w głowę, Clint angażuje się w inne sprawy. Choćby taką aukcję, na której zlicytowana ma zostać kaseta zawierająca materiał mogący pogrążyć zarówno jego, Avengers jak i SHIELD…
Komiksy wydawnictwa Marvel od samego początku bazowały na chęci stworzenia jednego spójnego uniwersum, w którym bohaterowie żyliby obok siebie, a nie jedynie okazjonalnie egzystowali na tej samej płaszczyźnie w ramach eventów czy crossoverów, jak to miało miejsce w konkurencyjnym DC. Dlatego też wszelkie duże wydarzenia wpływają na większość serii, a postacie swobodnie przechodzą z jednego tytuły do drugiego, tworząc splątaną sieć powiązań. „Hawkeye” odcina się od tego. „Był najlepszych łucznikiem w dziejach ludzkości. Później dołączył do Avengers. Tak wygląda jego życie, gdy nie jest z Avengers. Niczego więcej nie musicie wiedzieć”, takimi słowami wita nas ten komiks i doskonale podsumowują one całość. Tu naprawdę nie trzeba wiedzieć nic więcej, ba, tutaj nawet nie trzeba znać wszystkich zeszytów serii, bowiem każdy z nich opowiada oddzielną historię, a to we współczesnym komiksie rzadkość.
Poza tym poszczególne opowieści składające się na „Moje życie to walka” to naprawdę ciekawe epizody. Akcja jest szybka, uwagi celne, a klimat kryminalnych opowieści sprawdza się naprawdę doskonale. Fabuła to wprawdzie tylko piękne kobiety, szybkie samochody i ciągłe zagrożenia, nie mniej Fraction znakomicie wykorzystał ten znany wszystkich schemat. Do tego stopnia, że za jedenasty zeszyt „Hawkeye’a” (pojawi się w drugim tomie cyklu) dostał najważniejsze komiksowe wyróżnienie – nagrodę Eisnera.
Graficznie album także trzyma wysoki poziom, szczególnie w pierwszym trzech zeszytach rysowanych przez Davida Aję. Jego prosta, realistyczna i nieco brudna kreska świetnie oddaje klimat scenariusza. Kiedy za rysunki zabiera się Javier Pulido także jest przyjemnie dla oka, chociaż zdarza się mu kilka wpadek (jego bohaterowie miewają niezamierzonego zeza) i tylko dodatek w postaci „Young Avengers Present #6” wydaje się jakby z innej bajki. Nowoczesne rysunki Alana Davisa i komputerowa, bogata paleta barw wyraźnie odcinają się od całej, jakże prostej i stonowanej (ale w najlepszym tych słów znaczeniu) reszty.
Podsumowując, „Hawkeye” to obok „Ms. Marvel” najlepszy nowy tytuł z Marvel Now i jeden z najlepszych z tej linii wydawniczej. Niezależny, ciekawy, daleki od sztampy, spodoba się każdemu zmęczonemu mainstreamowymi opowieściami czytelnikowi. Ja z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.