Dwie Kobiety
3/5Dwie drogi
0/5- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788380833388
Recenzje książki Dwie świątynie (3)
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Katarzyna T. w dniu 2017-04-30Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
1 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąGdy pewnego zimowego dnia otrzymałam od Wydawnictwa wykaz propozycji do zrecenzowania, pamiętam, że wówczas po ujrzeniu tytułu "Dwie świątynie" pomyślałam - to zapewne literatura fantastyczna. Dlatego też ani nie skusiłam się, aby obejrzeć okładkę, ani też nie widziałam potrzeby zapoznania się z jej opisem. Jednak po kilku dniach - przeglądając recenzje na innych blogach - dostrzegłam właśnie tytuł owej książki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam oprawę, która nijak się miała do moich pierwotnych skojarzeń o tejże powieści. Poza tym - owszem - przyciąga uwagę, ale nie przypadła mi do gustu i prawdę mówiąc, gdybym napotkała ją w jakiejkolwiek księgarni, to na pewno nie wyciągnęłabym po nią ręki, a tym samym nie miałabym ochoty przyjrzeć się jej zawartości. Mimo to, postanowiłam przeczytać recenzję powieści i doznałam kolejnego zaskoczenia, którego powodem nie była pozytywna ocena, a raczej skrywana w owej książce opowieść. Nagle zapragnęłam poznać ukrytą w niej historię, a ponadto uświadomiłam sobie po raz kolejny, że nie ocenia się książki nie tylko po okładce, ale także po tytule. Poczułam się zaintrygowana i zachęcona do jej lektury. Więc, gdy całkiem niedawno nadarzyła się takowa okazja, to postanowiłam z niej skorzystać. I to była słuszna decyzja. Zapraszam na recenzję.
Mateusz Bajas - urodzony 18.06.1990 roku w Łodzi. Z wykształcenia turysta i rekreant. Zodiakalny bliźniak, czyli człowiek dwoisty. Miłośnik wszystkiego, co skrajne, wyraźne i charakterystyczne. Poszukiwacz paradoksów i nieścisłości, co potwierdzają jego zainteresowania. Sześciokrotny maratończyk, ze sporym zacięciem do jazdy na rowerze i pływania. Fan niełatwej literatury, do której uwielbia wypić ciekawe piwo. Włóczykij, z planem obejścia globu, choć póki co bez wielkich sukcesów na polu turystyki przez duże "Te". Tata - domator, pragnący szczęścia kobiety i syna, i marzący o krainie wiecznie posprzątanego mieszkania. Równie mocno co spacery po klimatycznej Łodzi, uwielbia trzaskający w ognisku ogień, gdzieś w głuszy Beskidu Niskiego. A to wszystko spina niezmienna miłość do hip-hopowego werbla. (źródło: okładka książki "Dwie świątynie")
Marcin Pieniążek jest jednym z gości pięciogwiazdkowego hotelu. Właśnie szykuje się na niezwykle ważne spotkanie służbowe, z potencjalnym udziałowcem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nawiąże ON bowiem cenną współpracę, co pozwoli mu rozwinąć od dawna planowaną inwestycję, a tym samym odnieść sukces i zarobić mnóstwo pieniędzy. Czuje, że mu się uda, tym bardziej, że potrafi przewidzieć zachowania i poszczególne kroki postępowania rozmówców. Ponadto jest perfekcyjnie przygotowany pod względem merytorycznym, a także pewny siebie. Ma świadomość, że musi doskonale odegrać kolejną rolę w swoim życiu... Nie wie tylko, że zostanie poddany testowi...
Tymczasem Piotr przechadza się łódzkimi uliczkami, słuchając muzyki, poddając się niesamowitym rytmom hip-hopu i kontemplacji na temat obecnego życia, jak i najbliższej przyszłości. Pragnie zrealizować jedno ze swych pragnień. Marzy bowiem o wyjściu na scenę, rapowaniu, wydobywaniu z siebie kolejnych wersów, stworzeniu własnej płyty będącej odzwierciedleniem jego emocji i myśli. Marzy o sukcesie oraz stabilizacji finansowej, dzięki której mógłby wreszcie rozpocząć życie na własny rachunek, a przy okazji pomóc najbliższym... Marzenia się spełniają...
Pewnego dnia drogi obu mężczyzn się przecinają. Panowie wpadają na siebie przed budynkiem luksusowego hotelu. Od tego momentu ich życie ulegnie diametralnej zmianie... Przypadkowe zderzenie będzie punktem zwrotnym w ich życiu... Dla każdego z nich będzie początkiem walki przede wszystkim o siebie...
Nie ukrywam, że kompletnie nie spodziewałam się tego, iż książka "Dwie świątynie" wywrze na mnie tak ogromne wrażenie. Już zaledwie po kilku stronach byłam przekonana, że to moje pierwsze spotkanie z piórem autora będzie nie tylko niezwykle udane, ale również niezapomniane. Dawkowałam sobie lekturę owej powieści. Za każdym razem przenosiłam się w inny świat, zatracałam się w nim do tego stopnia, że nie chciałam go opuszczać. Do tej pory nie potrafię zdefiniować dokładnie tego, co czułam i czuję nadal. Powieść ta ma w sobie to "coś", co sprawia, że człowiek odpływa, całkowicie odrywa się od rzeczywistości, a nawet o niej zapomina. Nieustannie w trakcie jej lektury łapałam się na tym, że nie chciałam, aby ta historia się skończyła. Wiedziałam, że będę tęsknić za niepowtarzalnym i wyjątkowym klimatem stworzonym przez autora. W każdym słowie, wyrażeniu, zdaniu czułam jego pasję i miłość do muzyki oraz do miasta kontrastów - Łodzi. To mi się udzieliło. Słyszałam bity i dopasowane do nich rymy roznoszące się w całym klubie, poruszałam się w ich takt, przepadłam. Uświadomiłam sobie wtedy, że dawno nie słuchałam hip-hopu, mimo iż jeszcze parę lat temu uwielbiałam owy gatunek muzyczny. Ponadto miałam wrażenie, jakbym rzeczywiście przechadzała się urokliwymi i klimatycznymi uliczkami w Łodzi, będącymi kumulacją wszelakich zapachów: starych kamienic, spalin, jedzenia i alkoholu. Jakbym codziennie podążała tą trasą, którą pokonywał jeden z głównych bohaterów. A dodatkowo niejednokrotnie byłam świadkiem rozmów biznesowych, prowadzonych negocjacji i warunków współpracy. I co najważniejsze, nie nudziłam się. Uważam, że to było ciekawe doświadczenie. Uczestniczyłam zatem w podróży pełnej przeszywających ciało dźwięków, ludzi wyróżniających się pasją i ambicją, ale także zmagających się z przeciwnościami losu, biznesowych intryg i gier, decyzji zmieniających życie, sukcesów i porażek oraz ciekawych, refleksyjnych i wpływających na zmianę podejścia do wielu kwestii opowieści zwykłych osób - głównie mężczyzn, którzy ponoszą konsekwencje własnych wyborów.
"Dwie świątynie" to opowieść, która wzbudziła we mnie mnóstwo emocji, niektórych nie potrafię sprecyzować. Jedno jest pewne, że po skończeniu lektury owej książki, popadłam w głęboką zadumę. Siedziałam kilkanaście minut w tej samej pozycji, nie mogłam się ruszyć, nie chciałam odkładać powieści na półkę. Ba! Ja nie mogłam się pogodzić z tym, że to koniec. Nie umiałam powrócić do rzeczywistości, krzątałam się po domu bez celu, nie potrafiłam się na czymkolwiek skupić, zebrać sensownych myśli. Nie wiem, czy jasno się wyrażam, ale inaczej nie potrafię. Są bowiem takie książki, do końca których nie chcemy dotrzeć, bo jeśli przewrócimy ostatnią kartkę, wówczas będziemy musieli się z nią rozstać. I wtedy pozostaje jedynie smutek, tęsknota, a czasem pustka...
Głównymi bohaterami powieści jest dwóch mężczyzn. Różnią się pochodzeniem, wykształceniem, statusem materialnym i społecznym oraz poglądami. Ale też wiele ich łączy, obaj są ambitni, pełni pasji, spragnieni sukcesu, zdobycia szczytu, sławy, pieniędzy. Obaj mają marzenia, które pragną zrealizować i urzeczywistnić. Piotrek to skromny i odpowiedzialny chłopak, mieszka z rodzicami, młodszym bratem i babcią. Rodzina jest dla niego bardzo ważna, łączy go niezwykle silna więź z matką. Swego czasu musiał porzucić szkołę, aby znaleźć zatrudnienie i pomóc najbliższym w trudnej sytuacji finansowej. Kiedy jednak mama podjęła pracę, Piotrek postanowił oddać się swojej pasji jaką od zawsze był hip-hop. To właśnie z muzyką wiązał swoją przyszłość. Od początku obdarzyłam go sympatią, za szczerość, minimalizm, chęć pomocy, za bycie sobą oraz miłość do muzyki. Gdy popełniał błędy - trzymałam za niego kciuki i mu kibicowałam. Natomiast Marcin to mężczyzna wywodzący się z dobrego domu, wykształcony, bogaty. To perfekcjonista, człowiek charakteryzujący się wysokim mniemaniem o sobie, niekiedy wulgarny, nie radzący sobie ze swoimi emocjami, nieprzyjmujący do wiadomości porażek, gardzący ludźmi, nieszanujący kobiet, które traktuje przedmiotowo, pozbawiony pozytywnych uczuć i skrupułów oraz wieczny egoista. Uważał bowiem, że za pieniądze można wszystko kupić, zainteresowanie i przychylność innych ludzi, a nawet przyjaźń lub miłość kobiety. Nie liczył się z uczuciami innych, nie dostrzegał ich. Dla niego najważniejsza była ilość cyfr na koncie bankowym. Dopiero z czasem się przekonał, że pieniądze to nie wszytko. Nie są one bowiem wyznacznikiem szczęścia. Zarówno Piotr, jak i Marcin zostaną poddani wielu próbom, napotkają na swej drodze wiele przeszkód, zaznają też chwil szczęścia, w ich życiu pojawią się również kobiety, poznają mnóstwo interesujących osób. Jednak przede wszystkim każdy z nich zmierzy się z samym sobą, zasmakuje sukcesu oraz porażki, a także dosięgnie dna. Pytanie tylko, czy i który z nich się podniesie?
Fabuła książki jest oryginalna, niesamowicie wciągająca, a co najważniejsze nieprzewidywalna. Z ciekawością, zainteresowaniem i wnikliwością śledziłam losy bohaterów. Każda kolejno przewracana kartka była dla mnie jedną wielką niewiadomą. To sprawiło, że z przyjemnością chłonęłam tę historię. Ponadto powieść napisana jest lekkim, przejrzystym i sympatycznym stylem. Wyraźnie czułam też zaangażowanie Mateusza Bajasa w napisanie tejże książki. Przepełniona jest ona mnóstwem pięknych, wartościowych cytatów, trafnych spostrzeżeń, niepowtarzalnych uczuć oraz cennych myśli, które pozwalają się na chwilę zatrzymać, zastanowić się na ich głębią i sensem, a także spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy.
Podsumowując, "Dwie świątynie" to bez wątpienia udany debiut literacki. Prawdę mówiąc, najlepszy spośród wszystkich dotychczas przeze mnie poznanych. Wyróżnia się między innymi intrygującą, a nawet uzależniającą fabułą, będącą połączeniem fascynacji hip-hopem, miłości do pełnej rozbieżności i tajemnic Łodzi oraz skomplikowanego świata biznesu, a poza tym naprzemienną trzecioosobową narracją z perspektywy głównych bohaterów, doskonałą kreacją postaci i przyjemnym stylem pisania. To szczera, prawdziwa, poruszająca, emocjonalna i refleksyjna opowieść o pasji, dokonywaniu wyborów ważących na dalszym życiu, dążeniu do upragnionego celu, osiąganiu sukcesów, poznawaniu gorzkiego smaku porażek, zaspokajaniu ambicji, rezygnacji z własnych planów na rzecz dorównania oczekiwaniom innych, zacieraniu się granicy między samospełnieniem a autodestrukcją, a także o trudnej walce o siebie, a jednocześnie swoje życie. To historia z niejednym cennym przesłaniem. Na długo zapada w pamięć. Zapewne nie raz do niej powrócę. Warto sięgnąć po ową opowieść. Warto odbyć tę trudną, ale jakże frapującą i ważną podróż. Gorąco polecam. -
Super RecenzentOcena: 4/5Dodana przez Beata W. w dniu 2017-04-22Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
1 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąNiezbyt często mam okazję czytać książki obyczajowe, ale lubię w nich to, że nierzadko ukazują te fragmenty życia codziennego, z którymi zazwyczaj nie mam do czynienia. Tak właśnie jest w przypadku książki polskiego autora, którą polecono mi przeczytać jako przykład dobrego debiutu. Chodzi o powieść "Dwie świątynie", którą napisał Mateusz Bajas - autor młodego pokolenia, bloger, pisarz, podróżnik-krajoznawca.
"Dwie świątynie" to oryginalna opowieść zbudowana na zasadzie kontrastu, stawiająca naprzeciw siebie dwóch, jakże różnych bohaterów. Przypadek sprawił, że ich drogi na chwilę zostały przecięte, by za chwilę zmierzyć ich ze zmianami mającymi wpływ na ich dalszą egzystencję. Pewnego marcowego wieczoru dwóch młodych mężczyzn spotkało się na łódzkim chodniku w pobliżu luksusowego hotelu. Właściwie zderzyli się, co zapoczątkowało opowieść o życiu ludzi z dwóch różnych światów. Marcin i Piotr. Bogaty, bezkompromisowy biznesmen i źle sytuowany pasjonat hip-hopu, chwilowo bez żadnych perspektyw na sukces.
Przypadkowe spotkanie stało się momentem zwrotnym w życiu bohaterów. Ich losy możemy śledzić na zmianę. Autor przedstawia nam ich drogę do szczęścia, miraż powodzenia budowany krok po kroku, pogoń za dużymi pieniędzmi, sławą, karierą otwierającą wszystkie drzwi.
Marcin walczy o kontrakt wart wiele milionów złotych. W tym czasie zostaje wystawiony na ciężką próbę, poddany testowi. W świecie wielkich korporacji Marcin jest niczym człowiek-cyborg. Obdarzony nienaganną aparycją, narcystyczny, cyniczny i chorobliwie ambitny uważa się za kogoś wyjątkowego. Zaślepiony pogardą wobec innych, czy zdoła zrozumieć, co tak naprawdę jest ważne w życiu?
Z kolei Piotrek, mieszkaniec jednej z łódzkich famuł, dostaje od losu niebagatelną szansę. Może zmierzyć się z tuzami sceny hip-hopowej. Nieznany nikomu raper szybko winduje się na szczyt freestyle'u.
Poczynania dwóch tak różnych postaci prowadzą ich do życiowej krawędzi. W efekcie obaj mężczyźni muszą poradzić sobie z upadkiem: finansowym i moralnym.
"Dwie świątynie" to, przede wszystkim, powieść o samotności, ludzkich żądzach, upadku z piedestału, na którym sami się stawiamy. Historie przedstawione przez autora wywołują wiele emocji. Przerażają, smucą, złoszczą. Jednocześnie pokazują, że można znaleźć wyjście z najczarniejszej sytuacji. Trzeba tylko chcieć. A może korzystać też z pomocy innych. Chociaż nie zawsze zauważamy wyciągniętą ku nam pomocną dłoń.
Kreacje głównych bohaterów są skrojone na miarę współczesności. To dobitnie przedstawieni młodzi ludzie, umiejscowieni w autentycznym środowisku. Autor świetnie kontrastuje świat wielkiego biznesu ze sceną polskiego hip-hopu. Dla mnie oba te światy były obce. Dzięki "Dwóm świątyniom" miałam możliwość zajrzeć za kulisy obu rzeczywistości. I obie skłoniły mnie do przemyśleń. Mateusz Bajas zaskoczył mnie mocną i bezpardonową prozą, dojrzałym spojrzeniem na życie i ludzi wokół nas. Poza tym jest kolejnym autorem, który postanowił umieścić swoją fabułę w Łodzi, mieście kontrastów, pięknym i smutnym zarazem.
Jak czytało mi się "Dwie świątynie"? Na początku zainteresowało mnie zetknięcie ze sobą dwóch różnych literackich bohaterów. Z ciekawością śledziłam ich koleje losu. Na zmianę walczyli o moją sympatię. Ostatecznie utkwili w mojej pamięci, sekundowałam im w dążeniu do szczęścia, wybaczałam porażki i małe lub większe podłości. Opisy finansowych poczynań Marcina, kolejne bangerowe bity Piotrka otwierały przede mną drzwi do światów, których nie znałam. Czasem przedzierałam się przez fragmenty wypełnione slangiem typowym dla raperów, czasem zaś wczytywałam się w kwestie prawne, inwestycyjne i gry na giełdzie. W obu przypadkach autor przybliżył mi tematykę, która nie pozostaje w sferze moich głównych zainteresowań. I za to mogę mu podziękować.
"Dwie świątynie" to na wskroś współczesna powieść obyczajowa, która stara się odpowiedzieć na odwieczne pytanie: co tak naprawdę jest ważne w życiu?
Jeśli chcecie skonfrontować swoją odpowiedź na to pytanie z wizją przedstawioną przez autora powieści, przenieście się na chwilę do Łodzi. Poznajcie Marcina, Piotrka, Mińskiego, Ankę i wielu innych bohaterów towarzyszących opowieści o dwóch drogach do szczęścia. Jak to w życiu bywa, nie zawsze usłanych różami. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 3/5Dodana przez Michalina F. w dniu 2017-04-29Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąOd jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl, by zapoznać się z książką Mateusza Bajasa, więc gdy nadarzyła się ku temu okazja, postanowiłam z niej skorzystać. Z racji tego, że jestem wzrokowcem i dużą wagę przywiązuje do okładek – Dwie świątynie zdecydowanie wpadają w oko, dzięki wyróżniającej się grafice witającej każdego potencjalnego czytelnika, który zechce zerknąć na ten tytuł.
Główni bohaterowie powieści Mateusza Bajasa to dwaj mężczyźni, który tak naprawdę nie łączy nic. Nic poza chęcią osiągnięcia sukcesu.
Piotr – mocno doświadczony przez życie młody mężczyzna z biednego domu, którego pasją jest hip-hop. Jego marzenie – wybicie się na rynku muzyczny, zdobycie sławy i pieniędzy ma szansę się zrealizować… Pytanie, czy będzie umiał wykorzystać swoją szansę?
Marcin – wykształcony i ambitny przedsiębiorca, który łaknie sukcesu, pieniędzy i władzy. Jednak jego zatracenie w realizacji tych kroków sprawia, że to, co łatwo przyszło, szybko odeszło… Jak poradzi sobie z zaistniałą sytuacją?
Sukces definicji ma wiele. Dla każdego będzie oznaczał coś zgoła innego, choć część ich będzie się pokrywać. Różnica polegać będzie zawsze na drogach do niego i sposobu, w jaki zostanie spożytkowany… Czy dana jednostka będzie umiała sobie z nim poradzić i go „okiełznać”, czy spadnie… na samo dno… podnosząc się bądź tkwiąc w nim już na zawsze?
Mateusz Bajas na przykładzie wykreowanych przez siebie bohaterów ukazał prawdopodobne scenariusze życia człowieka dążącego do sukcesu… Krok po kroku. Ukazał oblicza tej drogi, jak i samego „szczytu”, a także tego, co dzieje się z człowiekiem, gdy zachłyśnie się nim i straci zdrowy rozsądek.
Historia zarówno Marcina, jak i Piotra pokazują, jakie znaczenie i wagę w życiu mają decyzje… Decyzje i ich konsekwencje… Bo przecież każdy jest kowalem swojego losu i tylko od niego zależy, jakim ON też będzie.
Całości dopełnia współczesny obraz Łodzi tak pełnej kontrastów, gdzie bogactwo miesza się z biedą i odwrotnie. Obraz idealnie oddający klimat powieści i nadający jej niewątpliwie głębi i charakteru.
Podsumowując: Debiutancka powieść Mateusza Bajasa Dwie świątynie to przyjemna i szybka lektura, która zapewne wielu przypadnie do gustu. Autor porusza w książce bardzo ciekawy i trudny temat, jakim jest sam sukces, jak i dążenie do niego, które okazuje się drogą bardzo wyboistą… czasem kończącą się murem nie do przebicia, ale czy faktycznie tak jest, dowiecie się, sięgając po tę powieść.
Dodam jeszcze, że przez całą rozciągłość czasu poświęconego książce (bardzo przyjemnie spędzonego), w głowie „obijała” mi się myśl, że jest to bardzo „męska” książka… choć i kobiety nie powinny narzekać ;)