Autorka powieści "Czary w małym miasteczku", za którą została uhonorowana I nagrodą jury na Festiwalu Literatury Kobiecej.
Klimatyczna opowieść o zgromadzeniu uzdrawiaczek, które przez lata leczyły chorych i ratowały potrzebujących z opresji. Cechowały je mądrość i szacunek do ludzi. Obdarzone przez kolejnych panujących wszelkimi przywilejami, z poświęceniem służyły współmieszkańcom. Jednak gdy po cesarzu Wyszegu na tron wstąpił jego syn Nadbor, wszystko się zmieniło. Jego wzmagająca się paranoja sprawiła, że uzdrawiaczki stały się głównym celem ataków. Intrygi dworskie, podstępni doradcy, miłość do władzy, bunt i wielka namiętność w tle.
Jak długo ostanie się państwo, którego władca wypowiedział wojnę własnym poddanym? Ile ocaleje z wiedzy przekazywanej przez lata, jeśli na jej posiadaczki zostanie wydany wyrok śmierci? Co można czynić w czasach tyranii i zamętu, by uchronić swoją rodzinę od nieszczęścia?
Wszystko w duchu refleksji nad tym, na ile ludzkie losy są determinowane przez okoliczności, a na ile przez osobiste wybory i działania. Jakie postawy mogą przyjmować ludzie wobec panującej nad nimi tyranii?
Barwna, osadzona w świecie stylizowanym na średniowiecze powieść o sile miłości i przetrwania.
Marta Stefaniak urodziła się i wychowała na Podkarpaciu. Ukończyła studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką powieści "Czary w małym miasteczku", uhonorowanej nagrodą Pióra na Festiwalu Literatury Kobiecej.
Co nam zostało
5/5Co komu pisane
5/5Deszczowa noc
3/5- Autor: Marta Stefaniak
- Wydawnictwo Wydawnictwo Prószyński i S-Ka
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2018
- Ilość stron: 780
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788381232258
- Język: polski
- ISBN: 9788381232258
- EAN: 9788381232258
- Wymiary: 12.5x19.5 cm
Recenzje książki Uzdrawiaczki (3)
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Karolina S. w dniu 2018-05-19Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
1 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąObszerne, kilkuset stronicowe powieści historyczne, to coś co uwielbiam. Przyznam, że "Uzdrawiaczki" są pierwszą książką tego typu, napisaną przez polską autorkę, po którą zdarzyło mi się sięgnąć. Dotychczas skupiałam się na zagranicznych autorach. Pewnie jesteście ciekawi, jak nasza rodzima proza ma się do tej światowej? Otóż byłam pozytywnie zaskoczona. Książka Marty Stefaniak trzyma poziom i w niczym nie ustępuje swoim sąsiadom zza granicy. Ciężko jest napisać tak obszerne dzieło, bez kilku wpadek, jednak "Uzdrawiaczkom" w ogólnym rozliczeniu udało się obronić. Jedno jest pewne : w przypadku tej oto powieści czytelnik doskonale wie za co zapłacił.
Zgromadzenie Uzdrawiaczek istniało od wieków i coraz to kolejni władcy nadawali im nowe przywileje. W większych miastach powstawały dwory, w których mieszkały parające się zielarstwem uzdrowicielki. Pomagały zarówno bogatym jak i biednym nie oczekując nic w zamian. Sytuacja się zmieniła wraz z nowym cesarzem Nadborem. Ten ogarnięty paranoją, spodziewający się z każdej strony ataku władca, postawił sobie za cel zlikwidowanie profesji Uzdrawiaczek. Ich dwory
zostały spalone a kobiety wymordowane. Aldzie, dzięki pomocy kochanka, udaje się uciec. Wraz z mężczyzną udają się na północ gdzie, dzięki łasce sołtysa, udaje im się znaleźć nowy dom. Jednak w tych niebezpiecznych czasach, gdzie po lasach chowają się buntownicy, poborcy podatkowi zbierają coraz większe daniny na rozbudowę wojska, ciężko jest przeżyć.
W jednej z recenzji przeczytałam, że książka należy do gatunku fantastyki. Długo zastanawiałam się nad tym stwierdzeniem i muszę przyznać, że jest na poły prawdziwe. Nie da się ukryć, że świat stworzony przez Martę Stefaniak jest fikcją literacką. Zmyślone są miejsca i imiona, profesje i stopnie wojskowe. Uzdrawiaczki, choć swój pierwowzór wzięły od znachorek lub szamanek, również są zmyśloną grupą zawodową. Można by rzec, że jedyne czego brakuje w tym fantastycznym świecie to magii. Od samego początku tej książki wiedziałam, że coś mi przypomina, z czymś mi się kojarzy. Dopiero zastanawiając się nad powyższą tezą uprzytomniłam sobie, że napisana jest podobnie do książek mojej ulubionej autorki : Trudi Canavan. Marta Stefaniak to taka polska Trudi, jednak bardziej nastawiona na historię niż na magię. "Uzdrawiaczki" to monumentalne dzieło obyczajowe, w którym czas i miejsce akcji wzorowane są na późnych wiekach średnich.
Książka ta to również ciekawe studium ludzkiej psychiki. Nadbor, nowy cesarz, jest człowiekiem opętanym przez demony, które znalazły sobie dom w jego głowie. Z rozdziału na rozdział widzimy jak jego paranoja się powiększa wpływając zarówno na kondycję fizyczną jak i psychiczną. Mężczyzna wszędzie widzi wrogów, chowają się po lasach, wioskach, dworach. Taki człowiek bardzo łatwo poddaje się manipulacji, jest podatny na wpływy. Wykorzystują to jego doradcy, którzy dzięki podejmowanym przez władcę decyzjom, starają się ugrać coś więcej dla siebie. Nadbora wraz z biegiem czasu, kiedy jego panowanie naznaczone jest krwią niewinnych ludzi, zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia, które objawiają się w chorobie na ciele bardziej niż na duszy. Mężczyzna boi się o własne zdrowie.
Jest to również powieść o lojalności. Nadbor, w swojej paranoi, ufa tylko władcom swoich wojsk. Jedno krzywe spojrzenie, jeden wysłany do nieodpowiedniego nadawcy list, jeden krok w złą stronę i już poddany znalazł się na czarnej liście. Skazany, nie ma żadnych szans na ucieczkę. Jego majątek zostaje oddany komuś innemu, rodzina zabita a sojusznicy wytropieni. Zagrożeniem są również chłopi, którzy ukrywają po chatach zapasy i zbiegłe Uzdrawiaczki. Nikt w dzisiejszych czasach nie jest bezpieczny. Jeżdżący po wioskach żołnierze torturują chłopów, którzy gotowi są przyznać się do wszystkiego. Ludzie wydają swoich sąsiadów a nawet własne rodziny. Wioski, są palone, nawet jak nikomu nie udowodniono winy- ku przestrodze. Cesarstwo powoli zaczyna się zmieniać w morze krwi. Lojalność traci na wartości.
"Uzdrawiaczki" są powieścią niezwykle szczegółową. Widać, że autorka jest wielbicielką wszelkich detali. Wszystkie ruchy naszych bohaterów są opisane z precyzją. Jeśli by wyciąć powtarzające się szczegóły dnia powszedniego z ponad 700 stron wyszłoby około 500. Fabuła troszeczkę przypomina "Chłopów" Władysława Reymonta (z tej dobrej strony), wraz z naszymi bohaterami przeżywamy wiosnę, lato i zimę, uczymy się siać zboża, zbierać plony i hodować zwierzęta. A gdzieś na tym tle toczą się losy całego cesarstwa, również podatne na cykliczność pór roku. Dopiero gdzieś pod koniec książki (powiedzmy, że około 600 strony) akcja dochodzi do punktu kulminacyjnego i nasi bohaterowie zaczynają przechodzić metamorfozę. Jej finał był dla mnie zaskakujący i powiem, że dodał książce pikanterii i smaku.
Ciężko jest napisać tak obszerne dzieło, które do samego końca będzie trzymało czytelnika w napięciu. Zabiegiem, który sprawił, że tak było w przypadku tej powieści było napisanie jej z kilku różnych perspektyw : ogarniętego paranoją cesarza, ukrywającej się uzdrawiaczki, dowódcy cesarskich wojsk oraz paru innych. Patrząc ich oczami widzieliśmy pogrążające się w mroku królestwo i oczekiwaliśmy nieuchronnej zguby. "Uzdrawiaczki" to dobrze napisana, ciekawa choć nieco przydługa powieść o nieufności i zdradzie lecz również miłości i obowiązku niesienia pomocy potrzebującym. Jest to pierwsza książka Marty Stefaniak, którą przeczytałam jednak wiem, że nie ostatnia. Gratuluję pomysłu i czekam na więcej. Polecam. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Anna M. w dniu 2018-05-15Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąSzczepionki, antybiotyki przepisywane dzieciom od najmłodszych lat niczym witaminy, coraz głośniejsze protesty przeciwko faszerowaniu ludzi specyfikami wyniszczającymi całkowicie florę bakteryjną, wycofywanie leków ze sprzedaży, zyski koncernów farmaceutycznych przekraczające wyobrażenia zwykłego człowieka – to tematy, które są bardzo aktualne w mediach. Doskonale pamiętam, gdy Pawełek - całkowicie wyjałowiony antybiotykami regularnie przepisywanymi przez panią doktor - trafił pod opiekę naszego obecnego pediatry. Pamiętam zdziwienie tego człowieka, gdy zobaczył zawartość naszej domowej apteczki. Kazał wszystko wyrzucić. Nagle okazało się, że antybiotyk to nie jedyna droga ku zdrowiu. Wystarczy świadomy lekarz.
Wieki temu rolę takich lekarzy z powołania odgrywały uzdrawiaczki, szeptunki czy – jak niektórzy ich nazywali – znachorki. O ich sile, odwadze oraz gromadzonej przez lata wiedzy powstała niedawno bardzo ciekawa powieść autorstwa Marty Stefaniak Uzdrawiaczki. Z lekkim poczuciem wstydu odkryłam, że to nie debiut, a autorka jest już laureatką nagrody Pióra przyznawanej na Festiwalu Literatury Kobiecej. I choć jej najnowsza książka to ponad siedemset stron druku, to – nastawiona na co najmniej tygodniową lekturę – ostatnią stronę przewróciłam po dwóch dniach. Co prawda nie czytałam pierwszej powieści autorki, ale znając treść Uzdrawiaczek, wcale nie dziwię się wyróżnieniu.
To, czym Marta Stefaniak mnie urzekła to fakt, że stworzyła niezwykle klimatyczną powieść. Osadziła ją w znanych tylko sobie czasie i miejscu, choć na podstawie różnych przesłanek akcję można ulokować w średniowieczu. O miejscu właściwie niewiele można rzec, aczkolwiek chcę zaznaczyć, że pisarka tak plastycznie i barwnie opisuje wioski, miasta i zamki, że spokojnie w swojej wyobraźni czytelnik może stworzyć własną krainę, bez konieczności umiejscawiania jej na mapie. Już od pierwszych stron autorka wprowadza nas do zgromadzenia uzdrawiaczek, które - zorganizowane według swoich wewnętrznych zasad przekazywanych z pokolenia na pokolenie - cieszą się nie tylko niezwykłym szacunkiem ludu, ale również wieloma przywilejami nadanymi przez cesarza. Wszystko do czasu śmierci władcy i wstąpienia na tron jego syna, który okazuje się kompletnie niestabilnym emocjonalnie, podatnym na wpływy swoich doradców paranoikiem. Jego wymysły dotyczące możliwości utraty władzy stają się podstawą do podejmowania decyzji, których skutkiem jest nie tylko całkowite zniszczenie stowarzyszenia, ale również prawdziwa wojna domowa. W ogarnięciu fabuły pomaga fakt, że Stefaniak prowadzi swoją historię dwutorowo – z jednej strony towarzyszymy ocalałej z pogromu uzdrowicielce Aldzie, a z drugiej jesteśmy świadkami niezwykle brutalnych metod tłumienia buntu wśród poddanych oraz postępującej choroby psychicznej cesarza..
Uzdrawiaczki to powieść o przetrwaniu, powołaniu, radzeniu sobie z przeciwnościami losu. To piękne świadectwo zarówno kobiecej siły, jak i męskiej dumy. Druga strona medalu jest przerażająca, bowiem to także powieść o tyranii i zniewoleniu. Niestabilny psychicznie cesarz Nadbor oraz jego doradca i jednocześnie dowódca drużynników Tanchelm są uosobieniem zła, które dotyka prostych ludzi. Coraz wyższe podatki, samowola poborców, zastraszanie… Dlaczego to wydaje mi się tak bardzo współczesne? Podczas lektury nie opuszczała mnie myśl o tym, że pewne mechanizmy – choć teraz bardziej „uczłowieczone” – bez względu na czasy zostają takie same, że być może wszystko dzieje się w średniowieczu, a gdyby wznieść się ponad fabułę, można by odnieść wiele sytuacji do czasów współczesnych. Zdaję sobie sprawę, że można mi zarzucić zbyt daleko idące wnioski lub wybujałą wyobraźnię, ale chyba o to chodzi w książkach – o jej pobudzanie. Jeśli uznamy, że to jeden z ważniejszych celów pisarzy (pisarek), to Marcie Stefaniak należy się za to piątka z plusem.
Zastrzeżenia? Owszem, istnieją. Uważam, że można było ograniczyć tę historię do pięciuset stron. Kilkakrotnie miałam wrażenie powtarzających się scen, jakby snuta niespiesznie opowieść ulegała zapętleniu, podczas gdy produkowanie nadmiernej treści nie było tutaj do niczego potrzebne. Ta książka sama się broni – jest ciekawa, momentami wzruszająca, czasami bulwersująca, często drastyczna. Tymczasem opisy kolejnych prób zduszenia buntów przez dowódcę wojsk cesarskich Bertrama, jego ciągłe odcinanie języków, podpalanie ciał, palenie wiosek w końcu stały się już tylko kolejnymi powtórzeniami, wywołując wrażenie, że gdzieś coś się zacięło. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że autorka nie ma pomysłu na połączenie różnych fragmentów puzzli w jeden obraz, jednak to nie była prawda. Wszystko się udało, choć muszę przyznać, że w mojej głowie podświadomie rysowało się nieco inne zakończenie. Tego jednak absolutnie nie mogę traktować jako zarzut. Umiejętność zaskakiwania czytelnika powinna być ambicją każdego pisarza. Marcie Stefaniak to się udało, dlatego, jeśli nie przeszkadzają Wam w lekturze gabaryty, lubicie utonąć w dłuższej prozie, wczuć się w średniowieczne klimaty zamków i wsi, to bardzo polecam Uzdrawiaczki – tutaj znajdziecie to wszystko, a nawet wiele więcej. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Robert W. w dniu 2018-04-29Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąFantastyka rządzi się swoimi prawami i jeśli coś nie jest możliwe, to w takim wykreowanym świecie na pewno miał miejsce, z gatunku tych niemożliwych. Ale zdarza się tak, że kraina, o której wiemy że nie jest prawdziwa, tylko tym się różni od realnego świata, że nie rozpoznajemy miejsc w niej występujących. Mistrzem w tworzeniu takich krain jest Joe Abercrombie. Jego światy, w zasadzie w niczym nie ustępują naszemu, że tak to ujmę.
Całkiem niedawno trafiłem na książkę, w której świat jest równie fantastyczny co realny. A dzieje się tu wiele. W pewnej krainie potężna organizacja uzdrowicielek ma tak wielkie zasługi dla kraju, że mogą siedzieć w obecności władcy, a nawet zabierać głos na zgromadzeniach. Kobiety te są wszędzie, a dzięki ich interwencji zapobieżono wielu epidemiom. Wszystko się zmienia, kiedy do władzy dochodzi człowiek, w którego obłąkanym umyśle rodzi się myśl, że uzdrawiaczki to czarownice, które czyhają tylko aby pozbawić go władzy. Stopniowo organizacja pozbawiana jest kolejnych przywilejów, a uzdrowicielki zaczynają być prześladowane. Ale czy władza jednego człowieka może trwać wiecznie? I czy uda się odwrócić złą passę? Przekonajcie się sami.
Przepadłem kompletnie czytając tą powieść. Stylizowana na późne średniowiecze kraina, bezwzględny i szalony władca i kobiety walczące z niesprawiedliwymi opiniami. To trzeba przeczytać, żeby się przekonać. Bardzo chętnie wróciłbym do tej krainy po więcej. Być może tak się stanie, kto wie. Dla mnie ta publikacja całkiem udanie łączy wątki historyczne, choć kraina jest wymyślona- z pełnymi przygód perypetiami. Bohaterowie, którym należy kibicować, to zawsze ma wzięcie. A doprawdy, tym przyda się każda pomoc. Nawet taka "myślowa".
Polecam.