Czym jest macierzyństwo? To absolutna rewolucja w dotychczasowym życiu. To coś, na co żadna lektura czy kursy nie są w stanie w pełni przygotować. To konfrontacja z nową, kompletnie różną od minionej rzeczywistością i perspektywą spojrzenia na świat. To również konfrontacja z własnym, zmienionym po ciąży ciałem...
Większość młodych matek, wstydzi się tego, iż po sześciu godzinach słuchania nieustającego płaczu dziecka przy ząbkowaniu myślą jedynie o tym, by wziąć to małe, kwilące zawiniątko i cisnąć je przez okno… Takie myślenie jest przecież czymś zgoła nienaturalnym! Tak samo, jak depresja poporodowa, tak przecież powszechna... Ile tematów tabu związanych z macierzyństwem funkcjonuje ponadto w ludzkiej świadomości? O tym i o wielu innych frapujących i niezwykle aktualnych kwestiach opowiada debiutancka powieść Natalii Fiedorczuk.
Za tę właśnie książkę 10 stycznia 2017 roku autorka odebrała Paszport "Polityki”. Natalia Fiedorczuk niewątpliwie zasługiwała na tę nagrodę. To bowiem pierwsza tak szczera i prawdziwa, a przy tym napisana z niebywałym, literackim kunsztem książka o doświadczeniu współczesnej kobiety. Napisana niesamowicie konkretnym, precyzyjnym językiem, bezkompromisowo rozlicza się z zastaną rzeczywistością.
Bohaterką powieści jest przedstawicielka pokolenia umów śmieciowych i supermarketów. To mieszkanka przedmieść Warszawy ze skłonnością do depresji. Jest młodą żoną spodziewającą się dziecka. Przejrzeć się w niej mogą setki tysięcy podobnych jej kobiet. Nie ma stałej pracy. Nie ma prawa do urlopu macierzyńskiego. Mimo wszystko decyduje się urodzić dziecko. Po porodzie odkrywa jednak, że na to, co się dzieje, nikt jej nie przygotował... Trudno jej bowiem sprostać oczekiwaniom i kulturowym nakazom związanym z macierzyństwem.
Natalia Fiedorczuk łamie tabu, które funkcjonowało w naszej świadomości od zawsze. Mówi wprost o dramatycznych problemach macierzyństwa i mówi to głosem doniosłym literacko, niezwykle dojrzałym i sugestywnym. ”Jak pokochać centra handlowe” stanowi również dogłębną analizę współczesnej, polskiej rzeczywistości widzianej z perspektywy ludzi wchodzących w dorosłe życie. Ludzi, dla których codziennością są zakupy w marketach, życie w niepewności jutra i tania kawa w plastikowym kubeczku.
Znajdziemy tu realistyczny i aktualny opis polskich przedmieść. Mocny, niczym uderzenie obuchem w głowę. Uderzenie, które ma na celu zniszczyć fasadę barwnych wystaw sklepów w centrach handlowych i pokazać, co się za tym wszystkim kryje. Natalia Fiedorczuk pisze o sprawach codziennych, powszechnych, niekiedy błahych i zwyczajnych, których synergiczna moc ujawnia cały dramatyzm ludzkiego życia. I wznosi opisywanie rzeczywistości na od dawna niewidziane w polskiej literaturze wyżyny.
Porodzina
5/5Ulga
0/5- Autor: Natalia Fiedorczuk
- Wydawnictwo Wielka Litera
- Oprawa: Twarda
- Rok wydania: 2016
- Ilość stron: 287
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788380321281
- Język: polski
- Nr wydania: 1
- ISBN: 9788380321281
- EAN: 9788380321281
- Wymiary: 14.5x20.5 cm
- Powiązane tematy: Czarny Piątek, Noc Wyprzedaży, Nagrody Literackie, Last Minute, Paszport Polityki, Nagrodzone powieści, Literackie debiuty
Recenzje książki Jak pokochać centra handlowe (3)
- Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 2/5Dodana przez Sylwia Ł. w dniu 2017-01-27Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
7 z 13 osób uznało recenzję za przydatnąOd zawsze sięgałam po książki traktujące o macierzyństwie, a odkąd sama zostałam mamą, robię to jeszcze częściej i z niesłabnącym zaintrygowaniem. Sięgając po każdą kolejną lekturę, jestem ciekawa, co nowego wniesie do mojego życia, w jakich momentach poczuję więź z autorką, a które spostrzeżenia w ogóle mnie nie przekonają. Kiedy usłyszałam o nowej pozycji zatytułowanej "Jak pokochać centra handlowe", napisanej przez Polkę (zaznaczam, że literaturę polską uwielbiam) - laureatkę Paszportu Polityki. Wszystko wskazywało na to, że ową książkę pokocham od pierwszej strony. W końcu porusza problemy współczesnych matek, takich jak ja i Ty... Czy aby na pewno?
Natalia Fiedorczuk-Cieślak kilkadziesiąt usłyszanych opowieści zlepia w jedną, ewidentnie czerpiąc również z własnych doświadczeń. Główna bohaterka od lat zmaga się z epizodami depresyjnymi, które nie opuszczają jej także po porodzie. Najpierw zostaje matką Witka, a po niecałych dwóch latach do syna dołącza Dorotka. Kobieta nie spodziewała się, że bycie matką wiąże się z tyloma wyrzeczeniami i zmianami. Jest w szoku, a jej frustracja wydaje się sięgać zenitu.
"Przede wszystkim sprzątam. Gotuję. Wywieszam i ściągam pranie. Składam je w kostkę i układam w szafie. Zmywam. Szoruję toaletę. Obieram marchew. Wyciągam śmieci spod zlewu. Płuczę blender po kolejnej nieudanej próbie wmuszenia w dziecko warzyw. Mąż zaś wraca coraz później z pracy, dyskretnie ustępując pola mojemu rozpędzeniu. "
Główna bohaterka nie potrafi pogodzić się ze zmianami, jakie dopadły ją po porodzie. Zarówno w kwestii braku wolnego czasu, jak i ciała, które wyglądem nie przypomina tego sprzed ciąży. Z tego powodu zajada się biszkoptami i czekoladkami, żeby osłodzić sobie niemożność utraty nadprogramowych kilogramów. Ponadto spacery w parku nudzą ją tak szybko, że przez następny rok w ogóle tam nie wraca, a czas spędzony na świeżym powietrzu woli zamienić w spacerowanie po galeriach handlowych. Wspomina również o czterogodzinnym maratonie filmowym dla półtorarocznego syna karmionego słodyczami. Oczywiście trafiając na opowieści o szczęśliwych małżeństwach, zgrabnych mamach oraz ojcach, którzy nie stronią od angażowania się w pomoc, orzeka, iż są to wierutne bzdury, a owi ludzie kłamią po to, aby poczuć się lepiej. No cóż, przestańmy mierzyć innych swoją miarą, a bezmyślna zazdrość jest nie na miejscu. W sumie nie dziwię się stwierdzeniom, że narzekanie jest naszą cechą narodową - ta książka jest idealnym potwierdzeniem.
Wiele wątków i spostrzeżeń w tej książce wywołało we mnie irytację, złość, może nieco rozżalenia. Począwszy od momentu ciąży, kiedy wszyscy dookoła nagle uzurpują sobie prawo do interesowania się naszym ciałem wraz z jego całą fizjologią, sądząc, iż mają prawo do zadawania krępujących i bardzo intymnych pytań. Jakbyśmy od momentu poczęcia dziecka były eksponatem muzealnym, który można dotknąć, poprzerzucać i chamsko komentować, bo przecież kto zabroni. Do tego niezbyt przyjemne, a wręcz bezczelne zachowanie personelu medycznego w szpitalu podczas porodu i po nim. Skoro lekarz decyduje o cięciu cesarskim, to najwidoczniej ma ku temu konkretne powody, więc komentowanie tego jest zdecydowanie nie na miejscu, nie wspominając o próbach wyciągania dziecka na siłę.
"Macierzyństwo, ta ciepła kołdra z gęsiego puchu, która chroni potomstwo przed zimnem i parszywością otoczenia, przykrywa też matkę. Próby wyrwania się spod tej kołdry, chociaż ciężkiej i niewygodnej czasem, to jak wstawanie w nocy na siku albo wyjście późną jesienią na papierosa przed dom. Tam nic nie ma, są tylko obcy ludzie, są światy i światła, ożywione rozmowy, filmy i alkohol."
Generalnie sama narratorka nie wzbudziła we mnie żadnych pozytywnych uczuć - jej wszechogarniający smutek, rozczarowanie całym światem, przelewająca się gorycz oraz ewidentna frustracja sprawiają, że całe macierzyństwo wydaje się karą za grzechy. Doskonale rozumiem, iż kobieta z depresją ma prawo mieć zupełnie inne spojrzenie niż ja, ale nieustanne skupianie się na samych negatywach też nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Ja też nie dałam rady chodzić po porodzie, bolały mnie piersi, miałam momenty zwątpienia, a nie przespałam ciągiem trzech godzin od momentu porodu, czyli od prawie roku. Co w związku z tym? Nadal funkcjonuję i mam się całkiem dobrze, chociaż czasami chciałabym wszystko rzucić, wyjść i nie wrócić. Jednak wiem, że to wszystko jest przejściowe - to dziecko, które teraz nie może spuścić mnie z oka na kilka minut, bo płacze i nie da się uspokoić, dopóki nie ujrzy mamy, za jakiś czas będzie uciekać przed każdym buziakiem czy przytuleniem, długie godziny spędzając z kolegami na podwórku. Wtedy będę tęskniła za moim maluszkiem - nawet za nieprzespanymi nocami, niezjedzonymi posiłkami, wszechobecnym bałaganem i ciągłym towarzystwem w każdej sytuacji. Może warto zacząć cieszyć się małymi rzeczami i tym, co tu i teraz, zamiast wiecznie marudzić, jak to nam źle?
Pojawienie się dziecka wiąże się z ogromem zmian w życiu każdej kobiety. Wiele osób twierdzi, że od tej pory matka jest uwiązana - nie ukrywam, że tak jest, bo kończy się życie towarzyskie, jakie było prowadzone do tej pory, zaczyna się brak wolnego czasu, mnóstwo obowiązków i ogrom zmęczenia. Relacje małżeńskie też ulegają zmianom, pojawiają się pretensje oraz ciche dni. Kobiety czują złość i żal, bo mężowie przestają o nie zabiegać, a one całe dnie spędzają z niemowlakiem, nad którym trzeba skakać i mu dogadzać. Mężczyźni wracają do domu po pracy, gdzie pragną ujrzeć wysprzątany dom, obiad na stole, gaworzącego maluszka oraz zadbaną żonę. Ciężko zająć się wszystkim, gdy dziecko płacze godzinami, więc trzeba je nosić, tulić i kołysać, a w czasie jego drzemek matka jest tak padnięta, że wręcz usypia na stojąco. Sama autorka mądrze zauważa, iż najczęściej jest to wynik zbyt mocnej kontroli z naszej strony - pragniemy mieć pieczę nad wszystkim, uchodząc za radzące sobie w każdej sytuacji, zatem jesteśmy przekonane, że mąż nie poradzi sobie z dzieckiem, kiedy znikniemy z ich pola widzenia. Jednak jeżeli nie spróbujemy, to nie przekonamy się o tym - zaufajmy swoim mężczyznom, dajmy im trochę swobody w opiece nad maluchem, angażujmy ich do różnych obowiązków domowych. W końcu dziecko jest wspólne.
Ogłaszam wszem i wobec - macierzyństwo jest przepięknym stanem, ale bardzo wymagającym i trudnym. Niemniej naprawdę jest to wdzięczne zajęcie. Nawet jeśli nie czujecie tego teraz, gdy nie możecie wyjść na pięć minut, bo dziecko rozpacza, jakbyście zniknęły na całe życie, to w końcu nadejdzie czas, kiedy poczujecie się bardziej wolne i swobodne. Naprawdę nie jest tak źle, jakby można było wywnioskować z tej książki. W końcu ogrom ludzi świadomie podejmuje decyzję o posiadaniu drugiego czy trzeciego dziecka, a gdyby rodzicielstwo było tak przerażające, to wszyscy bylibyśmy jedynakami. Nie jestem zwolenniczką idealizowania macierzyństwa, ale demonizowanie też nie prowadzi do niczego dobrego. Po prostu podejdźmy do tej sprawy z należytym rozsądkiem, biorąc pod uwagę różnorodne możliwości, wierząc, że będzie lepiej niż przypuszczamy.
"Jak pokochać centra handlowe" to zlepek różnych historii, przeskakiwanie z jednego tematu w drugi, niekiedy bez większego związku, a nawet sensu. Do tego zakończenie urywające się w niespodziewanym momencie w trakcie tego całego chaosu. Osobiście radziłabym nie sięgać po tę książkę kobietom, które nie mają dzieci, bo załamią się i dojdą do wniosku, że nie ma nic gorszego i smutniejszego jak macierzyństwo, a posiadanie potomstwa automatycznie wiąże się z zostaniem uciemiężoną kurą domową.
[Adres usunięty] - Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Anna G. w dniu 2019-07-19Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatną#książka #book #nataliafiedorczuk
To książka nie tylko dla matek. Ja nie mam męża ani dzieci a mimo to czułam to, co chce mi powiedzieć główna bohaterka. Że życie to nie instagram, facebook czy inne media społecznościowe. Życie jest brutalne, gorzkie, pełne łez, poświęceń, krwi i potu z odrobiną szczęścia. Ona ma męża i dzieci i ma depresję. Bo to nie miało być tak trudno. Niestety to nie plakat ze szczęśliwą kobietą i trójką uroczych bobasów. Czasami chce się wyć, trzasnąć dżwiami i wyjechać w Bieszczady. Samemu. Bo życie boli. Bo inne kobiety i mężczyźni wywierają na człowieku wielką presję. Bo matki się oburzają że cesarskie cięcie, że nie karmisz piersią, że nie jesteś kochanką w sypialni, że… - i tu można wymieniać do woli. Kobieta – i mężczyzna – czasami bywają zmęczeni. Tak po prostu. Czasami wychodzą do centrów handlowych aby się zregenerować. Zapomnieć. Nie istnieć. Niech dzieci zajmą się nową grą, nową zabawką, potrzebuje pięciu minut spokoju. Absolutnie polecam „Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk matkom. I nie- matkom. Córkom. Żonom. Mężczyznom. Ojcom. Nastolatkom. Synom. I całej reszcie. - Początkujący RecenzentOcena: 5/5Dodana przez Kinga D. w dniu 2017-02-14Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
3 z 7 osób uznało recenzję za przydatnąRewelacyjna, mocna literatura. Taka, którą czyta się całą noc, a potem nie daje o sobie zapomnieć tygodniami. Nie spodziewałam się, że i siebie tam odnajdę.