Zestaw dwóch kolejnych części znakomitego cyklu Bretta. To książki, które nie są dla delikatnych. Pełno w nich mroku i przemocy.
Czy na drodze przerażających demonów staną w końcu wojownicy, którzy znajdą w sobie siłę, by odeprzeć mroczne ataki? Wyrusz w podróż do świata, gdzie noc przynosi strach i zwątpienie.
Fragment książki
W nocy przed nowiem, gdy panowały największe ciemności tak głębokie, że znikł nawet wąziutki rożek księżyca, w czerni za niewielkim zagajnikiem z Otchłani zaczęło się sączyć prawdziwe zło.
Mroczna mgła gęstniała powoli, aż ukształtowała się w parę gigantycznych demonów o szorstkiej, brunatnej skórze poznaczonej sękami i guzami niczym kora drzewa. Zgarbione, mierzyły sobie dziewięć stóp wzrostu, a ich zakrzywione szpony wbijały się głęboko w zamarzniętą ziemię. Stwory stały nieruchomo i węszyły. Ich czarne oczy śledziły otoczenie, a w gardłach narastał głuchy warkot.
Usatysfakcjonowane, demony rozdzieliły się i przycupnęły gotowe do skoku. Za nimi mrok gęstniał i rozlewał się na runo leśne. Wtedy pojawiła się kolejna para eterycznych kształtów.
Były smukłe i drobne, mierzyły najwyżej pięć stóp wzrostu, a ich ciemna skóra była gładka, w przeciwieństwie do zniekształconych pancerzy ich większych braci. Szpony wieńczące delikatne palce wydawały się kruche, cienkie i proste niczym wymodelowane paznokcie kobiety. Oblicza nowych przybyszów były płaskie, pozbawione pysków, a w ustach widniały rzędy ostrych zębów.
Były smukłe i drobne, mierzyły najwyżej pięć stóp wzrostu, a ich ciemna skóra była gładka, w przeciwieństwie do zniekształconych pancerzy ich większych braci. Szpony wieńczące delikatne palce wydawały się kruche, cienkie i proste niczym wymodelowane paznokcie kobiety. Oblicza nowych przybyszów były płaskie, pozbawione pysków, a w ustach widniały rzędy ostrych zębów.
Istoty miały wielkie oczy bez powiek, a głowy ogromne, wręcz rozdęte, ze stożkowato zwieńczonymi, wysokimi czaszkami. Skórę ich znaczyły guzy oraz żyły pulsujące wokół drobnych rogów.
Przez dłuższą chwilę obaj przybysze wpatrywali się w siebie. Ich czoła pulsowały, jakby powietrze między nimi przeszywały wibracje.
Jeden z większych demonów dostrzegł ruch w krzakach. Doskoczył i z przerażającą prędkością wyłowił szczura z kryjówki. Uniósł go wyżej i przyjrzał mu się z zaciekawieniem. W tej samej chwili jego pysk upodobnił się do szczurzego. Nos i wąsy przeszyła seria skurczy, gdy z górnej szczęki wyrosły dwa długie siekacze. Język potwora prześlizgnął się po zębach, jakby badał ich ostrość.
[fragment prologu Pustynnej włóczni, 4 książki cyklu]