Czasami, aby pójść naprzód, trzeba najpierw sięgnąć głęboko w przeszłość. Przekonał się o tym Dean Holder. Przez wiele lat zmagał się z poczuciem winy, że kiedyś pozwolił odejść małej dziewczynce. Od tego czasu szukał jej uparcie, ale nie spodziewał się, że gdy ponownie się spotkają, ogarną go jeszcze większe wyrzuty sumienia.
„Losing Hope” to historia trojga młodych ludzi naznaczonych przez traumatyczne doświadczenia. Każde z nich wybrało inny sposób na to, by sobie z nimi poradzić – nie każde z nich wybrało życie.
Czy jest taka tragedia, po której nie da się odzyskać nadziei?
Fragment książki
Serce bije mi tak mocno, że chyba powinienem dać sobie spokój i stąd iść. Les już kilka razy przypominała mi, że to nie moja sprawa. Nigdy jednak nie była bratem. Nie ma pojęcia, jak trudno jest usiedzieć w miejscu i się nie wtrącać. To właśnie dlatego ten sukinsyn jest dla mnie w tej chwili najważniejszy.
Wsuwam dłonie do tylnych kieszeni dżinsów. Mam nadzieję, że zdołam je tam jakoś utrzymać. Stoję za kanapą i patrzę na niego. Nie wiem, kiedy mnie zauważy. Biorąc pod uwagę zaangażowanie, z jakim obmacuje siedzącą mu na kolanach dziewczynę, nieprędko. Stoję tak kilka minut, a wokół nas impreza trwa w najlepsze. Żadna z obecnych tu osób nie ma pojęcia, że jestem o krok od kompletnego szaleństwa. Chętnie sięgnąłbym po telefon i zrobił kilka zdjęć na dowód jego zdrady, ale nie chcę zranić Les. Nie potrzebuje pomocy wizualnych.
– Ej – odzywam się w końcu, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Gdybym musiał oglądać choć chwilę dłużej, jak bez żadnego szacunku dla swojego związku z Les ugniata cycki tej laski, chyba powyrywałbym mu te pieprzone łapy.
Grayson odrywa usta od panienki i odchylając głowę do tyłu, gapi się na mnie szklistymi oczami. Kiedy dociera do niego, na kogo patrzy, w jego oczach pojawia się strach. Nagle zdaje sobie sprawę z mojej obecności, choć byłem ostatnią osobą, jakiej spodziewał się na tej imprezie.
– Holder... – Spycha dziewczynę z kolan i wstaje, ale ledwie może utrzymać się na nogach. Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, wskazując na panienkę, która poprawia na sobie praktycznie nieistniejącą koszulkę. – To wcale nie... To nie tak...
Wyjmuję dłonie z kieszeni i krzyżuję ręce na piersiach. Moje zaciśnięte pięści znajdują się bardzo blisko jego twarzy. Już sobie wyobrażam, jak dobrze bym się poczuł, gdybym go walnął.
Wbijam wzrok w podłogę i robię głęboki wdech. A potem kolejny. I jeszcze jeden, tylko po to, by się nacieszyć jego paniką. Kręcę głową i patrzę mu prosto w oczy.
– Daj mi swój telefon.
Gdybym nie był taki wkurzony, pewnie uznałbym wyraz jego twarzy za zabawny. Śmieje się i cofa o krok, ale wpada na stolik. Łapie równowagę, podpierając się ręką o szklany blat.
– Sam sobie, kurwa, weź ten telefon – bełkocze. Okrąża stolik, nie patrząc w moją stronę. Spokojnie podchodzę do kanapy i odcinam mu drogę.
– Telefon – mówię, wyciągając rękę. – Już.
Jesteśmy podobnie zbudowani, więc na pozór nasze szanse są wyrównane. Ale buzująca we mnie wściekłość daje mi olbrzymią przewagę. Grayson zdaje sobie z tego sprawę. Cofa się, co nie jest najrozsądniejszym posunięciem, bo za plecami ma róg pokoju. Zaczyna grzebać w kieszeniach i wreszcie wyciąga telefon.
– Po jaką cholerę ci moja komórka? – pyta. Wyrywam mu aparat z dłoni i wybieram numer Les, ale nie zatwierdzam połączenia. Oddaję mu telefon.
– Zadzwoń do niej, powiedz, jakim jesteś gnojkiem, i skończ to.
Patrzy na telefon, a potem na mnie.
– Spierdalaj – syczy.
Biorę głęboki wdech i rozluźniam mięśnie. Wcale mi to jednak nie pomaga, nadal czuję żądzę krwi. Łapię Graysona za kołnierz, po czym przyciskam przedramię do jego szyi i popycham go na ścianę. Muszę sobie ciągle przypominać, że jeśli spuszczę mu łomot, zanim zadzwoni do Les, wszystkie moje działania okażą się bezcelowe.
Mam zaciśnięte zęby i czuję gwałtowne pulsowanie w skroniach. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem tak wielkiej nienawiści do innej osoby. Sam jestem przerażony intensywnością tych odczuć.
Patrzę mu z nienawiścią w oczy, aby zrozumiał, co go czeka w ciągu najbliższych paru minut.
– Posłuchaj, Grayson – warczę przez zaciśnięte zęby. – Jeśli nie chcesz, żebym zrobił to, o czym naprawdę marzę, weźmiesz telefon, zadzwonisz do mojej siostry i powiesz jej, że to koniec. Potem się rozłączysz i już nigdy więcej się do niej nie odezwiesz. – Dociskam go mocniej ramieniem, zauważając, że z braku tlenu jego twarz zrobiła się czerwieńsza niż koszula, którą ma na sobie.
– Dobra – mamrocze, próbując odsunąć moją rękę. Czekam, aż naciśnie guzik, i dopiero wtedy go puszczam. Przykłada telefon do ucha i nie przestając się we mnie wpatrywać, czeka, aż Les odbierze.
Wiem, jak będzie się czuła, lecz naprawdę nie miała pojęcia, co Grayson wyprawiał za jej plecami. Niezależnie od tego, ilu ludzi jej o tym mówiło, zawsze znajdował jakiś sposób, by znów wedrzeć się do jej życia.
Nie tym razem. Nie wtedy, gdy mogę temu zapobiec. Nie pozwolę, by robił coś takiego mojej siostrze.
– Cześć – odzywa się do słuchawki, próbując się ode mnie odwrócić, ale znów przyciskam go do ściany. Krzywi się z bólu.
– Nie, kochanie – mówi, wyraźnie zdenerwowany. – Jestem u Jaxona. – Przez dłuższą chwilę wsłuchuje się w jej odpowiedź. – Wiem, co mówiłem. Kłamałem. To właśnie dlatego dzwonię. Les... Wydaje mi się, że potrzebuję trochę więcej luzu.
Kręcę głową, by zrozumiał, że musi całkowicie z nią zerwać. Nie chcę, by dawali sobie więcej luzu. Zależy mi na tym, by raz na zawsze dał jej spokój.
Grayson przewraca oczami i macha zniecierpliwiony ręką.
– Zrywam z tobą – mówi głosem wypranym z emocji. Potem słucha w milczeniu. Brak jakiejkolwiek skruchy na jego twarzy tylko potwierdza, że jest bezdusznym kutasem. Wiem, co musi się w tym momencie dziać z Les, i nie mogę opanować drżenia rąk. Coraz ciężej też złapać mi oddech. Nienawidzę się za to, co jej zrobiłem, ale nawet jeśli sama w to nie wierzy, wiem, że zasługuje na coś lepszego.
– Muszę kończyć – mówi Grayson do telefonu.
Przyciskam jego głowę do ściany, zmuszając, by na mnie spojrzał.
– Przeproś ją – syczę cicho, by mnie nie usłyszała. Grayson zamyka oczy i zwiesza głowę.
– Bardzo cię przepraszam, Lesslie – rzuca do słuchawki i natychmiast przerywa rozmowę. Przez dłuższą chwilę patrzymy sobie w oczy.
– Mam nadzieję, że jesteś zadowolony – odzywa się w końcu. – Właśnie złamałeś jej serce.
Nie pozwalam mu powiedzieć nic więcej. Zanim pada na podłogę, moja pięść dwukrotnie uderza w jego szczękę. Macham obolałą dłonią, cofam się i ruszam do wyjścia. Telefon dzwoni, zanim dochodzę do samochodu. Nie muszę patrzeć na wyświetlacz, żeby wiedzieć, kto dzwoni.
– Cześć. – Próbuję opanować drżenie głosu, gdy słyszę jej płacz po drugiej stronie. – Już do ciebie jadę. Wszystko będzie dobrze. Zaraz się zobaczymy.
[darmowy fragment książki "Losing Hope", strony 4-7